Ultimatum Trumpa wobec Kremla. Koniec wojny w Ukrainie za 10 dni? Wątpliwe

Po ultimatum prezydenta USA Donalda Trumpa wobec Moskwy komentatorzy spodziewają się zmiany tonu i narzędzi amerykańskiej polityki. Ekspert w dziedzinie polityki Rosji Michał Sadłowski uważa ultimatum za element presji, który ma wzmocnić zakulisowe rozmowy. Jednak wątpi, że to już czas, kiedy Władimir Putin ustąpi.

Donald Trump skrócił swoje ultimatum wobec wojny w UkrainieDonald Trump skrócił swoje ultimatum wobec wojny w Ukrainie
Źródło zdjęć: © Kremlin, x.com | WP
Tomasz Molga

- Ultimatum Donalda Trumpa wobec Moskwy należy traktować przede wszystkim jako element politycznej presji i intensyfikacji zakulisowych rozmów - ocenia w rozmowie z WP Michał Sadłowski z Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską.

To kolejna próba Trumpa, żeby zintensyfikować rozmowy, bo one się cały czas toczą. Ostatnio odbyło się kolejne spotkanie w Stambule, pojawiają się też próby porozumień w sprawach humanitarnych, takich jak wymiana jeńców czy ciał poległych żołnierzy - komentuje ekspert.

I jak podkreśla, styl działania prezydenta USA - "ekstrawagancki i zdecydowany" - ma służyć temu, by sygnały wysyłane przez jego otoczenie przebijały się zarówno do opinii publicznej, jak i do rosyjskich elit. - To jest jasny przekaz: Trump jest gotowy na porozumienie. Oferta amerykańska najprawdopodobniej zakłada, że Rosjanie zatrzymują zajęte terytoria, a USA znoszą część sankcji. I to wszystko - wskazuje Sadłowski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Wyraźna wściekłość" Rosji. Trump wysłał wszystkim ważny sygnał

Przypomnijmy, że Trump zapowiedział w poniedziałek, że nie będzie już czekał 50 dni na zawarcie porozumienia pokojowego między Rosją a Ukrainą. Termin, który sam ogłosił dwa tygodnie temu, ma zostać skrócony do zaledwie 10-12 dni. Jak stwierdził, "brakuje postępów", a Stany Zjednoczone są gotowe użyć kolejnych narzędzi nacisku - w tym sankcji i drakońskich ceł nałożonych na produkty państw współpracujących z Rosją.

We wtorek Trump poszedł o krok dalej i skrócił termin do 10 dni. - Potem nałożymy sankcje i cła. Nie wiem, czy to wpłynie na Rosję, czy nie, bo on (Putin) oczywiście chce Ukrainy - powiedział Trump.

Ultimatum Trumpa. Czy Putin się ugnie?

Termin pierwszego ultimatum Trumpa upływał 2 września 2025 r. (licząc dokładnie 50 dni od 14 lipca). Według zapowiedzi prezydenta do tego dnia Ukraina i Rosja powinny osiągnąć porozumienie, w przeciwnym razie, jak twierdził, USA "narzucą własne warunki pokoju". Natomiast skrócone ultimatum Trumpa kończy się 9 sierpnia.

Sadłowski zaznacza jednak, że nie jest jasne, czy Kreml traktuje te sygnały poważnie. Jego zdaniem istnieją przesłanki, że Putin i jego otoczenie nadal uważają, iż czas gra na ich korzyść.

- Rosja ma przewagę materiałową, surowcową i potencjał ludnościowy, może kontynuować wojnę. Kreml wykorzystuje też niekonsekwencję polityki Zachodu. Putin gra więc nie o kilka regionów, lecz o całą Ukrainę - podkreśla.

- Wiele sygnałów z rosyjskiego aparatu władzy wskazuje, że Putin mógłby się ugiąć tylko w obliczu katastrofy gospodarczej lub groźby utraty władzy. Tymczasem w tym roku nie widać przesłanek aż tak głębokiego kryzysu - nawet jeśli przemysł zaczyna wykazywać słabnięcie. Putin może rozważyć zamrożenie konfliktu jedynie wtedy, gdy uzna, że jego reżim staje się niestabilny. Na razie takiego poczucia zagrożenia nie dostrzega - podsumowuje Sadłowski.

Czas mija, co może zrobić Trump?

Co może się wydarzyć w połowie sierpnia? - Na pewno dobiega końca pierwszy etap polityki Trumpa wobec Rosji, który miał opierać się na gospodarczym resecie i ostentacyjnym dystansie wobec dotychczasowych strategii USA - ocenia w rozmowie z WP amerykanista Rafał Michalski.

Skoro wcześniejsza strategia nie przyniosła żadnych korzyści, prezydent przechodzi do twardszych środków - dodaje.

Trump już w lipcu zagroził nałożeniem 100-proc. ceł na rosyjski eksport. Ich rozszerzeniem mają być tzw. sankcje wtórne, czyli gospodarcze represje wobec państw importujących rosyjską ropę i gaz. Choć konkretów brak, eksperci wskazują, że może chodzić o narzędzia z ustawy senatora Lindseya Grahama - tej, która przewiduje nawet 500-proc. cła na kraje handlujące z Rosją.

Jak zauważa Michalski, projekt powstał wcześniej, ale do tej pory nie trafił pod głosowanie z powodu niechęci republikanów, by uderzyć w kraje, z którymi USA chcą raczej poprawiać relacje.

- Pytanie, kto w administracji Białego Domu miałby odpowiadać za wywarcie presji na Kreml? - zastanawia się Michalski. Ekspert uważa, że kluczowe role przypadną prawdopodobnie sekretarzowi stanu USA Marco Rubiosekretarzowi skarbu Scottowi Bessentowi.

Ten ostatni w Senacie zarzucił administracji poprzedniego prezydenta USA Joe Bidena "zbyt słabe sankcje na starcie wojny", choć nie podał szczegółów. Jak przypomina ekspert, dziś wartość wymiany handlowej USA-Rosja spadła do 10 proc. poziomu sprzed wojny, więc nowe restrykcje musiałyby być wymierzone nie tylko w Rosję, ale także w jej partnerów.

Zdaniem amerykanisty pierwsza kadencja Trumpa pokazała, że nawet jeśli prezydent był skłonny do dialogu z Kremlem, to nie ignorował opinii współpracowników. Sankcje z 2018 r., a w tym roku kontynuacja sprzedaży broni dla Ukrainy były pomysłami jego gabinetu, nie zaś osobistymi decyzjami.

Aktualnie sytuacja wygląda nieco inaczej - amerykańskie struktury odpowiedzialne za działania cybernetyczne i wywiadowcze wobec Rosji zostały w lutym wygaszone w ramach polityki "resetu".

W 2018 r. sankcje wystosowano wobec konkretnych rosyjskich firm oraz oligarchów. W tamtym okresie - o czym wiemy - Departament Obrony i wywiad USA prowadziły szereg programów wymierzonych w Moskwę. Chociażby za pośrednictwem Cyber Command. W lutym tego roku zawieszono działania ofensywne Cyber Command przeciwko rosyjskim celom. Być może w ramach nowych sankcji to powróci? Tu możemy tylko spekulować - uważa Michalski.

Jak zareaguje Moskwa? Rzecznik Kremla nazwał wypowiedzi Trumpa "poważnymi" i zapowiedział, że Putin może je skomentować, "jeśli uzna to za stosowne".

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Zaczęli jednocześnie wyprzedzać. Tragedia na drodze w Stanowicach
Zaczęli jednocześnie wyprzedzać. Tragedia na drodze w Stanowicach
Litwa alarmuje: rośnie presja z Białorusi
Litwa alarmuje: rośnie presja z Białorusi
Śmierć na papierze. Niepokojące zjawisko w Szwecji
Śmierć na papierze. Niepokojące zjawisko w Szwecji
Wenezuela prosi o pomoc Putina. Zdecydowana reakcja Rosji
Wenezuela prosi o pomoc Putina. Zdecydowana reakcja Rosji
Śmiertelny wypadek. 48-latek potrącony przez ładowarkę
Śmiertelny wypadek. 48-latek potrącony przez ładowarkę
Halloweenowy żart, czy przesada? Ogłoszenie o "zajęciu komorniczym"
Halloweenowy żart, czy przesada? Ogłoszenie o "zajęciu komorniczym"
Dramatyczna relacja z cmentarza. "Przy śmietnikach ktoś zostawił niepełnosprawną"
Dramatyczna relacja z cmentarza. "Przy śmietnikach ktoś zostawił niepełnosprawną"
Rosjanie zabili tam 300 osób. Okupanci odbudowali mariupolski teatr
Rosjanie zabili tam 300 osób. Okupanci odbudowali mariupolski teatr
Najpierw deszcz i śnieg. Potem duża zmiana w pogodzie
Najpierw deszcz i śnieg. Potem duża zmiana w pogodzie
"Będą jeszcze mocniejsze". Iran się odgraża ws. obiektów nuklearnych
"Będą jeszcze mocniejsze". Iran się odgraża ws. obiektów nuklearnych
Eksplozja znicza w Koninie. Świadkowie w szoku
Eksplozja znicza w Koninie. Świadkowie w szoku
Drony nad bazą Kleine-Brogel. Belgia alarmuje po raz kolejny
Drony nad bazą Kleine-Brogel. Belgia alarmuje po raz kolejny
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości