Żołnierze oddali strzały podczas obrony polskiej granicy. Zostali zatrzymani
Trzech polskich żołnierzy zostało zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową, a następnie usłyszeli zarzuty prokuratorskie. Żołnierze oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających na granicę migrantów.
05.06.2024 | aktual.: 06.06.2024 00:16
Do zdarzenia doszło na przełomie marca i kwietnia w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne. Polscy żołnierze w tym miejscu wspierają działania Straży Granicznej. W dniu, w którym użyli broni, przez ogrodzenie na polską stronę przedostała się grupa około 50 młodych mężczyzn - opisuje interwencję Onet.
Kiedy migranci przeszli na polską stronę, żołnierze oddali kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze. Potem kolejne. Kiedy to nie pomogło, a migranci nadal szli naprzód, żołnierze "w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię" - relacjonuje Onet.
W końcu migranci się wycofali, a na miejscu pojawiła się Straż Graniczna. Została wezwana także Żandarmeria Wojskowa.
- Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc - mówi Onetowi jeden z żołnierzy.
Jak wykazało późniejsze dochodzenie w trakcie interwencji padły 43 strzały. Ale nawet Ministerstwo Obrony Narodowej przyznało, że napierających migrantów było kilkudziesięciu i byli uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tej chwili żołnierze zostali już zwolnieni z aresztu. Nadal przed nimi jednak proces, w którym zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i narażenie życia oraz zdrowia innych osób.
Sytuacja oburzyła polskich wojskowych.
- Nie skuwa się polskiego żołnierza w mundurze w kajdany. Uważam, że nadszedł czas, by minister Adam Bodnar się temu przyjrzał i odpowiedział, dlaczego żołnierzy, którzy nikomu krzywdy nie zrobili, w tak haniebny sposób się traktuje - komentuje w rozmowie z Onetem gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
- Dostali zadanie, by strzec naszej granicy. Wykonali je, a teraz państwo traktuje ich jak bandytów. Za to powinny polecieć głowy dowódców - mówi inny dowódca.
Żołnierz zaatakowany w tym samym miejscu
Informacje na temat zdarzenia sprzed dwóch miesięcy wychodzą na jaw zaledwie tydzień po ataku na polskiego żołnierza, który został ugodzony nożem przez migranta. Doszło do tego właśnie w Dubiczach Cerkiewnych.
- W każdej sytuacji, szczególnie w tak dramatycznej, jak atak na naszego żołnierza, jesteśmy z wami, po waszej stronie - mówił 29 maja do żołnierzy premier Donald Tusk. Podkreślił, że nie będzie żadnego zawahania, jeśli chodzi o wsparcie dla funkcjonariuszy broniących polskiej granicy.
Na doniesienia w sprawie pociągnięcia żołnierzy do odpowiedzialności za użycie broni zareagował w środę wieczorem szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru żołnierzy" - stwierdził Kosiniak-Kamysz.
Czytaj także:
Źródło: Onet, X, PAP