Wojsko odpowiada. Naukowiec z Białowieży skrytykował armię i jej "obozowiska bezdomnych"
"Kompromitacja", "wojsko jest słabo wyposażone" - tak dr hab. Michał Żmihorski, naukowiec z Białowieży, opisuje opublikowane przez siebie zdjęcia. Przedstawiają improwizowane schronienia żołnierzy pilnujących granicy z Białorusią. Wojskowi reagują i tłumaczą w rozmowie z WP, że warunki służby nie różnią się od poligonowych.
"Wojsko jest słabo wyposażone, np. budują ze śmieci, palet, folii, kartonów budy, w których próbują przetrwać zimne noce i deszcz. To wygląda tragicznie, jak obozowiska bezdomnych" - komentuje we wpisie na portalu X (dawniej Twitter) dr hab. Michał Żmihorski z Instytutu Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.
Naukowiec w serii wpisów opisuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej, na której często bywa, spotyka migrantów oraz żołnierzy. Twierdzi, iż zabiera głos, ponieważ opinia publiczna w Polsce "nie ma pojęcia, co się dzieje". Jego zdaniem upilnowanie bariery granicznej jest niemożliwe, migranci przechodzą.
"Zastanawiałem się, czy to pokazywać, bo nie jest moim celem wyśmiewanie kogokolwiek. Jednak chcę zwrócić uwagę na ten problem, bo czas leci i nic się nie zmienia, a to nas wszystkich kompromituje, szczególnie gdy równocześnie duże środki szły na pikniki, defilady" - pisze Żmihorski. Pokazuje zdjęcia wojskowych szałasów z własnego archiwum oraz ujęcia wykonane przez fotograf współpracującą z aktywistami.
Dr Żmihorski stawia tezę, iż to jeden z powodów samobójstw wśród żołnierzy. "W okolicy było kilka samobójstw wśród żołnierzy, np. przed moim instytutem (20 metrów od płotu) zastrzelił się chłopak poprzedniej zimy. Myślę, że to brak przeszkolenia, wyposażenia, stres" - twierdzi Żmihorski.
Wojsko wyjaśnia. "Mamy kontenery, kuchnie, stołówki, siłownie..."
Na prośbę Wirtualnej Polski do sprawy odniosła się mjr Magdalena Kościńska, rzeczniczka prasowa Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie. Wyjaśnia, że żołnierze muszą być obecni nawet w najbardziej niedostępnych odcinkach granicy. Biorą udział w patrolach, prowadzą obserwację i rozpoznanie zagrożeń w pasie przygranicznym.
- Pojedyncze sztuki doraźnych schronień mogą się pojawić, jednak na potrzeby żołnierzy pełniących służbę patrolową na pasie granicznym wydzielono ponad 210 sztuk kontenerów - budek wartowniczych. Nie są one miejscem przeznaczonym na nocleg. Służą żołnierzom do schronienia w przypadku niesprzyjających warunków atmosferycznych - odpowiada mjr Kościńska.
Dodaje, iż trudno jej odnosić się do zdjęć, co do których nie ma pewności, kiedy i gdzie zostały wykonane. - Możemy opierać się jedynie na faktach. Na co dzień żołnierze WZZ Podlasie stacjonują w kilku miasteczkach kontenerowych wyposażonych w kuchnie polowe, stołówki, klimatyzowane i ogrzewane kontenery mieszkalne, siłownie, pralnie, toalety i łazienki - zapewnia. Dodaje, że improwizowane schronienia powstawały tam, gdzie trudno o wjazd ciężkich aut z zaopatrzeniem.
Mjr Kościńska w stanowisku przesłanym WP pomija wątek przyczyn samobójstw spowodowanych trudnymi warunkami. Nieoficjalnie od urzędników MON usłyszeliśmy, że teza nie znajduje potwierdzenia w postępowaniach wyjaśniających przypadki śmierci osób pełniących służbę na granicy. Żołnierze mają zapewnioną opiekę psychologiczną.
Gen. Polko: Takie jest żołnierskie życie
Z zarzutami o nędzne schronienia nie zgadza się gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM. - To normalny element żołnierskiego życia. Kto pełni służbę w trudnym terenie, musi sobie radzić, znosić niewygody. No błagam, jeszcze brakuje nam tu malkontentów, że armia nie dowozi gorącej kawy - mówi gen. Polko.
Podaje przykłady, że w trakcie pełnionych misji (m.in. w byłej Jugosławii, Kosowie, Iraku i Afganistanie) spał na suchej ziemi w polu, w słońcu i 40 stopniach Celsjusza, a zdarzało się, że jedyną ochroną przed deszczem był ponczo i czapka głębiej nasunięta na czoło. Sam też budował podobne schronienia, a niektóre wyglądały jeszcze gorzej. - Nie rozumiem tego typu zarzutów, które brzmią, jakby miały wzbudzić jakiś wstyd. Biolodzy niech zajmą się przyrodą, a sprawy wojskowe niech komentują wojskowi - zżyma się generał.
Czy wojsku brakuje pieniędzy? Tyle wynosi budżet operacji
WZZ Podlasie oraz szef MON Władysław Kosiniak Kamysz podają, że w tym roku wydatki na służbę przy granicy z Białorusią sięgną 850 mln zł (o 350 ml zł więcej niż w roku ubiegłym). Ponoszone wydatki dotyczą przede wszystkim zabezpieczenia logistyczno-finansowego żołnierzy realizujących zadania wzmocnienia granicy wschodniej i należności osobowych, czyli wyżywienia, zakwaterowania, usług transportowych. Każdy żołnierz wykonujący zadania w ramach WZZ Podlasie otrzymuje 400 proc. diety za pełną dobę służby.
W tym roku o 500 mln zł wojsko zwiększy finansowanie zakupów na indywidualne wyposażenie żołnierzy. W latach 2024-2026 na ten cel zarezerwowano 1,5 mld zł. - Żołnierze otrzymają m.in. funkcjonalne mundury w skutecznym kamuflażu, nowe kamizelki kuloodporne, hełmy kompozytowe, karabinki Grot, pistolety VIS 100, celowniki, gogle noktowizyjne, maski przeciwgazowe, filtracyjną odzież ochronną - wylicza rzecznik WZZ Podlasie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski