Zalewska uratowana. Przez szefową MEN PiS musiało... przełożyć partyjną konwencję

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska wywołała w PiS problemy nie tylko polityczne, ale i organizacyjne. Planowaną we Wrocławiu w ostatnią sobotę konwencję PiS przeniesiono do Katowic właśnie z powodu... szefowej MEN. Zalewska jest dla partii rządzącej coraz większym wizerunkowym kłopotem.

Zalewska uratowana. Przez szefową MEN PiS musiało... przełożyć partyjną konwencję
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Michał Wróblewski

W ostatnich tygodniach – słychać na zapleczu władzy – ważyły się losy kontrowersyjnej minister.

– Poważnie rozważano możliwość jej wcześniejszej dymisji – słyszymy w PiS. Niektórzy mówili nawet o możliwości "rekonstrukcji" dolnośląskiej listy (Zalewska jest liderką listy PiS do Parlamentu Europejskiego na Dolnym w tym okręgu).

Okazało się jednak, że szefowej MEN w ostatniej chwili z nieba spadł... prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Sławomir Broniarz stwierdził w weekend, że Związek może w ramach protestu nauczycieli zablokować promocję uczniów do dalszych klas, co skończy się "kataklizmem dla edukacji".

Wypowiedź ta wywołała burzę nie tylko polityczną. Wzburzyła także zaniepokojonych rodziców, którzy w dużej części – jak zakładają w PiS – stracili zaufanie do prezesa ZNP.

Po słowach Broniarza z centrali PiS na Nowogrodzkiej wysłany został sygnał do ataku.

"Te wypowiedzi są skandalem i grą polityczną. Zapowiedź sparaliżowania systemu oświaty oraz próba wykorzystania dzieci, młodzieży oraz rodziców jest absolutnie niedopuszczalna. Broniarz powinien się z tego natychmiast wycofać i przeprosić uczniów i rodziców" – napisała w sobotę na Twitterze rzecznik PiS Beata Mazurek.

Swoje trzy grosze dołożył szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który stwierdził: "Nauczyciele po zaborach odbudowywali Polskę, w czasie okupacji prowadzili tajne nauczanie, a po wojnie bronili młodzież przed komunizmem. Teraz Broniarz i część ZNP, wysługując się opozycji, nawołują do wysadzenia w powietrze polskiej szkoły. Czy nauczyciele na to pozwolą?".

– Opozycja wysłała do nas Broniarza z kwiatami. Dziękujemy – uśmiecha się jeden z polityków PiS.

Rząd weźmie to na klatę

Jednak w PiS nikomu nie jest do śmiechu. Sama minister edukacji robi dobrą minę do złej gry.

Z jednej strony Zalewska znajduje się w najtrudniejszej sytuacji od momentu, gdy przejęła stery w resorcie edukacji w 2015 r. Z drugiej – już za nieco ponad dwa miesiące może wybyć do Brukseli i Strasburga, gdzie sprawować będzie mandat europosła. Z daleka od edukacyjnego bałaganu, który dotyka setki tysięcy uczniów i nauczycieli.

Temat strajku planowanego na 8 kwietnia – tuż przed egzaminami gimnazjalnymi – jest jednym z najważniejszych i najbardziej dla rządu newralgicznych w ostatnich tygodniach.

W PiS można usłyszeć, iż liderzy obozu władzy niespecjalnie chcą pokazywać się u boku minister, która generuje złe emocje u dużej części wyborców.

Dlatego też m.in. z tego powodu zdecydowano o przełożeniu dolnośląskiej konwencji PiS, na której miała zostać zaprezentowana lista do PE – na czele z jej liderką.

Uznano, że organizowanie konwencji w poprzednią sobotę byłoby błędem, a strat z tego powodu byłoby więcej, niż zysków.

Jak jednak słyszymy, Zalewska na kolejnej (a właściwie pierwszej) wrocławskiej konwencji, ma otrzymać mocne polityczne wsparcie.

– Rząd weźmie "na klatę" rozmowy z nauczycielami – słychać w PiS.

Niewykluczone jest bezpośrednie zaangażowanie premiera w negocjacje ze związkami.

Związki wskazują bowiem, iż strajkować chce – wbrew zapewnieniom Zalewskiej – od 70 do 90 proc. nauczycieli.

– Czekamy na reakcję rządu. Apelujemy do premiera Morawieckiego o podjęcie rozmów ze ZNP i z Forum Związków Zawodowych, o niewyłączanie jakichkolwiek organizacji związkowych z dialogu i nie dzielenie związków na lepsze i gorsze – mówił na konferencji prasowej we wtorek prezes Sławomir Broniarz.

PO proponuje swoje rozwiązania

Szef rządu już dziś zaczyna angażować się w problem, próbując ograniczyć straty polityczne i wizerunkowe w związku ze strajkiem.

A jeszcze w grudniu było tak: Mateusz Morawiecki ma wystąpić w Sejmie po złożonym wcześniej wniosku o wotum zaufania dla swojego rządu. I bronić Zalewskiej. W końca wygłasza mowę pochwalną – wszak tylko jego minister zdecydowała się na tak gruntowną reformę polskiego systemu edukacji.

– Jak nastroje? – pyta wtedy jedna z dziennikarek szefową MEN w sejmowych kuluarach. Pani minister popala papierosa, szeroko się uśmiecha, żartuje z dziennikarzami. – Doskonałe. A nie widać?

Dziś z tymi nastrojami jest gorzej.

Wiemy, że Mateusz Morawiecki rozmawiał z Anną Zalewską we wtorek rano. Szef rządu chce, by minister nadal dyskutowała z nauczycielami i zaproponowała nowe rozwiązania: np. te związane z "odciążeniem biurokratycznym" – tak, by nauczyciele nie napotykali już przeszkód przy składaniu wniosków o promocję na kolejny szczebel awansu nauczycielskiego.

Ale to może okazać się niewystarczające. Dlatego na rozmowy "ostatniej szansy" może zostać wysłany sam Morawiecki. Chyba, że ciężar problemu weźmie na swoje barki... Beata Szydło.

– Pani Szydło dziś enigmatycznie milczy, mimo że to ona odpowiada w rządzie za sprawy społeczne – twierdzi w rozmowie z WP Ewa Kopacz.

Była premier apeluje do Szydło: – Tak po prostu, tak po ludzku, mówię: pani była premierem, ja byłam premierem, dziś Morawiecki jest premierem. Może wszyscy razem usiądźmy przy jednym stole i ponadpartyjnie rozwiążmy ten problem dla rodzin. Rodzin, które mają przecież rożne sympatie polityczne.

– Apel do wicepremier Szydło oznacza, że z minister Zalewską nie widzicie już szans na rozmowę? – dopytujemy.

– Ja zapraszam premier Szydło, ona też jest rodzicem, tak, jak ja. Ona była premierem i ja byłam premierem. Jeśli ona dziś nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu nauczycieli, to my jej ten pomysł przedstawimy – przekonuje Ewa Kopacz.

Jak dodaje: – Mam nadzieję, że zdrowy rozsądek pozwoli pani premier skorzystać z tego pomysłu.

Według naszych informacji Platforma Obywatelska w środę przedstawi rozwiązania, które mają spełniać finansowe oczekiwania nauczycieli.

"Okręgły stół" rządu z opozycją jest jednak nierealny. A sam protest nauczycieli był, jest i będzie rzecz jasna wykorzystywany politycznie do celów kampanijnych przez każdą ze stron sporu – bez wyjątku.

W PiS słychać, że dominujący ostatnio temat karty LGBT powoli się wyczerpuje, a strajk nauczycieli sytuacji rządowi nie ułatwia. Dlatego – jak słyszymy – kierownictwo PiS pracuje nad nowymi tematami, które znów pozwolą Zjednoczonej Prawicy odzyskać impet i zdominować w sensie pozytywnym debatę publiczną – jak w przypadku "piątki Kaczyńskiego".

Do wyborów europarlamentarnych pozostało bowiem jeszcze dwa miesiące.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (320)