Wałęsa chce obalić rząd PiS. "Nie o rewolucję tu chodzi"
Wałęsa znów chce iść na barykady. Chce nawet siłą obalić władzę. Tak przynajmniej mówi, a raczej pisze. Choć, gdy spojrzeć spokojnie na deklaracje byłego prezydenta, to widać, że nie o rewolucję chodzi.
Chodzi mu nieustannie o to samo od lat. By mieć wrażenie, że jeszcze coś się znaczy i że jest się jeszcze komukolwiek politycznie potrzebnym. A że obu panów - i Wałęsę, i Kaczyńskiego od lat napędza ta sama wzajemna nienawiść, każdy powiedzieć może wszystko. W końcu do gadania głupot każdy ma prawo. Nawet ktoś, kto jest żywą legendą. Tylko po co nas w ten nieustanny i nierozwiązywalny konflikt osobowości wciągać?
Szkoda, że wielu tak łatwo ulega tym nawoływaniom. Wałęsa zachowuje się, jakby nagle znów zapragnął stać się trybunem ludowym. Jakby znów chciał przeskakiwać płoty i obalać władzę. Szkoda tylko, że nie o obronę demokracji tu chodzi. Ani siły, ani sprawności już u niego nie ma tyle co dawniej, by skakać. No i płotu już też nie ma od dawna. A że demokracja? A że wolne wybory? Przecież nie o to chodzi. W wyborach albo na Wałęsę od dawna nikt nie chce głosować, albo co najwyżej jeden procent, u których sentyment wygrywa z racjonalnością.
Zobacz także: Marek Jakubiak o Patryku Jakim. "Jak można było mu zrobić coś takiego?"
Trudno nie odnieść wrażenia, że Wałęsie od dawna chodzi już tylko o odegranie się za wydarzenia sprzed lat. Ciągle boli go, że, wyciągając rękę do Kaczyńskiego, nie stał się jego bohaterem na zawsze, i że obecny prezes PiS zdołał zbudować swoją polityczną siłę w oderwaniu od dawnego lidera Solidarności. Wałęsę ciągle widać boli, że nie dla wszystkich jest bohaterem. Teraz to on marzy, by ktoś spalił kukłę, tyle, że kukłę Kaczyńskiego. Ktoś, nie on. On co najwyżej może podać zapałki.
Legenda takich rzeczy sama nie robi. Wałęsa rozpieszczony, że gdzie się pojawi, tam i media, i grono klakierów, sam już nie działa. On o działaniu mówi. Tak jak niedawno, gdy pojechał do protestujących w Sejmie. Po prostu był i potem tylko nieco dziwił się, że żadnej wdzięczności. A przecież był. Ale już wspólnie protestować z niepełnosprawnymi mu się nie chciało. W końcu legenda już na korytarzu nie leżakuje. Nawet jeśli miał tam być materac, a nie kawałek styropianu. Jak na złość straż marszałkowska wpuściła go bez oporów, a miał być spektakl.
"Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść"
Teraz deklaruje, że chętnie nawet stanie na czele tłumu. Stawia jednak warunek. Tłum musi się zebrać sam. Przecież on już nie od tego, by tłumy gromadzić. On już tylko od tego, by dawać twarz, nieustannie wygłodniały splendoru i lajków na Facebooku pod kolejnym zdjęciem. Stąd pewnie rozpaczliwy, choć ukryty apel do rządzących w stylu: "strzelajcie do mnie", "aresztujcie mnie". W końcu ma broń i nie zawaha się jej użyć. Nie może być tak, że to jacyś jego dawni koledzy, jak chociażby Frasyniuk, są bardziej gnębieni przez władzę niż on.
Panie prezydencie. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Bezsensowne na niej trwanie pokazuje jak łatwo własną legendę zamieniać we własną karykaturę. Szkoda wszystkiego, czego Pan dokonał wtedy, gdy naprawdę miał pan moc sprawczą.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl