Wróciły feralne zapisy o 5G. W tle lobbysta z długami
Wróciły zapisy o 5G, w sprawie których miała interweniować ambasada USA - ustaliła Wirtualna Polska. Według ekspertów to uderzenie w europejskie firmy. W tle kontrowersyjnych poprawek dwukrotnie pojawia się zadłużony lobbysta, wywodzący się ze środowiska SLD, a mający przechwalać się zażyłością z ministrami z PiS.
Walka o polskie 5G wkroczyła w decydującą fazę. Według międzynarodowego serwisu Politico, polski rząd zobowiązał się, że do 15 maja (najbliższy piątek) przedstawi ostateczną wersję rozporządzenia regulującego budowę nowej sieci.
Losy dokumentu są jak na razie mało przejrzyste. Trzy tygodnie temu Wirtualna Polska opisała historię rozporządzenia, w którym - już po zakończeniu konsultacji - znalazły się zapisy uderzające w europejskie firmy. Ministerstwo Cyfryzacji przepisało je z wniosków dwóch organizacji branżowych: Polskiego Towarzystwa Informatycznego (jego członkiem jest m.in. amerykański IBM) i Cyfrowej Polski (w zarządzie związku zasiada dyrektor z Samsunga), które zgłosiły... identycznie brzmiące poprawki.
Po naszej publikacji pojawiły się zarzuty ekspertów o brak transparentności i resort usunął kontrowersyjne zapisy. W międzyczasie dwaj posłowie: Andrzej Szejna z Lewicy i Robert Winnicki z Konfederacji skierowali jednak interpelacje do premiera Mateusza Morawieckiego z pytaniami, czy w sprawie zapisów naciskała na polski rząd ambasada USA.
Lobbysta, długi i przyjaźń z ministrami
Nie czekając na odpowiedź szefa rządu, do sprawy odniosła się ambasador USA Georgette Mosbacher. - Podczas spotkań z premierem Mateuszem Morawieckim nie sugerowałam jakichkolwiek zapisów prawnych. Nie sufluję w jakikolwiek sposób polskiemu rządowi - zapewniła w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej". Przyznała jednak, że w sumie doszło do trzech polsko-amerykańskich spotkań w sprawie 5G.
Jak jednak ustaliła Wirtualna Polska zapisy, które resort cyfryzacji trzy tygodnie temu najpierw umieścił w rozporządzeniu a następnie pod presją mediów je z niego usunął, dziś po cichu wróciły. W niemal identycznych kształcie zaproponowała je właśnie Rada ds. Cyfryzacji. Rada jest rządowym działem doradczym przy ministrze cyfryzacji Marku Zagórskim.
Co ciekawe, kwestię powracających zapisów łączy jedna postać. To Michał Kanownik, prezes Cyfrowej Polski (to ta organizacja przyniosła do ministerstwa poprawki za pierwszym razem) oraz członek Rady postulującej przywrócenie feralnych zapisów teraz. Kim jest Kanownik? Według najnowszego numeru tygodnika "Sieci", to bardzo kontrowersyjna postać: w jednej osobie były działacz SLD i lobbysta notorycznie uchylający się od spłacania długów, który "na mieście przedstawia ministrów z PiS niemal jak swoich przyjaciół". "Wkradł się w łaski rządzących tym, że głośno krzyczał o potrzebie zlikwidowania wyłudzeń VAT w obrocie sprzętem elektronicznym. To było zgodne z linią partii" - czytamy w tygodniku.
Spółdzielnia amerykańskich koncernów
Zapisy forsowane przez Kanownika pozornie brzmią bardzo niewinnie. Za pierwszym razem w rozporządzeniu pojawił się m.in. podpunkt mówiący o "stosowaniu innowacyjnego i bezpiecznego oprogramowania funkcji sieciowych, niezależnego od dostawców sprzętu, przy jednoczesnym zapewnieniu interoperacyjności usług". Z kolei teraz w finalnej opinii Rady do projektu czytamy: "Wskazanie na rozdzielenie źródła pochodzenia sprzętu i oprogramowania, jako istotnego elementu dywersyfikacji elementów 5G jest ważne, bo tworzy szanse dla polskich firm i podmiotów R&D, zwłaszcza w segmencie tworzenia i dostaw oprogramowania." Według ekspertów oba zapisy sprowadzają się do jednego: promują technologię Open Ran, która nigdzie na świecie nie została jeszcze w pełni wdrożona. Rozwiązanie jest jednak promowane przez największe amerykańskie i azjatyckie koncerny takie jak Google, Facebook, IBM, Intel, Microsoft, Rakuten i Samsung.
Mosbacher ogłasza projekt Microsoftu
Na implementacji Open Ran miałyby zaś ucierpieć firmy europejskie - Nokia i Ericsson. Trudno też nie połączyć powracających zapisów rozporządzenia z niedawną deklaracją Microsoftu. Koncern kilkanaście dni temu zapowiedział, że zainwestuje w Polsce miliard dolarów - m.in. w budowę wielkiego centrum danych. Projekt został ogłoszony w trakcie wideokonferencji z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i Georgette Mosbacher. - Na data center będzie składała się najnowocześniejsza technologia chmurowa, która z pewnością będzie spełniała najwyższe standardy cyberbezpieczeństwa oraz będzie gotowa na 5G - zapowiedziała pani ambasador.
Wygląda więc na to, że - mimo zapewnień Mosbacher złożonych w "Rzeczpospolitej" - Warszawa i Waszyngton już podjęły wspólną polityczną decyzję o budowie nowej sieci z amerykańskimi firmami. A rozporządzenie będzie jedynie stanowić formalne ramy prawne, które zalegalizują projekt ogłoszony przez Microsoft i Mosbacher.
Zapewne dlatego Ministerstwo Cyfryzacji podczas konsultacji tak niechętnie słuchało uwag operatorów (to oni będą w praktyce wdrażać 5G) i przepisywało poprawki proponowane przez organizacje i ciała doradcze, w których telekomy nie uczestniczą. Pytanie jednak, czy rozporządzenie będzie w ogóle respektowane przez rynek. Jeden z operatorów - Plus - kilka dni temu już uruchomił własną sieć 5G, nie czekając na żadne regulacje ze strony rządu.
O tym, że wokół budowy nowej sieci toczy się w tej chwili niejasna gra, świadczy także zamieszanie wokół tarczy 3.0. Jak pisaliśmy, nieoczekiwanie znalazły się w niej zapisy... usuwające niezależnego prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej i unieważniające pierwszą aukcję 5G. Część poprawek pojawiła się jeszcze w rządzie (tyle że żaden z ministrów do nich się nie przyznaje), a część podczas nocnych obrad Sejmu zgłosił radomski poseł PiS Andrzej Kosztowniak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl