Zniszczenie Nord Stream. "Nie zapomnimy tego Polsce"
Wołodymyr Ż., podejrzany o wysadzenie gazociągu Nord Stream miał wyjechać z Polski do Ukrainy samochodem z dyplomatycznymi tablicami rejestracyjnymi - wynika ze śledztwa niemieckich i duńskich mediów. "Nie zapomnimy tego Polsce" - mówią źródła w niemieckich służbach.
29.08.2024 | aktual.: 30.08.2024 00:25
Dziennikarze "Der Spiegel", ZDF i Duńskiego Radia ustalili, że Wołodymyr Ż., podejrzany przez niemieckich śledczych o zniszczenie gazociągu Nord Stream, mógł zostać ostrzeżony przez polskie służby o zamiarze aresztowania go.
Zespół reporterów ustalił, że mężczyzna - tuż przed wydanie nakazu aresztowania - przebywał nawet w Berlinie na wakacjach, skąd nie niepokojony wrócił do domu w Pruszkowie. Dziennikarze ustalili to wszystko na podstawie danych logowania telefonu Ż. i jego rodziny, z którą podróżował.
Mężczyzna przebywał już jednak w Polsce, w związku z czym nakaz aresztowania został przesłany polskiej prokuraturze 21 czerwca. Źródła ze służb przekazały dziennikarzom, że polska prokuratura zasygnalizowała Niemcom, że - zgodnie z wymogami prawa UE - Ż. zostanie czym prędzej aresztowany. Nic się jednak w tej kwestii nie wydarzyło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Temat zatrzymania Ż. miał być poruszony także podczas polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych. Niemcy mieli usłyszeć, że "Polska nie ma zamiaru w tym uczestniczyć". Tygodnik podaje, że stanowisko Warszawy "bardzo rozwścieczyło" niemieckie władze. Berlin zakłada ponadto, że "polskie władze mogły nawet ostrzec Ukraińca". Sytuację komentują także, źródła zbliżone do kręgów bezpieczeństwa, które zapewniają, że "nie zapomną tego Polsce".
Ż. ucieka do Ukrainy
Tygodnik podaje ponadto, że Ż. przekroczył ukraińską granicę 6 lipca o godz. 6.20 rano. Informatorzy podkreślą, że na korytarzach niemieckich służb powtarzano zasłyszane od polskich kolegów: "Dlaczego mamy go aresztować? Jest dla nas bohaterem!".
Uwagę niemieckich służb zwraca jednak okres między 26 a 28 czerwca. To wtedy, żona Ż. miała dokonać rezerwacji wakacji w Kopenahadze - w tym samym miejscu, gdzie wypoczywali przed rokiem. 28 czerwca rezerwacja została jednak anulowana.
Parę dni później poszukiwany był już jednak w Ukrainie. "Der Spiegel" powołując się na źródła z kręgów bezpieczeństwa, informuje, że mężczyzna przekroczył granicę samochodem należącym do ukraińskiej ambasady w Warszawie, który posiadał dyplomatyczne tablice rejestracyjne.