Witwicki: Boris Johnson miażdży Partię Pracy i wizerunek głupka (Opinia)
Brexitowa rewolucja ma się dobrze. Boris Johnson wziął wszystko. Partia Pracy została znokautowana, a jej lider jest tak oszołomiony, że nie wie nawet, którędy opuścić ring.
Brytyjczycy nie przejęli się wzburzeniem intelektualistów i apelami artystów. Zresztą wbrew opinii tych pierwszych okazało się, że dokładnie wiedzą czego chcą. W dodatku sama Wielka Brytania po zwycięstwie Borisa Johnsona nie zaczęła od razu płonąć, ale nawet umocniła swoją walutę. Rynek uznał zwycięstwo torysów za stabilizujące sytuację w kraju.
W legendarnym skeczu Monty Pythona "Wieczór wyborczy" w telewizyjnym studiu panuje chaos. Prezenterowi wypada z ucha owad, a wyborcze wahadło kręci się w kółko. Z pierwszego telewizyjnego łączenia wynika, że Partia Głupków wygrywa z Partią Rozsądku. Obecny w studiu komentator podsumowuje: "Jest tak, jak przewidywałem tylko, że wygrała Partia Głupków". Mniej więcej tak mogły wyglądać te wybory z perspektywy kogoś, kto wiedzę o nich czerpał z polskich mediów.
Boris Johnson był wprost przedstawiany jako głupek, który podpala własny kraj. Jego kolejne wystąpienia były oczywiście w naszych mediach tylko migawkami, ale zwykle pokazywanymi w formie niemal satyrycznej. Podobnie Johnson był podsumowywany przez publicystów. O samym Brexicie było słychać niemal wyłącznie w wymiarze komediowym. Dominująca narracja wyglądała następująco: zmanipulowani w mediach społecznościowych Brytyjczycy mieli się szybko zorientować, że w referendum popełnili błąd. Teraz chcieliby wykręcić się od Brexitu, ale nie bardzo wiedzą jak. Wybory jednoznacznie temu przeczą. Decyzja jest jednoznaczna. Dziś wszyscy obserwatorzy stają przed wyborem: albo uznać, że świat oszalał i wybrał wariata albo starać się zrozumieć, co się właściwie stało. Niestety to drugie jest trudniejsze.
Zobacz też: Balcerowicz ucina spekulacje ws. jego startu w wyborach prezydenckich 2020
Zaczęło się i skończyło na polityce. Johnson sprawnie spacyfikował konkurencję z prawej. Nigel Farage obiecywał prawdziwy Brexit, ale nie potrafił wytłumaczyć, czemu ten torysów miałby być fałszywy. Corbyn nie umiał tak ograć liberałów. Gra się tak, jak pozwala przeciwnik. I od razu trzeba zaznaczyć, że rozchwiany lider Partii Pracy był wymarzonym rywalem dla Johnsona. Uwielbiany przez lewicowych intelektualistów i mający całkiem spore grono sympatyków u młodych Corbyn nie potrafił udowodnić jednego: że potrafi być skuteczny.
Idący z hasłem "Get Brexit Done" Johnson był jak walec. Udało mu się to, co Trumpowi: pozyskać elektorat z miejsc poprzemysłowych, który lewica uznawała za swój przez zasiedzenie. W zasadzie jedyne, co tym wyborcom obiecał lider torysów, to to że ich głos zostanie uszanowany. Można oczywiście stwierdzić, że Johnson zrobił kampanię jednego tematu. Tak, ale okazało się to piorunująco skuteczne. Partia Pracy ma najgorszy wynik wyborczy od 1935 roku. Czy premier Brytanii kłamał w czasie kampanii? Tak. Ale widocznie wyborcy woleli kłamstwa Johnsona niż dziwaczność Corbyna. Koniec końców premier wyglądał w tej kampanii na człowieka, któremu na czymś naprawdę zależy, a Corbyn na pogubionego dziadka. Jeśli Johnson jest, tak jak chce tego część mediów, głupkiem to kim są ci, którzy z nim przegrywają?
W czasie swojego powyborczego wystąpienia lider partii Pracy mówił o tym, że „brexit przysłonił większą część normalnych debat”. Te gorzkie słowa, wypowiadane w obliczu poczucia totalnej porażki, mówią znacznie więcej o tych wyborach niż pewnie sam Corbyn chciał powiedzieć. Bo dawny sposób prowadzenia sporów odszedł w niepamięć. Coś, co lider Partii Pracy uważa za „normalną debatę” można obejrzeć już tylko na filmach historycznych. I nie może się z tym pogodzić jest skazany na bolesną porażkę.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl