Wojna w Strefie Gazy. Zawieszenie broni? Tylko jedna pełna brygada [OPINIA]

Po czterech miesiącach ciężkich walki izraelscy spadochroniarze wyszli ze Strefy Gazy. W rezultacie w strefie działań wojennych pozostała tylko jedna pełna brygada armii izraelskiej. Deeskalacja może stanowić element negocjacji w sprawie zawieszenia broni i wymiany więźniów. Nie bez znaczenia na rozwój wydarzeń ma także niebezpieczeństwo wybuchu wojny z Iranem - pisze dla Wirtualnej Polski Jarosław Kociszewski.

Strefa Gazy po bombardowaniu
Strefa Gazy po bombardowaniu
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/MOHAMMED SABER
Jarosław Kociszewski

11.04.2024 | aktual.: 11.04.2024 13:11

- Trzeba powiedzieć prawdę, wojna się skończyła - stwierdził w jednym z izraelskich programów telewizyjnych Alon Ben-Dawid, jeden z wiodących komentatorów izraelskich zajmujących się wojskiem. - Już nie prowadzimy wojny w Gazie, zajmujemy się tylko bieżącym zapewnieniem bezpieczeństwa. Przy jednej brygadzie w Gazie wojna się skończyła - dodał.

Żołnierze 98 dywizji spadochronowej Cahalu, armii izraelskiej, ponownie zaskoczyli. Na początku grudnia ubiegłego roku uderzyli i w ciągu kilku dni przebili się do centrum miasta Khan Yunis na południu Strefy Gazy, uważanego za stolicę Hamasu. To tutaj, w tunelach znacznie lepiej przygotowanych do obrony, niż w mieście Gaza, i w otoczeniu zakładników izraelskich, mieli ukrywać się przywódcy palestyńskiej organizacji terrorystycznej odpowiedzialni za rzeź 7 października 2023 roku.

Teraz, po czterech miesiącach ciężkich walk i w sposób równie niespodziewany, spadochroniarze i komandosi tej doborowej dywizji zostali wycofani za granicę Strefy Gazy. Przywódcy Hamasu nie zostali złapani ani zabici, a los 133 zakładników nadal pozostaje nieznany.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wycofanie się z Khan Yunis oznacza, że operacje ofensywne Izraelczyków w Strefie Gazy praktycznie ustały, a na terenie nadmorskiej enklawy pozostała już tylko 933 brygada piechoty Nahal, odpowiedzialna m.in. za atak na konwój World Central Kitchen 1 kwietnia i zabicie siedmiu wolontariuszy tej organizacji, w tym Polaka - Daniela Sobóla.

W szczytowym momencie wojny, na przełomie roku, w Strefie Gazy walczyło 20 brygad Cahalu, czyli 30-40 tys. żołnierzy. Obecnie Izraelczycy utrzymują tylko tzw. korytarz Netzarim na południe od miasta Gaza, dzielący terytorium palestyńskie na dwie części. Nazwa korytarza pochodzi od żydowskiego osiedla, które znajdowało się w tym miejscu do 2005 roku, gdy zostało ewakuowane przez ówczesnego premiera Ariela Sharona.

Ostatnie duże miasto, którego Izraelczycy nie szturmowali

Premier Benjamin Netanjahu zupełnie inaczej przedstawia obraz sytuacji. W wypowiedzi opublikowanej w mediach społecznościowych stwierdził, że równolegle do rozmów nad zawieszeniem broni prowadzonych w Kairze, Izrael działa w celu uwolnienia zakładników i ostatecznego pokonania Hamasu.

- Zwycięstwo wymaga wejścia do miasta Rafah i zniszczenia działających tam batalionów terroru - powiedział szef izraelskiego rządu. - To się wydarzy. Znamy już datę.

Rafah, na granicy z Egiptem, jest ostatnim dużym miastem, którego Izraelczycy nie szturmowali w trakcie trwającej od pół roku wojny. Oceniają, że nadal działają tam cztery w pełni sprawne bataliony Hamasu. Wokół Rafah zgromadziło się jednak ok. 1,5 mln cywilów, którzy uciekli przed bombardowaniami i walkami w innych częściach Strefy Gazy. Izrael nie zaatakował Rafah przede wszystkim z powodu presji międzynarodowej i w obawie, iż walki w tym miejscu doprowadziłyby do niewyobrażalnej rzezi cywilów.

Według kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia, w Strefie Gazy od początku wojny zginęło już ponad 33 tys. Palestyńczyków, w większości kobiety i dzieci. Armia izraelska mówi o zabiciu 12 tys. terrorystów przy stracie 604 żołnierzy, w tym 260 na terenie Strefy Gazy.

Równolegle w Kairze trwają rozmowy nad formalnym zawieszeniem broni, którego elementem ma być wymiana więźniów. Wszyscy zaangażowani, poczynając od egipskich pośredników, po Izrael i Hamas przemycają do opinii publicznej sprzeczne informacje będące elementem presji wywieranej w trakcie rokowań. Zakłada się, że porozumienie będzie trwało kilka tygodni, wolność odzyska kilkudziesięciu Izraelczyków wymienionych na kilkuset Palestyńczyków. Cywile mogliby, przynajmniej częściowo, powrócić na północ Strefy Gazy, a Izrael dopuściłby więcej pomocy humanitarnej.

Pomimo dość jasnych ram ogólnych, rozmowy ciągną się tygodniami bez wyraźnego przełomu, gdyż obie strony walczą o liczby i terminy, rozumiejąc, że od nich zależeć będzie możliwość kontynuacji wojny lub wrażenie zwycięstwa. Co więcej, Netanjahu jest pod presją z powodu nasilającej się katastrofy humanitarnej i zniecierpliwienia Izraelczyków oczekujących uwolnienia zakładników, co z kolei Hamas odczytuje jako słabość i szansę na ogłoszenie zwycięstwa, mimo gigantycznych strat.

Napięcie z Iranem. Netanjahu zapowiedział odwet

Z tak złożonej sytuacji próbują skorzystać też Irańczycy, znajdujący się pod presją po ataku izraelskim na konsulat w Damaszku 1 kwietnia i śmierci siedmiu wysokich oficerów i funkcjonariuszy Korpusu Strażników Rewolucji. Zarówno najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei, jak i prezydent Ebrahim Raisi zapowiedzieli odwet na "syjonistycznym wrogu". Iran posiada drony i rakiety, którymi może zaatakować Izrael.

Rozumiejąc zagrożenie, Cahal wzmocnił obronę powietrzną, anulował przepustki, a premier Netanjahu także zapowiedział odwet. To mogłoby oznaczać wojnę regionalną, której Teheran również nie chce. Szansa na zawieszenie broni w Strefie Gazy dała nadzieję na "pokojowe" wyjście z sytuacji - to znaczy Irańczycy zadowoliliby się postraszeniem Izraelczyków i ogłosili odstąpienie od militarnej konfrontacji, aby wzmocnić zawieszenie broni.

Sytuacja pozostaje groźna i nieprzewidywalna

Teheran zachowuje równocześnie możliwość ataku za pośrednictwem wspieranych przez siebie milicji w Jemenie, Iraku, Syrii czy Libanie, czego przykładem był dron nadlatujący w nocy z południa w kierunku Ejlatu i zestrzelony nad Zatoką Akaba. Izraelczycy w ten sposób pierwszy raz zademonstrowali Kopułę Morską, czyli wariant Żelaznej Kopuły zainstalowany na korwecie typu Sa’ar 6.

Niemniej, niepewne przecieki informacji, gierki negocjacyjne i dezinformacja powodują, że sytuacja pozostaje groźna i nieprzewidywalna. Zawieszenie broni może zostać ogłoszone w każdej chwili, podobnie jak początek ofensywy izraelskiej na Rafah.

Z kolei Iran może uderzyć na Izrael w sposób, który sprowokuje odwet państwa żydowskiego, a w najczarniejszym wariancie - wojnę regionalną. Może też zadowolić się działaniem symbolicznym i ogłoszeniem moralnego sukcesu bez konsekwencji dla obywateli któregokolwiek ze zwaśnionych krajów.

Jarosław Kociszewski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
izraelstrefa gazyizrael iran
Wybrane dla Ciebie