Polska aresztowała Ukraińca podejrzanego o wysadzenie Nord Stream 2. Dla wielu jest bohaterem
Polska nie miała innego wyjścia, jak zatrzymać ukraińskiego nurka poszukiwanego przez Niemcy, a próby "oszukania" ich służb wywołałyby skandal - uważa dr Anna Grabowska-Siwiec, była funkcjonariuszka ABW. W rozmowie z WP komentuje wątpliwości wokół zatrzymania Wołodymyra Z., podejrzewanego przez niemiecką prokuraturę o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream 2.
We wtorek ziarno wątpliwości wobec reakcji polskich organów zasiał Maciej Wąsik, europoseł PiS. Jego zdaniem Polska nie powinna pomagać w skazaniu człowieka, który mógł uderzyć w machinę wojenną Władimira Putina skuteczniej niż unijne sankcje czy dyplomatyczne deklaracje. "Nie wiem, czy ten człowiek rzeczywiście to zrobił, ale jeśli to on, to zerwał z uzależnieniem Europy od rosyjskiego gazu" - napisał na portalu X. I w swoim stylu zarzucił, że ekipa Donalda Tuska pomaga Niemcom.
Przypomnijmy, że zniszczony we wrześniu 2022 r. gazociąg Nord Stream 2 był przedsięwzięciem biznesowym Gazpromu oraz kilku niemieckich spółek. Doszło do zatrzymania dostaw gazu do Niemiec. Dlatego to niemieckie organy wszczęły śledztwo, a ich służby ruszyły tropem wykonawców sabotażu. O podłożenie ładunków niemieckie służby podejrzewają obywatela Ukrainy Wołodymyra Z. - wybitnego nurka. Został on zatrzymany w Pruszkowie koło Warszawy, a środę sąd w Warszawie zdecydował o aresztowaniu mężczyzny na siedem dni.
Mjr dr Anna Grabowska-Siwiec, emerytowana funkcjonariuszka kontrwywiadu ABW, wskazuje, że decyzja o zatrzymaniu wynikała z międzynarodowych zobowiązań. - To kwestia wiarygodności wobec naszych partnerów. Polskie służby musiały wykonać ruch, inaczej godziłoby to w sens współpracy Polski i Niemiec, będących w jednym sojuszu. Inne działanie byłoby niedopuszczalne i wprost sprzeczne z prawem, bo zatrzymanie odbyło się na podstawie europejskiego nakazu - tłumaczy rozmówczyni WP, która dziś jest wykładowcą Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku.
"Milczeć i bić się w pierś". Minister ostro do Niemców ws. Nord Stream
Burza o zatrzymanie Ukraińca. Polska współpracuje z Niemcami
Była funkcjonariuszka dodaje, że Polska nie może pozwolić sobie na podważanie mechanizmów współpracy kontrwywiadowczej. - Gdybyśmy "oszukali" Niemców, oni i tak by się o tym dowiedzieli. Co więcej, w sytuacji, gdybyśmy to my potrzebowali ich pomocy, na przykład w przypadku innego aktu sabotażu dotyczącego Polski, nie moglibyśmy już na nią liczyć - mówi dalej Grabowska-Siwiec.
Podkreśla przy tym, że w Polsce toczy się obecnie wiele postępowań dotyczących działalności rosyjskiej "agentury proxy" - od podpaleń po próby sabotażu infrastruktury. - Większość z tych spraw udaje się prowadzić właśnie dzięki współpracy międzynarodowej, w tym z niemieckimi służbami. Polska nie jest aż taką potęgą kontrwywiadowczą, by mogła obyć się bez tej pomocy - zaznacza ekspertka.
Przecież wspieramy Ukrainę w wojnie z Rosją. Ja bym go traktował jak żołnierza, który wykonał zadanie. Jeśli rzeczywiście wysadził kremlowski rurociąg, którym Putin zasysał pieniądze na wojnę, to zrobił Europie przysługę. Teraz na wniosek wkurzonych Niemców mielibyśmy aresztować takiego człowieka? Jeśli nie ma mocnych dowodów, nie wydałbym go Niemcom. Jeśli takie dowody są, tym bardziej odmówiłbym ekstradycji
Operacja "Średnica". Jak rozwalono gazociąg?
Wołodymyr Z., 44-letni instruktor nurkowania, miał być kluczową postacią w wykonaniu akcji sabotażowej. Według ustaleń niemieckich służb to główny nurek operacyjny odpowiedzialny za podłożenie ładunków na trzech nitkach gazociągu Nord Stream. Mężczyzna po zatrzymaniu nie przyznał się do zarzutu.
Obrońca Wołodymyra Z., adwokat Tymoteusz Paprocki, przekazał dziennikarzom, że jego klient nie może być karany za ewentualne działania podejmowane w czasie wojny w Ukrainie, jeśli polegały one na niszczeniu rosyjskiej infrastruktury gazowej.
Już raz Wołodymyr Z. uniknął zatrzymania w Polsce. 21 czerwca 2024 r. niemieckie władze przesłały do Polski ENA wobec nurka. Próba zatrzymania zakończyła się jednak fiaskiem. Mężczyzna miał przekroczyć granicę polsko-ukraińską w samochodzie oznaczonym tablicami dyplomatycznymi ambasady Ukrainy w Warszawie.
Jak tłumaczyła Prokuratura Krajowa, nazwisko Ukraińca nie znajdowało się w bazie osób poszukiwanych Straży Granicznej, co umożliwiło mu swobodne przekroczenie granicy. Jednak - jak opisywał tygodnik "Der Spiegel" - w niemieckich służbach dominowało przekonanie, że polskie władze celowo sabotowały akcję, chroniąc podejrzanego przed ekstradycją.
Niemieccy prokuratorzy ustalili, że Serhij K., były oficer ukraińskiej służby SBU i kapitan armii ukraińskiej, był głównym organizatorem akcji sabotażowej wymierzonej w Nord Stream 2. Po odejściu z armii działał w sektorze prywatnym, pozostając aktywnym w stowarzyszeniu rezerwistów służb bezpieczeństwa.
Operacja "Średnica" została przeprowadzona przez ośmioosobową grupę: organizatora, sternika jachtu, czterech nurków i eksperta od materiałów wybuchowych. Zespół wykorzystał jacht "Andromeda", wynajęty w Rostocku na fałszywe dokumenty. Sabotażyści przez blisko trzy tygodnie przemieszczali się po wodach Bałtyku przez Rügen do Bornholmu, gdzie dokonali ataku.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski