RegionalneWarszawaProblemy podwarszawskich gmin. Kiedyś Sasin, teraz Szyszko?

Problemy podwarszawskich gmin. Kiedyś Sasin, teraz Szyszko?

Sprawdziliśmy, czy „Topór Szyszki” dotarł również do tych terenów, które w przyszłości mogą należeć do stolicy.

Problemy podwarszawskich gmin. Kiedyś Sasin, teraz Szyszko?
Karolina Kołodziejczyk

21.02.2017 15:59

Pomysł stworzenia mega-powiatu i ustawa liberalizująca wycinkę drzew – to tymi sprawami żyją ostatnio mieszkańcy Warszawy i okolicznych miejscowości. WawaLove.pl sprawdziła, czy „Topór Szyszki” dotarł również do tych terenów, które w przyszłości mogą należeć do stolicy.

Na łamach WawaLove.pl opisywaliśmy ostatnio masową wycinkę drzew, która miała miejsce na terenie stolicy. - Rzeź drzew uważam za rozpoczętą komentował Rafał Czerwonka, radny dzielnicy Wawer, gdy pod koniec stycznia usunięto najpiękniejsze i najstarsze drzewo w osiedlu Sadul – ogromny, kilkusetletni dąb w rejonie posesji Mydlarska 27 i Mydlarska 31.

Jego słowa okazały się prorocze: niemal codziennie docierają do nas sygnały o wycinaniu kolejnych takich okazów. Niedawno mieszkańcy Pragi próbowali zatrzymać wycinkę drzew przy ulicy Stalowej , a w sobotę usunięto blisko 10 drzew, przed Urzędem Dzielnicy Śródmieście , w tym również te o obwodzie powyżej 100 cm oraz krzewy, w których znajdowały się stanowiska lęgowe ptaków.

Wawalove.pl sprawdziła, czy podobne sytuacje mają miejsce w samorządach, które mają zostać przyłączone do stolicy. Czy tak źle jest tylko w Warszawie?

CBA do Szyszki?

Jak przyznaje Przemysław Kubicki sekretarz Urzędu Miejskiego w Błoniu, „Topór Szyszki” dotarł również do ich gminy. – Może nie widać tego w samym mieście, ale na terenach wiejskich jak najbardziej. Ostatnio dowiedziałem się o przypadku wycięcia wiekowych lip w pobliskiej miejscowości Bramki – mówi w rozmowie z naszą reporterką. - Dotychczas prowadziliśmy dość liberalną politykę i wydawaliśmy pozwolenia, jeśli taka była konieczność, ale też staraliśmy się chronić te wiekowe okazy, objąć je szczególną ochroną – mówi.

Kubicki dodaje, że teraz do błońskiego urzędu spływają pojedyncze wnioski o wycięcie. – Wydaje mi się, że niektórzy dosłownie traktują doniesienia medialne i wypowiedzi ministra Szyszki. Wychodzą z założenia, że każdy ma prawo wyciąć to, co zasadził na swoim terenie jako właściciel prywatny. Ta ustawa, mimo że liberalizuje dotychczasowe zasady, zawiera pewne ograniczenia, które muszą być przez właścicieli nieruchomości przestrzegane– tłumaczy w rozmowie z reporterką WawaLove.pl.

Sekretarz UM Błonie dodaje również, że przez lata obowiązywały zasady, które miały za zadanie chronić środowisko. – Powinniśmy sadzić drzewa, a nie je masowo wycinać. Dlatego uważam, że uwaga prezesa Kaczyńskiego jest bardzo celna. Możliwe, że ustawą kierowało pewne lobby i powinno to zostać prześwietlone przez odpowiednie organy jak CBA albo CBŚP – podkreśla.

Byle zdążyć przed zmianą

Jak udało się dowiedzieć WawaLove.pl, podwarszawskie urzędy przeżywają szturm interesantów z powodu „Lex Szyszko”. – Dziś odebrałam ponad 30 telefonów z pytaniem, na jakich zasadach można wycinać drzewa, a jednego dnia przyjmujemy tuzin zainteresowanych takimi pracami na swoim terenie – opowiada Edyta Osmańska-Jakóbik z brwinowskiego Referatu Ochrony Środowiska.

Skąd takie zainteresowanie? – Bo mieszkańcy boją się, że ustawa zaraz się zmieni. Wśród tych zapytań, często pojawia się wątpliwość, że pod presją opinii publicznej Ministerstwo Środowisko zmieni zdanie i tym samym przepisy – tłumaczy Osmańska-Jakóbik. – Powiem więcej, zakładam, że w najbliższy weekend dojdzie do potężnego wzrostu usuwania drzew. Byle tylko zdążyć przed zmianą liberalnej ustawy – dodaje.

O wiele mniej wpływa próśb o zezwolenie na wycinkę drzew. – Otrzymujemy pojedyncze wnioski od wspólnot mieszkaniowych albo od osób prowadzących działalność gospodarczą. Dla porównania wcześniej wpływało 500 takich formularzy rocznie – mówi jeden z urzędnikówReferatu Ochrony Środowiska z ratusza miasta położonego na północ od Warszawy.

Dodaje również, że według niego przepisy powinny zostać zaostrzone. - Powinny być wyszczególnione gatunki cenne przyrodniczo, które należy ochronić przed wycinką. Dęby, buki graby, drzewa iglaste. To musi być uregulowane w sposób ścisły. Tak byśmy nie tracili drzew, które rosną od setek lat i nie są pomnikami przyrody – podkreśla w rozmowie z WawaLove.pl

Podkowa pozostała enklawą

Jedno jest wiadome - rzeź drzew nie obejmie na pewno podwarszawskiej gminy Podkowy Leśnej. Wszystko z powodu przyznania jej statusu „miasta-ogrodu”. Istotny jest również fakt, że obszar Podkowy został wpisany do rejestru zabytków w 1981 roku i podlega konserwatorowi wojewódzkiemu. Na jego terenie wymagana jest zgoda konserwatora i burmistrza na zmianę zabytków lub prace konserwatorskie w ich obrębie.

- I teraz to skutkuje dwojakiego rodzaju decyzjami: albo pielęgnację drzewostanu albo usunięcie drzew i krzewów. To, że zmieniła się ustawa o ochronie przyrody nie ma żadnego wpływu na naszą gminę – mówi Krystyna Ładyżyńska-Adamowicz konserwator ds. Zabytkowej Zieleni w Podkowie Leśnej. - Na mocy ustawy o ochronie przyrody mieszkańcy jako właściciele prywatni nie muszą mieć pozwolenia, ale jako mieszkańcy miasta-ogrodu Podkowa Leśna muszą złożyć wniosek do konserwatora zabytków – tłumaczy WawaLove.pl. - Mamy swoje ustawy o ochronie zabytków, prawa i zasady, które regulują wycinkę drzew i nie będziemy odnosić się do przepisów, które nas nie dotyczą – zaznacza Ładyżyńska-Adamowicz.

Co więcej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wystosowało pismo do konserwatorów zabytków zieleni, w którym wyraziło stanowcze stanowisko na mocy jakich artykułów o ochronie zabytków te decyzje o wycince drzew powinny być wydawane. - Pojawiła się obawa, że osoby prywatne wytną zabytkowe drzewa – dodaje Krystyna Ładyżyńska-Adamowicz.

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)