USA i Wielka Brytania zaatakowały cele w Jemenie

Stany Zjednoczone i Wielka Brytania rozpoczęły w nocy z czwartku na piątek ataki na cele powiązane z rebeliantami Huti w Jemenie - poinformował Reuters, powołując się na czterech amerykańskich urzędników administracji państwowej. Agencja AP podała, że atak prowadzony jest przy użyciu myśliwców i rakiet Tomahawk.

USA i Wielka Brytania zaatakowały cele w Jemenie
USA i Wielka Brytania zaatakowały cele w Jemenie
Źródło zdjęć: © Google Maps
Rafał MrowickiJustyna Lasota-Krawczyk

12.01.2024 | aktual.: 12.01.2024 08:03

Według Reutersa uderzenie przeprowadzane jest przez samoloty, okręty nawodne i podwodne. Jest to pierwszy atak na wspieraną przez Iran grupę, odkąd zaczęła ona atakować międzynarodową żeglugę na Morzu Czerwonym.

W nocy z czwartku na piątek ataki potwierdził prezydent USA Joe Biden.

- Siły wojskowe USA i Wielkiej Brytanii, przy wsparciu Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii skutecznie przeprowadziły uderzenia w Jemenie na cele należące do rebeliantów Huti - przekazał. Podkreślił, że uderzenia są odpowiedzią na ataki Huti na Morzu Czerwonym.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Uderzenie w radary i systemy rakietowe

Przedstawiciele Białego Domu spotkali się z dziennikarzami. Zapewnili, że nocne uderzenie w Jemen było skoncentrowane na radarach oraz instalacjach rakietowych i dronowych. Podkreślono również, że nie miało na celu eskalacji konfliktu.

Przedstawiciel Pentagonu nie zdradził liczby zniszczonych celów i rodzaju użytej amunicji, lecz zapowiedział, że szczegóły wkrótce przedstawi Centralne Dowództwo USA (CENTCOM). Według przedstawicieli władz w Waszyngtonie, choć uderzenie nie zniszczy wszystkich zdolności ofensywnych Huti, to odniosło ono "znaczący" efekt.

Podczas konferencji zaznaczono, że decyzja o ataku zapadła po długich działaniach dyplomatycznych prezydenta USA Joe Bidena, który dążył do pokojowego rozwiązania konfliktu. Ostateczna decyzja o użyciu siły zapadła po największym dotąd ataku rebeliantów 9 stycznia, kiedy użyli oni 18 dronów oraz 3 rakiet przeciwokrętowych.

Wielka Brytania: Zadaliśmy cios

"Królewskie Siły Powietrzne przeprowadziły ukierunkowane ataki na obiekty wojskowe wykorzystywane przez rebeliantów Huti w Jemenie. W ostatnich miesiącach milicja Huti przeprowadziła serię niebezpiecznych i destabilizujących ataków na żeglugę handlową na Morzu Czerwonym, zagrażając statkom brytyjskim i innym międzynarodowym, powodując poważne zakłócenia na ważnym szlaku handlowym i podnosząc ceny towarów. Ich lekkomyślne działania narażają życie na morzu i pogłębiają kryzys humanitarny w Jemenie" - napisał premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak w oświadczeniu wydanym po brytyjsko-amerykańskim nalocie.

Po ataku oświadczenie wydało również brytyjskie ministerstwo obrony. Ujawniono też niektóre szczegóły przeprowadzonej operacji. "Cztery samoloty RAF Typhoon FGR4, wspierane przez cysternę do tankowania w powietrzu Voyager, użyły bomb kierowanych Paveway IV do przeprowadzenia precyzyjnych ataków na dwa z tych obiektów Huti" - napisano.

Ministerstwo obrony odniosło się również do obaw związanych z potencjalnym zagrożeniem dla postronnych osób w Jemenie. "Podczas planowania ataków dołożono szczególnej staranności, aby zminimalizować wszelkie ryzyko dla ludności cywilnej, a wszelkie takie ryzyko zostało dodatkowo złagodzone poprzez decyzję o przeprowadzeniu ataków w nocy" - wyjaśniono.

Atak na wiele regionów Jemenu

W sieci pojawia się coraz więcej zdjęć i nagrań z ataków. Trwają naloty na stolicę Jemenu - Sanę. Silne eksplozje słychać też w regionie Taiz, Hodeidah i Al-Hudaydah.

Atak został potwierdzony również przez przedstawiciela Huti, który na platformie X poinformował, że prowadzone są naloty na kilka jemeńskich miast.

Jeden z przywódców grupy miał też wydać oświadczenie, że "Waszyngton i Londyn zapłacą wysoką cenę" za przeprowadzone ataki.

Kierował akcją z szpitalnego łóżka

Jak informuje CNN, nocną akcją kierował minister obrony USA Lloyd Austin. Ministra nie powstrzymało to, że od 1 stycznia przebywa w szpitalu z powodu powikłań po operacji raka prostaty.

- Sekretarz Austin wydał CENTCOM (Centralne Dowództwo USA-PAP) rozkaz ataku i monitorował sytuację w czasie rzeczywistym za pomocą pełnego pakietu bezpiecznej komunikacji - cytuje CNN wysokiego rangą urzędnika Pentagonu.

Minister miał też pozostawać w stałym kontakcie z prezydentem Joe Bidenem.

Huti wzmacniają pozycje

W czwartek wieczorem portal Times of Israel informował, że jemeńscy rebelianci Huti wzmacniają swoje pozycje oraz przenoszą broń i personel w oczekiwaniu na atak Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, który miałby być następstwem ciągłych ataków Huti na statki handlowe na Morzu Czerwonym.

Według portalu dowódcy oddziałów Huti opracowali listę celów, które mogą być zaatakowane, obejmującą m.in. stacje radarowe i miejsca startu dronów w pobliżu kluczowych miast, kontrolowanych przez rebeliantów.

Amerykańskie media donoszą też, że rozważana jest opcja kontrataku. Prawdopodobnie nie wiążę się ona jednak z realnym ryzykiem eskalacji. Rebelianci Huti oświadczyli w czwartek, że jakikolwiek atak sił amerykańskich na ich obiekty w Jemenie wywoła ostrą reakcję militarną. - Odpowiedź na jakikolwiek amerykański atak będzie nie tylko na poziomie operacji, która została niedawno przeprowadzona z udziałem ponad 24 dronów i kilku rakiet. To będzie coś więcej – mówił przywódca grupy Abdel Malek al-Huti.

Konflikt przeniesie się na inne państwa regionu?

Zdaniem Times of Israel wspierani przez Iran Huti przenieśli swoje rakiety do bunkrów w gęsto zaludnionych obszarach stolicy Sany. Z kolei irański statek szpiegowski, który prawdopodobnie pomagał w atakach Huti na statki handlowe na Morzu Czerwonym, opuścił region, aby powrócić do portu Bandar Abbas, co jest sygnałem, że Teheran również liczy się z atakiem USA i Wielkiej Brytanii.

Wcześniej w czwartek armia USA podała, że wczesnym rankiem Huti wystrzelili rakietę balistyczną w kierunku szlaków żeglugowych w Zatoce Adeńskiej. Był to 27. taki atak od połowy listopada.

Międzynarodowe wsparcie

Władze USA wskazały, że odpowiedzialność za atak na Huti spoczywa na Iranie. Zdaniem USA to właśnie to państwo jest zaangażowane w ataki na Morzu Czerwonym. Oficjele zasugerowali też, że USA podejmą działania przeciwko Iranowi w związku z jego zaangażowaniem.

Nieoperacyjnego wsparcia dla działań USA i Wielkiej Brytanii udzieliły Holandia, Australia, Bahrajn, Kanada i Holandia. Państwa te, a także rządy Danii, Niemiec, Nowej Zelandii, Korei Południowej i Japonii wydały tuż po ataku wspólne oświadczenie na temat ataków, deklarując przy tym, że jeśli Huti nie zaprzestaną dalszych ataków na statki "nie zawahają się przed obroną życia i ochroną wolnego przepływu handlu w jednym z najbardziej krytycznych szlaków morskich".

Konflikt na Morzu Czerwonym

Po wybuchu wojny Hamasu z Izraelem Huti zapowiedzieli, że będą atakować statki powiązane z Izraelem lub zmierzające do izraelskich portów, jednakże wiele z docelowych jednostek nie miało powiązań z Izraelem.

Czwartkowe uderzenie nastąpiło po trwającej od 19 listopada serii ataków ruchu Huti na statki przepływające przez Morze Czerwone. Łącznie jemeńscy rebelianci przeprowadzili ich 27, zaś największy z nich miał miejsce po publicznej groźbie państw międzynarodowej koalicji, że dalsze uderzenia z ich strony spotkają się z "konsekwencjami".

Prezydent Biden był wielokrotnie krytykowany za brak zdecydowanej odpowiedzi na działania Hutich godzące w jeden z najważniejszych morskich szlaków handlowych. Przedstawiciele administracji tłumaczyli ostrożność prezydenta niechęcią do eskalacji napięć na Bliskim Wschodzie.

Źródło: PAP, Reuter, CNN, Twitter

Źródło artykułu:PAP
jemenhutiwielka brytania
Zobacz także
Komentarze (186)