Szykuje się wielkie uderzenie? Tyle ochrony nie ma nawet Moskwa
Krym jest w tej chwili lepiej chroniony niż Moskwa i ma więcej systemów przeciwlotniczych niż Królewiec. Mimo to Ukraińcom regularnie udaje się w niego z wielką precyzją uderzać. Dla obu stron Krym jest na tyle istotny, że walka o niego będzie trwała do końca.
Ukraińscy politycy od dziewięciu lat powtarzają, że odbicie Krymu jest dla nich kluczowym celem. Jednym z najważniejszych postulatów, z którymi prezydent Wołodymyr Zełenski szedł do wyborów, była kwestia odzyskania strategicznego półwyspu. Mówił o tym również cztery miesiące przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził wówczas, że to "prowokacyjna" i "agresywna retoryka Kijowa". Dla Władimira Putina Krym również jest niezwykle ważny. Nawet bardziej pod względem wizerunkowym niż terytorialnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin marzy o przywróceniu Rosji wielkości i odtworzeniu imperium. Stąd kolejne toczone wojny - z Gruzją, Czeczenią i w końcu z Ukrainą. Po aneksji Krymu w 2014 roku Aleksiej Wenediktow, redaktor naczelny Echa Moskwy, powiedział do rosyjskiego prezydenta: "Teraz będą cię nazywać 'Putin Krymski'". Dyktator wówczas widocznie się rozpromienił. Właśnie tak chciał dać się zapamiętać na kartach historii.
Oczko w głowie
Krym od stuleci stanowi niezwykle ważny punkt na Morzu Czarnym. Krymskie porty były głównym centrum handlu ukraińskim zbożem i węglem, ale także głównymi bazami rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, dzięki czemu Rosjanie mogli kontrolować ruch w całej północnej części morza. Dlatego też jego przynależność do Ukrainy była solą w oku, mimo że Ukraińcy pozwolili Kremlowi korzystać z bazy w Sewastopolu.
Jeszcze przed zajęciem półwyspu w 2014 roku Rosjanie znacznie wzmocnili siły Południowego Okręgu Wojskowego. W ciągu trzech lat od 2013 roku sformowano cztery dywizje, dziewięć brygad i 22 pułki.
- Wojska okręgu otrzymały nowe samoloty bojowe i systemy rakietowe S-300W4, S-400, Buk-M2, przeciwlotnicze zestawy Pancyr S-1. W rezultacie półtorakrotnie wzrosła skuteczność systemu obrony przeciwlotniczej na strategicznym kierunku południowo-zachodnim - powiedział wówczas szef rosyjskiego resortu obrony Sergiej Szojgu.
W 2016 roku przeprowadzono na Krymie pierwsze wielkie manewry. M.in. z wykorzystaniem najnowszych systemów przeciwlotniczych - S-300W4, S-400, Buk-M2. Dziś dwa pierwsze stanowią o sile rosyjskiej obrony przeciwlotniczej na półwyspie. Na najniższym stopniu wspierają je Pancyry-S1.
- Krym jest lepiej i gęściej osłonięty niż sama Moskwa. Jeśli dotrą tam najnowocześniejsze systemy przeciwlotnicze S-400 i nie będą w stanie sobie z nami poradzić, to jest to kwestia jakości instalacji. Wówczas nabywcy na rynkach światowych, począwszy od Brazylii, a skończywszy na Indonezji i Malezji, bardzo poważnie zastanowią się, czy potrzebują takiej broni - zauważył ukraiński ekspert, płk. Petro Czernyk w rozmowie z ArmiyaInform.
Rosjanie dotychczas na Krymie mieli rozmieszczonych pięć baterii nieco starszej wersji systemu S-400 Triumf. Choć są one od lat chwalone przez Rosjan jako najnowocześniejsze na świecie i chętnie kupowane przez zagranicznych klientów, m.in. przez Turcję, nie poradziły sobie ze zmasowanymi i dobrze zorganizowanymi atakami Ukraińców.
S-400 - kapiszon za miliardy?
W ciągu niespełna miesiąca Rosjanie stracili dwa zestawy systemów S-400. W obu przypadkach zostały zniszczone z powietrza. Pierwszy S-400 został trafiony 23 sierpnia, najprawdopodobniej przy pomocy pocisków manewrujących Neptun. Tych samych, które posłały na dno krążownik rakietowy "Moskwa". Bateria chroniła północno-zachodnie podejścia do Krymu. Jej likwidacja otworzyła Ukraińcom drogę do wnętrza półwyspu.
Już następnej nocy nad Krym przez wyrwę w systemie obrony przeciwlotniczej wdarły się 42 ukraińskie bezzałogowce. Zaatakowane zostały m.in. koszary 126. Gwardyjskiej Brygadę Obrony Wybrzeża Floty Czarnomorskiej. Ukraiński wywiad mówił o trzech zabitych i kilkudziesięciu rannych Rosjanach, a - co ważniejsze - o zniszczeniu magazynów amunicji i składu paliw.
Kolejny zestaw S-400 stracili tej samej nocy, kiedy zniszczone zostały okręty w Sewastopolu. Ukraińcy tym razem uderzyli przy wykorzystaniu systemów Storm Shadow i sprytnie oszukali rosyjską obronę. Rosjanie zestrzelili głównie wabiki ADM-160B MALD, które imitują pociski rakietowe, odciągając uwagę od właściwych pocisków. Chwilę później dymił już S-400, duży okręt desantowy "Mińsk" i okręt podwodny "Rostów nad Donem".
Dla Rosji był to dotkliwy cios. Nie dość, że koszt jednego pojazdu to ok. 40-50 mln dolarów, to upadł też kolejny mit dotyczący "znakomitości" rosyjskich systemów. Okazuje się, że nie jest on w stanie w żaden sposób powstrzymać nowoczesnych systemów rakietowych wykorzystywanych zgodnie z doktryną NATO. To z kolei może odbić się na rosyjskich kontraktach zbrojeniowych.
Potęga na glinianych nogach
Krym stał się dla Kremla niezwykle istotnym punktem nie tylko politycznie i wizerunkowo, ale także militarnie. To obecnie główny hub przeładunkowy dla zaopatrzenia armii i wywożonego z Ukrainy nielegalnie zboża. Rosjanie stworzyli tam centra logistyczne. Słabość systemów przeciwlotniczych nie jest więc najlepszym prognostykiem na najbliższe miesiące.
Rosjanie wysłali na Krym swoje doborowe jednostki. Zniszczone systemy należały do symferopolskiej 31. Dywizji Obrony Powietrznej, która składa się z dwóch pułków - 12. i 18. pułku rakiet przeciwlotniczych, w których są po trzy dywizjony. Każdy z nich składa się z czterech baterii, ale tylko jednak ma na stanie osiem pojazdów z czterema wyrzutniami każdy. Pozostałe to bateria radiotechniczna, techniczna i bezpośredniej ochrony, która jest wyposażona w systemy bliskiego zasięgu Pancyr-S1. To ona odpowiada za bezpośrednią ochronę systemów rakietowych i radarowych.
W teorii pociski 48N6, które służą do niszczenia pocisków manewrujących, mają zasięg na najniższych wysokościach do 150 km, a pociski 96N6, które służą do niszczenia pocisków balistycznych, do 60 km. Ich sprawność i skuteczność jest jednak bardzo niska, co pokazał atak na Sewastopol. Obrona nie dość, że została oszukana, to sama straciła bardzo cenny zestaw.
Na Kremlu już pojawiły się obawy, że mimo dużego nasycenia bateriami obrony przeciwlotniczej, nie uda się odpowiednio ochronić portów w Sewastopolu czy Teodozji. Nie mówiąc już o innych miastach, które nie dysponują tak gęstą obroną.
Krym jest obecnie chroniony lepiej niż Moskwa, ale zaczyna się wymykać Putinowi z rąk.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: Miało być święto, a może być międzynarodowy skandal