Tym ruchem PiS zaskoczył wszystkich
Nie milkną komentarze ws. poparcia Czesława Bieleckiego przez PiS na urząd prezydenta Warszawy. Dlaczego partia postawiła na kogoś spoza szeregów, kto dodatkowo otwarcie krytykował Jarosława Kaczyńskiego? Zdaniem niektórych politologów świadczy to o poważnych problemach wewnątrz partii. Być może również o tym, że Kaczyński odpuszcza sobie wybory samorządowe, by wzmocnić partię przed wyborami parlamentarnymi. Politolog dr Agnieszka Kasińska-Metryka uważa, że może właśnie dlatego w wielu miastach PiS wystawił kandydatów mało znanych. Nawet tych z drugiego czy trzeciego szeregu.
24.09.2010 | aktual.: 14.01.2011 16:16
O pomyśle poparcia Czesława Bieleckiego jako kandydata na urząd prezydenta Warszawy prof. Staniszkis pisała w felietonie dla Wirtualnej Polski. Według prof. Staniszkis Czesław Bielecki ma realną szansę na wygraną z Hanną Gronkiewicz-Waltz.
- Mam wrażenie, że decyzja PiS o poparciu Bieleckiego świadczy o poważnych problemach wewnątrz partii – mówi politolog dr Agnieszka Kasińska-Metryka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Dodaje, że ze zdziwieniem przyjęła kandydatów zgłoszonych przez PiS w wielu innych miastach. Na przykład Krakowa, gdzie o fotel prezydenta ubiega się Andrzej Duda. – To nie jest osoba dobrze znana opinii publicznej, ma więc małe realne szanse w starciu z zasłużonym dla Krakowa prof. Jackiem Majchrowskim – mówi politolog. Dziwi ją, że PiS stawia na osoby nawet mało znane politologom.
Czyżby więc PiS chciało odpuścić sobie wybory samorządowe i skoncentrować się na parlamentarnych? Być może bardziej realny jest inny scenariusz. Taki, że PiS zwyczajnie nie ma kogo wystawić.
- W tej chwili liczy się przede wszystkim utrzymanie całości PiS, wzmocnienie partii przed wyborami parlamentarnymi, nawet kosztem przegranej w niektórych miastach w wyborach samorządowych – mówi Kasińska-Metryka. Jej zdaniem nominacja części znanych polityków PiS, wzmacniałaby konkretną frakcję wewnątrz partii. A Jarosław Kaczyński zdaje się nie mieć zamiaru wskazywania na konkretną grupę.
Tym bardziej, że to wybory parlamentarne, a nie samorządowe uchodzą za decydującą rozgrywkę. Do tego czasu Kaczyński musi zniwelować wewnętrzne podziały, które odbijają się na sondażach. Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni PiS stracił dziewięć punktów procentowych. Wzmacniając tym samym pozycję PO i SLD.
Krytykował Kaczyńskiego, a teraz…
Część mediów zastanawia się jak to możliwe, że PiS postawił na Czesława Bieleckiego. Nie dość, że kandydata formalnie nie związanego ze strukturami partii, to jeszcze niegdyś otwarcie krytykującego Jarosława Kaczyńskiego. „Tusk jest względnie dobrym premierem, gdy Kaczyński okazał się bezwzględnie złym”, czytamy dawną wypowiedź Bieleckiego dla „Rz”.
Dziennik przypomina też sytuację sprzed 13 lat, kiedy w sejmowej restauracji Hawełka Bielecki zgotował Jarosławowi Kaczyńczyńskiemu awanturę. Bielecki miał zwymyślać wtedy Kaczyńskiego m.in. od „tłustych Żydów”. Podobno dlatego, że Kaczyński nie chciał spełnić jakiejś prośby Bieleckiego. Sam zainteresowany, w rozmowie z gazetą, mówi, że sprzeczki nie było. A całe wydarzenie określa mianem „przekomarzania się polskiego Żyda z osobą całkowicie wyzutą z antysemickich emocji”.
Kasińska-Metryka ostrożnie wypowiada na temat poparcia dla Bieleckiego. – Myślę, że PiS zabrakło odpowiedniej kadry – mówi politolog . I zaznacza, że nie chce przez to powiedzieć, że PiS odpuścił sobie wybory w Warszawie, ale - zauważa - na pewno nie wystawił kandydata będącego realnym zagrożeniem dla pozycji urzędującej prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. To może dziwić. Tym bardziej, że samo panowanie w stolicy jest już łakomym kąskiem. Dla niektórych okazało się też trampoliną do sukcesu. Doświadczył tego Lech Kaczyński, który po trzech latach rządów w stolicy, zasiadł w fotelu prezydenta kraju.
To nie rozwiązuje jednak problemu, dlaczego uchodzący za nieznoszącego sprzeciwu Jarosław Kaczyński, postawił na Bieleckiego, który go kiedyś krytykował.
– Zrobił tak, bo chciał kandydata spoza kręgów PiS. Żeby nie było jeszcze większego podziału wewnątrz partii – mówi Kasińska-Metryka. Jej zdaniem prezes woli trzymać wszystkich w szachu, zamiast pozwolić na kształtowanie się formacji, które miałyby realne szanse na odłączenie się i stworzenie alternatywnych partii. Tym bardziej trudno byłoby mu poprzeć liberałów, których ostatnio tak otwarcie krytykował.
Sojusz się pnie
Mimo iż wybory przypadają dopiero na listopad, media już typują zwycięzców. W sondażu na prezydenta Warszawy "Gfk Polonia" dla "Rz" wygrywa Hanna Gronkiewicz-Waltz z 57-procentowym poparciem. Dużo gorzej Czesław Bielecki (12%), typowany na głównego rywala kandydatki PO. Czy to oznacza, że wbrew spekulacjom, największe szanse na zajęcie drugiego miejsca ma Wojciech Olejniczak?
- Zarówno PiS jak i PO działają na korzyść SLD. Myślę, że Olejniczak będzie miał niezły wynik, mimo iż na pewno nie zagrozi Bieleckiemu – mówi Kasińska-Metryka. Politolog nie wyklucza, że Olejniczak ostatecznie wyprzedzi Bieleckiego.
Niektórzy politycy PiS podkreślają jednak erudycję Bieleckiego i spekulują, że dzięki elokwencji i fachowej wiedzy „zetrze on Hannę Gronkiewicz-Waltz na miazgę”. Tak donosi m.in. „Rz”. – Przede wszystkim wybory te nie są starciem erudytów. Wykonywany zawód nie predestynuje Bieleckiego do tego, żeby mieć przewagę. Ponadto niektóre kontrowersyjne pomysły Bieleckiego mogą sprawiać, że już na wstępie będzie miał on swoich przeciwników – mówi politolog.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska