Jarosław Gowin oszukał Jarosława Kaczyńskiego albo Jarosław Kaczyński oszukał Jarosława Gowina, jeśli chodzi o wybór,
wskazanie wspólnego kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich? Bo PiS i Porozumienie Jarosława Gowina mieli pokazać
wspólnego kandydata. Okazało się zupełnie, zupełnie inaczej. Jarosław Gowin przedstawił tego kandydata razem z opozycją, a
Prawo i Sprawiedliwość zaproponował Lidię Staroń. Zastanawiam się kto tu kogo wykiwał, panie pośle?
Jarosław Gowin proponował już wiele tygodni temu, żeby w momencie gdyby nie udało się wybrać naszego kandydata pana
Bartosza Wróblewskiego w Senacie, żeby zgłosić kandydaturę pani Lidii Staroń.
Bartłomieja.
Bartłomieja, przepraszam
bardzo, Wróblewskiego w Senacie. To żeby zgłosić kandydaturę pani senator Lidii Staroń. Następnie ujawnił tę sprawę
w mediach, szkodząc kandydaturze pana posła Wróblewskiego w Senacie. Bo jeżeli ktoś ujawnia, jaki jest
plan B, to oczywiście schodził planowi A. Przez wiele tygodni namawiał panią poseł Lidię Staroń, o tym mówił
publicznie, nie zdradzam tu żadnej tajemnicy. Dzwonił do niej, wysyłał do niej sms-y, zapewniał ją o swoim poparciu.
W momencie kiedy trzeba było zgłaszać kandydata, zgłosił kogoś zupełnie innego, niepoważną kandydaturę pana Konopczyńskiego, nie
sprawdzając nawet jego wpisów, takich infantylnych wpisów w mediach społecznościowych.
I ta kandydatury musiała zostać wycofana. I w tym momencie w oczywisty sposób Prawo i Sprawiedliwość
po wielu tygodniach rozmów z Gowinem zgłosiło kandydaturę pani senator Lidii Staroń.
Ale to Jarosław Gowin zdradził
Jarosława Kaczyńskiego, zdradził Prawo i Sprawiedliwość, proponując kandydata razem z opozycją?
Nie chcę używać takich określeń bardziej pasujących do relacji międzyludzkich do polityki.
Ale o te relacje międzyludzkie też chodzi, panie pośle.
Okej, zgoda, ja zaprezentowałem fakty. Fakty są takie, że przez wiele tygodni Gowin namawiał panią
senator Lidię Staroń - ja znam osobiście panią senator ze wspólnej ponad 3-letniej pracy w Senacie i nie
sobie, żeby kogokolwiek można było tak potraktować, jak Gowin potraktował panią senator. Nawet do niej nie zadzwonił,
żeby jej powiedzieć, że sytuacja się zmieniła. W związku z tym mam nadzieję, że ta
sytuacja nie będzie rzutowała na przyszłość, na naszą przyszłą współpracę. Powtarzam, nie można...
Ale nie ma pan wrażenie a propos Lidii Staroń
i szacunku do pani senator, nie ma pan wrażenia, że ogłoszenie tej kandydatury właśnie pani Lidii Staroń na Rzecznika Praw
Obywatelskich odbyło się w dość kontrowersyjnych, delikatnie mówiąc, okolicznościach, bo Ryszard Terlecki, szef klubu PiS-u gdzieś
tam złapany przez dziennikarzy na korytarzu sejmowym tak rzucił, że pani Lidia Staroń będzie kandydatką i głównym
argumentem jest to, że ona bardzo chcę. Po czym Ryszard Terlecki odszedł. Czy nie należało zrobić tego inaczej? Bardziej być może
godnie, a nie na korytarzu sejmowym?
Mógł taką konferencję zrobić, godną konferencję zrobić Gowin, tylko on zapomniał o tym, co mówił
pani senator Staroń, co mówił Jarosławowi Kaczyńskiemu i innymi liderom Zjednoczonej Prawicy.
Ale ja mówię o Ryszardzie Terleckim. Może to inaczej się powinno odbyć
jednak, panie pośle?
Myślę, że przewodniczący Terlecki również mógł być zaskoczony taką kolejną woltą, zwrotem o 180
stopni ze strony Gowina w ciągu dosłownie kilku dni.
A ro będzie katastrofa polityczna, jeśli profesor Wiącek
zostanie wybrany Rzecznikiem Praw Obywatelskich, czy raczej skłaniać się do polityków, do wypowiedzi polityków Prawa
i Sprawiedliwości, którzy raczej sugerują, że nie będzie takiej tragedii, jeśli profesor Wiącek zostanie RPO i nawet
niektórzy ze Zjednoczonej Prawicy chwalą profesora Wiącka, a przynajmniej nie krytykują. Czy to będzie katastrofa, czy
nic się takiego nie stanie?
Ja nie chcę antycypować takiego czy innego wyboru, którego dokona Sejm. Natomiast stwierdzam fakt, że Gowin po raz kolejny
w tej sprawie wykazał się wobec nas wszystkich tworzących Zjednoczoną Prawicę skrajną nielojalnością.
I nie da się rządzić z kimś, kto jest absolutnie, nawet w minimalnym stopniu przewidywalny.
Którego ego rozsadza w taki sposób, że on może pewnego dnia wstać lewą nogą i zdecydować, że wyrzuca
w powietrze projekt, który przez wiele tygodni negocjował, tak jak w przypadku Polskiego Ładu.