Zamach terrorystyczny w Puławach. Domniemany zamachowiec Maksym S. był bezdomny?
Według ABW, Maksym S. był niebezpiecznym radykałem, który stanowił realne zagrożenie i snuł plany krawawych zamachów w Puławach. Według Tadżyków, z którymi utrzymywał kontakt - był bezdomnym i zagubionym człowiekiem, który wzbudził ich litość.
- ABW miało udaremnić zamach terrorystyczny w Puławach
- Sprawca był podobno inspirowany przez islamskich Tadżyków
- Przedstawiciele społeczności tadżyckiej twierdzą, że Maksym S. był bezdomny
Ukrainiec Maksym S. przybył do Polski zaledwie dwa miesiące temu, ale jego krótki pobyt obfitował w dramatyczne wydarzenia: konwersję na islam, radykalizację, planowanie zamachów, a na końcu - pobyt w areszcie. 4 grudnia mężczyzna został aresztowany przez ABW pod zarzutem przygotowania zamachu terrorystycznego.
Według informacji przekazanych przez Stanisława Żaryna, rzecznika ministra-koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, Ukrainiec utrzymywał bliskie kontakty z radykalnymi islamistami, zapowiadał przeprowadzenie zamachu na galerię handlową w Puławach; był też agresywny wobec niemuzułmanów.
Ale historia błyskawicznie zradykalizowanego mężczyzny budzi niemało wątpliwości. Zwłaszcza wśród muzułmanów i członków tadżyckiej diaspory, z którymi kontaktował się Ukrainiec.
- Ta historia jest bardzo dziwna - mówi WP Muhamadjon Kabirov, uchodźca z Tadżykistanu i aktywista Fundacji na Rzecz Integracji Międzykulturowej w Warszawie. - On w ciągu dwóch miesięcy nie mógł opanować nawet podstaw koranu i alfabetu arabskiego. Trudno zrozumieć, jak w tak krótkim czasie przeszedł drogę do radykalizacji - dodaje.
Maksym S. miał przejść na islam kilka tygodni temu podczas ceremonii w warszawskim meczecie nieopodal Dworca Zachodniego. Według świadków, pojawiał się potem regularnie na modlitwach - zarówno tam, jak i w świątyni na Wilanowie.
Zlitowali się nad bezdomnym
Kim byli ludzie, z którymi Maksym był w kontakcie? To tadżyccy imigranci zarobkowi. Według informacji WP, część z nich była w Polsce nielegalnie i po interwencji ABW miała zostać deportowana.
- Znam tylko jednego z nich. Z tego, co się dowiedziałem, oni zlitowali się nad nim, bo był bezdomny, nie miał gdzie się podziać. Pozwolili mu zatrzymać się w Warszawie na jakiś czas. Nie wiem, czy dyskutował z nimi plany zamachów. Ale po aresztowaniu Maksym wskazał ich jako tych, którzy go zradykalizowali - mówi Kabirov.
Tę samą wersję usłyszał Edward Lemon, znawca Azji Środkowej z Woodrow Wilson Center w Waszyngtonie, który prowadził badania nad tadżycką diasporą w Polsce.
- Moje źródła wśród Tadżyków w Warszawie mówią, że zamachowiec zwrócił się do nich po modlitwach w meczecie, a im było go żal, bo był bezdomny - mówi WP ekspert.
Kabirov nie wyklucza jednak, że nowi koledzy Maksyma mogli być islamskimi radykałami. W Polsce przebywa około 500 Tadżyków. Część z nich - jak Kabirov - ma status uchodźcy ze względu na swoje związki z Partią Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu (PIOT). Do niedawna PIOT była główną legalną partią opozycyjną w kraju. Ale od 2015 roku rządzący krajem od 1992 r. Emomali Rahmon zdelegalizował partię i zaczął zwalczać opozycjonistów nawet poza granicami kraju. Dlatego schronienia szukają w Unii Europejskiej.
- Partia opowiada się za świeckim państwem i reformą systemu. To umiarkowane ugrupowanie, ale uznawane przez reżim za ekstremistów - mówi Lemon.
Ale ludzie, z którymi kontaktował się S. nie byli uchodźcami, lecz imigrantami. Pracowali m.in. na budowach i jako kierowcy ciężarówek.
- Normalna nauka islamu w Tadżykistanie jest praktycznie zakazana, meczety są pod ścisłą kontrolą reżimu. Dlatego alternatywą jest internet, a tam wiadomo, że można znaleźć wszystko - od ISIS po inne wersje islamu - tłumaczy Kabirov.
Jak dodaje, mimo że polityczni uchodźcy trzymali się z dala od imigrantów - przede wszystkim ze strachu przed szpiegami reżimu - to podejście teraz się zmieni. Zapowiada, że jego organizacja będzie edukować Tadżyków i ostrzegać ich przed radykalizacją.
- To dla nas bardzo niewygodna sytuacja. Tu chodzi o reputację wszystkich Tadżyków w Polsce - mówi aktywista.
Sukces czy kompromitacja
Czy bezdomny Ukrainiec mógł stanowić realne zagrożenie? Tak twierdzą polskie służby.
- Maksym S. usłyszał zarzuty i decyzją sądu znalazł się w areszcie. Zagrożenie, jakie wynikało z jego działań, było poważne i realne - mówi WP Stanisław Żaryn.
Rzecznik ministra Kamińskiego we wcześniejszych wypowiedziach przyznawał jednak, że choć Ukrainiec "rozważał użycie ładunków wybuchowych albo broni palnej", to brak jest informacji o "konkretnych planach" czy o dacie ataku Ukraińca. Co ciekawe, do ogłoszenia zatrzymania niedoszłego zamachowca doszło sześć dni po fakcie, w dzień przedstawienia przez szefa NIK Mariana Banasia zarzutów do prokuratury ws. działań ministerstwa sprawiedliwości.
Dlatego sceptycyzmu nie krył Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu. Według niego, informacje przedstawione przez służby wskazują na to, że Ukrainiec mógł mieć problemy psychiczne, a ogłoszenie jego zatrzymania miało na celu głównie podreperowanie wizerunku służb.
- Sprawa wygląda dość mało poważnie. Takiego zamachu nie przygotowuje się w dwa miesiące, a do aresztu nie dochodzi zwykle na tak wczesnym etapie. Jestem zdania, że z podawaniem takich rzeczy do informacji publicznej trzeba być ostrożnym, trzeba mieć jakiś konkretny cel. Tu raczej chodziło tylko o ogłoszenie sukcesu i poprawę wizerunku służb - powiedział w środę WP Małecki. W czwartek dodał, że w świetle nowych informacji o Ukraińcu, sprawa wygląda jeszcze gorzej, niż się to wcześniej wydawało.
W odpowiedzi, Żaryn ocenę Małeckiego nazwał "fantasmagoriami".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl