Miał wątpliwości ws. urzędnika. Ten okazał się szpiegiem

Nie milkną echa w sprawie Tomasza L., który został zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Mężczyzna był wcześniej członkiem komisji ds. likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. - O składzie komisji dowiedziałem się z chwilą, kiedy przyjechałem do Warszawy 24 lipca 2006 roku - komentował doktor habilitowany Sławomir Cenckiewicz, były przewodniczący tejże komisji.

.
.
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński

Gościem programu "Rozmowa Piaseckiego" był dr hab. Sławomir Cenckiewicz, obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego. Był on pytany, od kiedy wiedział, że zatrzymany Tomasz L. to osoba, która zasiadała w komisji. - Wydaje mi się, że tego samego dnia, kiedy został zatrzymany, jeden z dziennikarzy zadzwonił do mnie i mi powiedział - przyznał.

W trakcie rozmowy Cenckiewicz mówił, że nie wie i nie wiedział w przeszłości, dlaczego Tomasz L. znalazł się w składzie komisji. Jego zdaniem "ta sprawa pokazuje, jak bardzo często przypadek decyduje o tym, że ktoś w danym gremium się pojawia".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Ja o składzie komisji dowiedziałem się z chwilą, kiedy przyjechałem do Warszawy, 24 lipca 2006 roku (...). W momencie, kiedy zażądałem decyzji w mojej sprawie, dowiedziałem się o tym, że w komisji był Tomasz L. - wyjaśniał.

Powiedział też, że "miał wątpliwości" wobec Tomasza L., "które były związane z jego zachowaniem". - Domagał się, żeby robić tak poważne rzeczy jak na przykład ja. Narzucony przeze mnie podział kompetencji polegał na tym, że kierownictwo Wojskowych Służb Informacyjnych, sprawy wywiadu, kartoteki, zasobów ewidencyjnych - to było na mojej głowie. Natomiast żołnierzy WSI i kilku członków komisji, w tym jego, posłałem w teren - mówił.

Parytet Macierewicza?

W trakcie rozmowy historyk zwracał uwagę, że w debacie publicznej dochodzi do mylenia dwóch komisji: likwidacyjnej oraz weryfikacyjnej. Tej drugiej przewodniczył Antoni Macierewicz.

- Formalny parytet zapisany w ustawie dotyczy komisji weryfikacyjnej, a parytet w przypadku komisji, którą ja kierowałem, jest parytetem nieformalnym. Ja sam jestem tego przykładem. Dostałem telefon z Kancelarii Prezydenta, że moja kandydatura jest wzięta pod uwagę i czy ja przyjmę to stanowisko - mówił.

Zapytany, czy on sam znalazł się w komisji "z parytetu" Macierewicza, wówczas wiceszefa MON, odparł "być może". - Na pewno z kierownictwa partii, to mogę powiedzieć. Chociaż Antoni Macierewicz wtedy członkiem Prawa i Sprawiedliwości nie był - dodał Cenckiewicz.

Według historyka "każdy mówił, co chciał". - Ja się nigdy nie dowiedziałem, kto konkretnie od kogo jest, chyba że powiedział. Ale był domysł, że ze względu na pracę Tomasza L. w "małym pałacu", jak to się mówiło, czyli w urzędzie miasta (Warszawy - red.), że to jest jakiś środowiskowy układ Lecha Kaczyńskiego czy Kazimierza Marcinkiewicza, który wówczas był chyba komisarzem miasta - zdradzał Cenckiewicz.

Historyk podkreślił, że Tomasz L. miał poświadczenie wydane przez ABW. Jednocześnie stwierdził, że "nikt na czole nie ma napisane, że jest szpiegiem", a "procedura dopuszczenia do informacji niejawnych wcale nie eliminuje szpiegów".

Cenckiewicz zdradził też, kto może ponosić odpowiedzialność za znalezienie się Tomasza L. w komisji likwidacyjnej. Stwierdził, że "ulokowanie osoby, która choćby w przeszłości była czyimś agentem, jest zawsze błędem systemu". Dodał jednak, że "żadne państwo nie jest w stanie takiej sytuacji, takiego błędu uniknąć".

Historyk dodał, że dotychczas nie był przesłuchiwany. - Z komunikatu ABW wynika, że funkcje śledcze w tej sprawie przejęła ABW - zaznaczył. Stwierdził też, że w sprawie Tomasza L. "na pewno wszystko, w tym działalność w komisji likwidacyjnej, powinno zostać prześwietlone".

Zatrzymanie Tomasza L.

Tomasz L. miał kopiować i przekazywać Rosjanom cenne dokumenty dotyczące Polaków oraz mieszkających w naszym kraju cudzoziemców. Jak ujawniło wówczas Radio Zet, przez wiele lat był zatrudniony w warszawskim Archiwum Urzędu Stanu Cywilnego. Mężczyzna był pracownikiem Wydziału Archiwalnego Ksiąg Stanu Cywilnego, miał m.in. dostęp do ksiąg zabużańskich, czyli aktów urodzenia i zgonów na Kresach Wschodnich.

Do sprawy wrócili w ubiegłym tygodniu dziennikarze programu "Czarno na białym". Podali oni nowe informacje, według których Tomasz L. był także członkiem komisji ds. likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, powołanej w lipcu 2006 roku. Jej pracami kierował ówczesny wiceminister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który odpowiadał za weryfikację i likwidację WSI. Członkowie wspomnianej komisji mieli dostęp do najważniejszych i tajnych dokumentów państwowych.

Źródło: tvn24.pl

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polskaantoni macierewiczrosja
Wybrane dla Ciebie