ŚwiatWojna dotknęła rodzin po obu stronach granicy. "Przestali się do mnie odzywać"

Wojna dotknęła rodzin po obu stronach granicy. "Przestali się do mnie odzywać"

- Mam krewnych w Moskwie. Płynie we mnie rosyjska krew. Podczas II wojny światowej moja prababcia walczyła razem z Rosjanami. Od czwartku własna rodzina przestała się do mnie odzywać. Nikt nie zadzwonił, nie napisał, nie wyraził wsparcia - mówi Maria Andreeva.

Wojna dotknęła rodzin po obu stronach granicy. "Przestali się do mnie odzywać"
Wojna dotknęła rodzin po obu stronach granicy. "Przestali się do mnie odzywać"
Źródło zdjęć: © Getty Images

Piątek obudził Yulię* dźwiękiem nadlatujących samolotów. To był trudny dzień. Były łzy, rozmowy i wiadomości, których nikt nie chciałby usłyszeć. Tego dnia Yulia zrozumiała, że nienawidzi wojny. Dziewczyna została w Kijowie do soboty, kiedy zdecydowała o wyjeździe z miasta. - Pojechałam z mężem i naszym znajomym do moich rodziców na wieś. Tam jest spokojniej. W Kijowie trwa prawdziwa wojna. Słychać ostrzał, wybuchy. Ludzie chowają się do schronów i metra. Niektórzy zostają w domach. Moje serce pękło na tysiące kawałków. Wojna zrujnowała nasze życie, nasze serca, nasz pokój – opowiada.

"W moim kraju trwa wojna"

Od 24 lutego życie Yulii diametralnie się zmieniło. Dziewczyna, która w czasie pokoju pomagała ukraińskim ubogim, teraz sama musi szukać pomocy. - Wszystko zostało wywrócone do góry nogami. W moim kraju trwa wojna. W kraju, w którym sami wybraliśmy władze, własną drogę i przyszłość. Ukraina szła naprzód i rozwijała się. Szukaliśmy pokoju i wolności - relacjonuje dziewczyna.

Codzienność zeszła na dalszy plan wraz z wydanym przez Władimira Putina rozkazem rozpoczęcia inwazji. - Nie sądziłam, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Na świecie jest już wystarczająco wiele wojen i bólu. Wierzę w przyszłość, choć strach nadal prześlizguje się przez całe ciało - przyznaje Yulia.

W Kijowie zostali jej znajomi. - Kryją się w schronach i bunkrach. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie poprzez media społecznościowe. Boimy się, ale czujemy pomoc z całego świata. To skarb, że w tej chwili wszyscy jesteśmy razem. To jest teraz najważniejsze - dodaje dziewczyna.

Pomaga, bo jest Ukrainką

Ukraina się broni. Ukraińskie wojsko skutecznie odpiera ataki Rosjan. Cały świat śledzi wiadomości z Kijowa, Charkowa czy Czernihowa. Napływającymi informacjami żyją przede wszystkim Ukraińcy, którzy znajdują się na emigracji. 22-letnia Maria Andreeva mieszka w Warszawie. Wcześniej mieszkała w Poznaniu. W zeszłym roku była na Ukrainie, by móc ubiegać się o kartę stałego pobytu w naszym kraju. - To było 25 lutego 2021 roku. Równo rok później zaczęła się wojna. Gdybym nie wyrobiła tej karty, pewnie wróciłabym na Ukrainę. Byłabym tam teraz. Niestety nie poszłabym bronić swojego kraju. Nie czułabym się na siłach. To byłaby okropna sytuacja – przekonuje.

Na Ukrainie została rodzina dziewczyny. Mieszkają w zachodniej części kraju. - Moja mama tam jest. Są też dziadkowie i wujkowie. Dzięki Bogu mają się dobrze. U nich jest spokojniej, porównując do Kijowa czy Charkowa – relacjonuje Maria.

Dziewczyna nie chce być bezsilna. Działa w mediach społecznościowych, by pomagać swoim rodakom. - Robię to, bo jestem Ukrainką. To jest trudny moment dla nas wszystkich. Chcę pomóc, jak tylko mogę. Piszę, czego potrzebują Ukraińcy na granicy. Wielu z nich czeka przez kilkadziesiąt godzin, by przekroczyć granicę. Głównie kobiety z dziećmi. Mężczyźni zostają, by bronić ojczyzny - tłumaczy Maria.

W pierwszej kolejności potrzebne jest jedzenie i picie. Później środki higieniczne i medykamenty. Następnie transport z granicy. W końcu zakwaterowanie. - Zwłaszcza lekarstwa są istotne. Ludzie chorują, bo wcześniej przebywali w zimnych schronach. Wielu Ukraińców prosi o pomoc, ale chcą, by ich zabrać z Ukrainy. Niestety tam nie możemy pojechać. Dojazd na przejście graniczne jest dla nich najtrudniejszą częścią ewakuacji.

Maria nie kryje zaskoczenia skalą pomocy. - Zmienił się stosunek Polaków do Ukraińców. Jeszcze trzy, cztery lata temu słyszałam, że po co przyjechałam do Polski, żebym wracała do siebie. Teraz widzę ogromne wsparcie – dodaje.

Podczas wojny cierpią rodziny

Wojna dotknęła nie tylko sąsiednie kraje. Podzieliła też rodziny po obu stronach granicy. Maria jest Ukrainką. Pochodzi z zachodniej części kraju. Z kolei w Rosji mieszka siostra jej babci. - Mam krewnych w Moskwie. Płynie we mnie rosyjska krew. Wszyscy wiedzą, że Ukraińcy i Rosjanie walczyli razem w czasie II wojny światowej. Od czwartku własna rodzina przestała się do mnie odzywać. Nikt nie zadzwonił, nie napisał, nie wyraził wsparcia. Właśnie dlatego ta wojna jest straszna - wyjaśnia Maria.

Dziewczyna nie kryje oburzenia. - Nie zamierzam pisać w CV, że znam rosyjski. Dla mnie ten język przestał istnieć. Nie mam żadnej czułości wobec Rosjan. Rozumiem, że wielu z nich nie chce tej wojny, ale są też tacy, którzy piszą, że Putin jest dobrym prezydentem. Dla ciekawości sprawdzam rosyjskie strony. Widzę tam tylko kłamstwa. Wierzę jednak, że zło zostanie zniszczone. Ukraińcy nigdy nie chcieli wojny. Po prostu nie jesteśmy takim narodem. To Rosja na nas napadła – dodaje Maria.

Przyjaciół poznaje się w biedzie

Swoim rodakom chce pomóc też Svitlana, studentka ostatniego roku. Od siedmiu lat mieszka w Polsce. - Regularnie dzwonię do banku krwi w Polsce. Jest wielu chętnych, by oddać krew dla żołnierzy i mieszkańców Ukrainy. W tej chwili jest to niestety niemożliwe. Rozmawiałam z ukraińskim bankiem. Przekazali, że krwi im nie brakuje. Potrzebują za to akcesoriów do jej pobierania, próbówek i materiałów opatrunkowych – opowiada.

Nie ma dnia, by dziewczyna nie dzwoniła do swoich bliskich. - Moja cała rodzina została w kraju. Są w różnych miastach. Proponowałam im, by do mnie przyjechali, ale nie chcieli o tym słyszeć. Nie chcą opuszczać swojego domu i swojej ziemi. Kryją się w piwnicach. Boję się o nich. Ciągle się modlę. Czuję się okropnie – przekonuje Svitlana.

Dziewczyna jest poruszona okazywaną pomocą. - Właśnie w trudnych czasach zaczynasz rozumieć, kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem – przyznaje Ukrainka.

Svitlana ma znajomych z Rosji i Białorusi. - Większość zwykłych ludzi przeprasza za to, co się dzieje. Chłopcy z Białorusi teraz walczą w Kijowie za wolną Ukrainę. Z kolei niektórzy piszą, że życie jest niesamowite i trzeba się cieszyć z tego, co jest. Kupują ciuchy w firmowych sklepach. Właśnie dlatego uważam, że przyjaciół poznaje się w biedzie – dodaje.

* imię zmienione

Źródło artykułu:WP Wiadomości
ukrainawojna w Ukrainierosja
Wybrane dla Ciebie