Ukraina uderza coraz dalej. Dosięga celów w Azji

Jeszcze rok temu Ukraińcy prosili Zachód o dostawę pocisków dalekiego zasięgu, którymi mogliby atakować cele na dalekim zapleczu Federacji Rosyjskiej. Teraz, kiedy w końcu Waszyngton obiecał dostawę BGM-109 Tomahawk, wcale nie będzie pociskiem z największym zasięgiem w ukraińskim arsenale.

 Ukraina celuje w kolejne rafinerie w Rosji, nawet już te za Uralem
Źródło zdjęć: © X | X
Sławek Zagórski

Pierwsze sygnały, że Kijów dysponuje środkami o zasięgu przekraczającym tysiąc kilometrów, pojawiły się jeszcze pod koniec 2023 r. W mediach społecznościowych zaczęły krążyć nagrania eksplozji w rejonie baz lotnictwa strategicznego pod Saratowem, z których startowały bombowce Tu-95M i Tu-22M. Wówczas ukraińskie źródła mówiły o wykorzystaniu dronów produkcji własnej, opracowanych przez konstruktorów z Kijowa i Charkowa, zdolnych do lotu na dystansie 700-900 km.

W marcu 2024 r. ukraińskie uderzenia nabrały skali przemysłowej. Celem stały się rafinerie i terminale paliwowe w centralnej Rosji - w Riazaniu, Kałudze, Niżnym Nowogrodzie i Jarosławiu. Ataki te nie tylko doprowadziły do czasowego wstrzymania produkcji i wzrostu cen paliw na rynku wewnętrznym, lecz także wymusiły na Moskwie zmianę rozmieszczenia obrony przeciwlotniczej. Z czasem rosyjskie systemy S-400 i Pancyr-S1 zaczęto przesuwać z frontu ku głębi kraju, co paradoksalnie osłabiło ochronę zgrupowań armijnych w Ukrainie.

Tomahawki dla Ukrainy. "Sparing, ale nie Trumpa z Putinem"

Kolejnym przełomem okazało się wiosenne uderzenie na rafinerię w Tatarstanie. W nocy z 1 na 2 kwietnia 2024 roku drony dalekiego zasięgu zaatakowały leżące ponad 1 200 km od granicy zakłady w Niżniekamsku i w pobliżu Almetjewska. Był to pierwszy przypadek skutecznego uderzenia w region przemysłowy Powołża, uważany dotąd za całkowicie bezpieczny. Wybuchy i pożary w zakładach Tatnieft spowodowały kilkutygodniowe przerwy w przerobie ropy.

Latem 2024 r. Ukraina poszła jeszcze dalej, wykorzystując ulepszone wersje dronów, których zasięg miał przekraczać 1500 km. W lipcu i sierpniu doszło do serii eksplozji w rejonie Samary i Nowokujbyszewa, a jesienią tego samego roku media rosyjskie potwierdziły atak na zakłady petrochemiczne w Kstowie w obwodzie niżnonowogrodzkim. W tym czasie ukraińskie dowództwo nie komentowało bezpośrednio tych uderzeń, ale liczne przecieki z Kijowa i wypowiedzi przedstawicieli ukraińskiego wywiadu sugerowały, że były to misje testowe nowej generacji bezzałogowców o zasięgu przekraczającym 1800 km.

Najgłośniejszym i jednocześnie najbardziej spektakularnym uderzeniem był atak na rafinerię Orsknieftieorgsintez w Orsku, w obwodzie orenburskim, przeprowadzony nocą z 2 na 3 października 2025 r. Miasto leży na granicy Europy i Azji, ale sam zakład położony jest już za Uralem, w odległości około 1400 km od Ukrainy. Został trafiony w nocy przez kilka dronów operacyjnych SBU, co doprowadziło do pożaru i ewakuacji personelu. Władze lokalne próbowały minimalizować skutki ataku, ale nagrania z miasta pokazywały wyraźnie płonące zbiorniki i gęsty, czarny dym nad przemysłową dzielnicą Orska.

To uderzenie było pierwszym, kiedy Ukraina pokazała, że jest w stanie dosięgnąć celów położonych nie tylko głęboko w europejskiej części Rosji, ale i za Uralem. W praktyce oznacza to, że żadne rosyjskie instalacje paliwowe, nawet te obsługujące wydobycie i przesył ropy z Zachodniej Syberii, nie mogą być już uznawane za nietykalne.

Jak uderzyć daleko?

Można powiedzieć, że początkowo Ukraińcy używali dość improwizowanych środków napadu powietrznego. Pojawiły się konstrukcje takie jak UJ-26 Bóbr, których jednak nie można uznać za krok jakościowy. To dłużej działające, skrzydlate środki rażenia zaprojektowane z myślą o lotach dalekiego zasięgu i trafieniach cennych celów w głębi terytorium przeciwnika.

Bóbr i jemu podobne platformy były rozwijane jako odpowiedź na potrzebę przełamywania rosyjskich stref obronnych przy relatywnie niskim koszcie jednostkowym, i od początku 2023 r. były już wykorzystywane do uderzeń na cele w rejonie Moskwy i w innych rejonach głębokiego zaplecza. Niestety udźwig tych środków jest na tyle mały, że wyrządzone straty były niewielkie.

W miarę jak potrzeba rażenia celów coraz dalej od frontu rosła, ukraińscy inżynierowie zaczęli adaptować większe platformy do roli dalekosiężnych, jednorazowych środków uderzeniowych. Przede wszystkim przebudowywano takie samoloty ultralekkie jak Aeroprakt A-22 czy Best Off Skyranger.

Były modyfikowane, by poruszać się bezzałogowo i przenosić relatywnie duże ładunki na dystans przekraczający to, co oferowały wtedy standardowe bezzałogowce. Konwersje te dawały kilka przewag nad używanymi wcześniej - większą nośność, lepszy zasięg i zdolność lotu na niższych prędkościach, co ułatwiało penetrację stref z rozproszoną obroną.

Ukraińskie Tomahawki?

Był to jednak dopiero początek i dziś Ukraińcy posiadają pociski manewrujące własnej konstrukcji, które są w stanie atakować cele za Uralem. Według wyliczeń amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną pociski o zasięgu 2500 km mogłyby porazić około 1945 rosyjskich obiektów o znaczeniu wojskowym. Natomiast gdyby Ukraina dysponowała rakietami sięgającymi do 1,6 tysiąca km, katalog potencjalnych celów zmniejszyłby się do około 1655 obiektów. A taki zasięg mają Tomahawki.

Ukraińcy już teraz mają pociski, które sięgają ponad 1000 km od granic Ukrainy. 30 września 2025 r. Siły Zbrojne Ukrainy oficjalnie potwierdziły, że do uderzenia na zakład Elektrodetal w Karaczewie użyto czterech pocisków R-360 Neptun-MD, które są wersją rozwojową morskich Neptunów, które w swoim debiucie bojowym zatopiły krążownik rakietowy "Moskwa".

Lądowa wersja Neptuna jest o ok. metr dłuższa, ma większą średnicę o ok. 15 cm, a do tego zastosowano w nim nowy zespół napędowy i usterzenie w kształcie litery X. Przede wszystkim jednak masę głowicy bojowej zwiększono do 350 kg. Zmieniony został także system naprowadzania i nawigacji.

Dalekosiężny Flaming

Ukraińcy poinformowali o jeszcze bardziej zaawansowanym pocisku, który może razić ponad 80 proc. rosyjskich instalacji przemysłu naftowego. Flamingo to produkt ukraińskiego sektora prywatnego. Za jego opracowaniem stoi firma Fire Point, startup złożony z inżynierów i menedżerów, który w ciągu kilku lat przekształcił się z niewielkiego warsztatu i biura projektowego w sporego producenta systemów uderzeniowych.

Pocisk manewrujący FP-5 Flamingo ma być bardzo dużą zmianą w kampanii głębokich uderzeń. Ma latać tuż nad powierzchnią, na pułapach rzędu kilkudziesięciu metrów, z wykorzystaniem nawigacji GNSS/INS i profilów lotu zaprojektowanych z myślą o maksymalnym zminimalizowaniu wykrywalności przez radar, a jednocześnie z prędkościami zbliżonymi do prędkości poddźwiękowych pocisków manewrujących.

Pojawiają się informacje o deklarowanym zasięgu rzędu 3000 km i z głowicą o masie przekraczającej tonę. Co jest z kolei olbrzymim przeskokiem. A-22 przy ograniczeniu zasięgu mógł przenosić ładunek o masie do 300 kg. Przy maksymalnym zasięgu ładunek nie przekraczał 150 kg. Głowica o masie 1150 kg może z kolei zrobić poważne szkody. Taka głowica po wybuchu może stworzyć lej o średnicy nawet 20 metrów, a średniej wielkości odłamki mogą zdemolować wszystko w promieniu 300 metrów.

Rosjanie faktycznie mają się czego bać. Zwłaszcza że planowana jest produkcja do kilkunastu pocisków dziennie. Na razie Ukraińcy deklarują produkcję nieprzekraczającą siedem sztuk dziennie. Co ważniejsze, produkcja komponentów jest bardzo rozproszona, dzięki czemu ataki na zakłady produkcyjne nie wpłyną znacząco na produkcję.

Czego nie można powiedzieć o Rosjanach, którzy niemal całą produkcję bomb latających skoncentrowali w kompleksie w Jełabudze w Tatarstanie. Teraz już znajdą się w zasięgu pocisków Neptun-MD i Flamingo. A atak na Jełabugę może poważnie zmienić obraz wojny.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Pół miliona Izraelczyków dziękuje Trumpowi. "To koniec koszmaru"
Pół miliona Izraelczyków dziękuje Trumpowi. "To koniec koszmaru"
Czechy: Przyszły minister miał publikować rasistowskie wpisy
Czechy: Przyszły minister miał publikować rasistowskie wpisy
Małgorzata Manowska po raz trzeci odrzuca wniosek ws. Trybunału Stanu
Małgorzata Manowska po raz trzeci odrzuca wniosek ws. Trybunału Stanu
Shutdown w USA trwa. Trump obiecuje jednej grupie pensje
Shutdown w USA trwa. Trump obiecuje jednej grupie pensje
Polska wołowina na Malediwach? Nowy kierunek eksportu
Polska wołowina na Malediwach? Nowy kierunek eksportu
Intensywne ulewy na Florydzie. Auta pod wodą
Intensywne ulewy na Florydzie. Auta pod wodą
Dziennikarz poszedł do parku dzień po otwarciu. Pokazał jak wygląda
Dziennikarz poszedł do parku dzień po otwarciu. Pokazał jak wygląda
Zięć Trumpa w Strefie Gazy. Pojawił się też na demonstracji w Tel Awiwie
Zięć Trumpa w Strefie Gazy. Pojawił się też na demonstracji w Tel Awiwie
Eksplozja w fabryce amunicji w Tennessee. Nikt nie przeżył
Eksplozja w fabryce amunicji w Tennessee. Nikt nie przeżył
Dramat w Rzeszowie, Wiktor i Maja nie żyją. Nowe ustalenia
Dramat w Rzeszowie, Wiktor i Maja nie żyją. Nowe ustalenia
Kultowa mazda z "M jak Miłość" na sprzedaż. Zawrotna cena
Kultowa mazda z "M jak Miłość" na sprzedaż. Zawrotna cena
Wydarzyło się w sobotę. Marsz PiS, ciała nastolatków i decyzja Trumpa
Wydarzyło się w sobotę. Marsz PiS, ciała nastolatków i decyzja Trumpa
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości