Kryzys paliwowy dotarł do Królewca. Tak Rosjanie zaciskają zęby
Nie jest to kryzys, który skłoniłby ludzi do wyjścia na ulice i obalenia władzy - przyznaje w rozmowie z WP Polak mieszkający w Królewcu. W całej Rosji na stacjach paliw brakuje benzyny lub wprowadza się limity. Zwykli Rosjanie psioczą, ale to znoszą.
Po serii ataków Ukrainy na rafinerie benzyna w Rosji jest reglamentowana na terenie całego kraju - od zachodniej, bałtyckiej enklawy, czyli Królewca po Władywostok na dalekim wschodzie. Rosja, która szczyci się mianem supermocarstwa energetycznego, nie jest w stanie zapewnić paliwa własnym kierowcom. W niektórych regionach, jak np. Krym, jest limit 10–20 litrów na jedno tankowanie. O ile w ogóle udaje się znaleźć benzynę, dostępny bywa tylko diesel.
Przy okazji ceny gwałtownie wzrosły. W hurcie od stycznia paliwo podrożało o ponad 50 proc., osiągając rekordowy poziom i stając się coraz mniej dostępne dla przeciętnych Rosjan. W przeliczeniu na złotówki jest tanio (około 3,20 zł za litr), jednak mieszkańcy Królewca zarabiają 2–3 razy mniej niż Polacy.
Polak z Królewca: jest drogo, moje wydatki rosną
Polak mieszkający w Królewcu relacjonuje sytuację w rozmowie z WP: - Na Łukoilu jest paliwo. Tankowałem wczoraj samochód żony i nie spotkałem się z żadnymi limitami. Rzeczywiście, na stacjach tych gorszych sieci dzisiaj był tylko diesel, ale nie spodziewam się buntu na ulicach, który mógłby obalić władzę – przekazał rozmówca WP.
USA szykują się na wojnę? Jest komentarz eksperta
Podkreśla też, że drożyzna dotyka mieszkańców nie tylko w kontekście paliwa. - W sklepach spożywczych widać drożyznę. Moje wydatki na jedzenie wzrosły o około 60-70 proc. - opisuje.
- Wiele publikacji mediów jest przesadzonych. Jakiś czas temu słyszałem, że w Królewcu nie ma ziemniaków. Owszem są, bez problemu kupuję je na rynku, tyle że teraz jest naprawdę drogo. Kiedyś ziemniaki hurtownicy kupowali w Polsce, a teraz już nie, co miejscowe sklepy odbijają sobie w cenach - podaje przykład.
Niedawno w WP opisywaliśmy, iż nie należy mieć złudzeń, że Rosjanie pod wpływem sankcji zbuntują się przeciwko władzy Kremla. Eksperci zakładają, że nie są do tego zdolni, ewentualnie zniosą dużo więcej.
Putin nie może już ukryć kryzysu benzynowego w Rosji
Na popularnych w królewieckich kanałach Telegrama i w lokalnych mediach społecznościowych pojawiają się dziesiątki zdjęć dystrybutorów z widoczną kartką "brak benzyny". Inne relacje pokazują kolejki na stacjach paliw. Mieszkańcy zwracają uwagę na rosnące ceny i utrudniony dostęp do paliwa, co powiązane jest nie tylko z wcześniejszymi atakami na rafinerie, ale też ograniczoną zdolnością obwodu do samodzielnego zaopatrywania w towary.
Część mieszkańców krytykuje władze za brak przejrzystości i manipulacje cenami. "Nam wkręcają, że deficytu paliwa nie ma. Po prostu kłamią, nawet się nie wstydzą" – pisze Ilja, jeden z mieszkańców Królewca.
Inni reagują z ironią: "Rząd dba o zdrowie Rosjan. Trzeba więcej chodzić pieszo, benzyna i samochody nie są potrzebne!" - pada w odpowiedzi.
Wielu mieszkańców wskazuje też na zmienność cen i lokalne braki paliwa: - Dziś tankowałem 95 na Łukoilu, 67, a nawet 85 rubli za litr, a 16 września było 67,10 – relacjonował Evgenii. Elena odpowiada: - Na Baltneft znów podnieśli cenę benzyny 95 o 50 kopiejek.
Takie doświadczenia wywołują mieszankę frustracji, ironii i poczucia upokorzenia. Rosjanom nie brakuje autoironii: "Pójdę pracować jako rikszarz, jakoś trzeba się utrzymać" - pisze Siergiej. Inni sugerują, że nie można za dużo publicznie narzekać.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: