Tylko w WP. Mogła pomóc opozycji zerwać kworum, ale tego nie zrobiła. Nam zdradza, dlaczego
A jednak. Sejm przegłosował zmiany w ustawie o KRS oraz o ustrojów sądów. Doszło do tego mimo prób zablokowania głosowania przez opozycję, która - w większości - nie wzięła w nim udziału. Ale nie wszyscy. Przeciw było pięciu posłów - dwóch z PO i trzech z koła Republikanie. To właśnie "dzięki" nim rządzący zapewnili sobie ustawowe kworum 230 posłów. W rozmowie z nami przewodnicząca koła, posłanka Anna Siarkowska, ujawniła powody swojej decyzji.
13.07.2017 | aktual.: 13.07.2017 13:59
Nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa przewiduje m.in. wygaszenie kadencji 15 członków Rady będących sędziami. Dziś wybierają ich środowiska sędziowskie. Według nowej ustawy, ich następców wybierze Sejm. Zmiany wywołały kontrowersje. Opozycja alarmuje, że to koniec państwa prawa i trójpodziału władzy w Polsce.
Przebieg głosowania stał się punktem sporu między ugrupowaniami opozycyjnymi. Nowoczesna wytykała Platformie udział ich dwóch posłów w głosowaniu, ci zaś bronili się, mówiąc, że ich błąd nie miał wpływu na wynik głosowania.
I słusznie, wynik mogły zmienić dopiero kolejne trzy osoby nie biorące w nim udziału. Na przykład trzy posłanki trzyosobowego koła Republikanów - Magdalena Błeńska, Małgorzata Janowska i przewodnicząca - Anna Siarkowska. Wszystkie jednak zagłosowały. Przeciw. Postanowiliśmy zapytać, dlaczego.
"Obowiązkiem posła jest głosować"
- Uważam, że reforma sądów jest potrzebna, ale wszystkie reformy muszą być wprowadzane z głową. Upolitycznienie sądów nie jest rozwiązaniem wobec choroby, która toczy polskie sądownictwo. PiS zachowuje się tak, jakby sądził, że będzie rządził zawsze. Wystarczy, żeby zmieniła się władza, np. przyjdzie lewica, i to ona będzie miała pod kontrolą sądy. Uważam, że trzeba patrzeć perspektywicznie, a nie tak krótkowzrocznie - tłumaczyła w rozmowie z nami Siarkowska.
Dlaczego więc nie przyłączyła się do opozycji i nie wstrzymała się od głosu? - Obowiązkiem posła jest głosować. Nie rozumiem pytań stawianych w tę stronę. Od samego początku kadencji pokazuję, że nie biorę udziału w bojkotach. Tak samo zachowałam się 16 grudnia, kiedy też głosowałam, i tak samo było na początku kadencji, kiedy byłam jeszcze w klubie Kukiz'15, przy głosowaniu nad członkiem TK - przypomniała posłanka.
W ocenie Siarkowskiej niewzięcie udziału w środowym głosowaniu i tak by nic nie dało. - Nie byłoby kworum, ale na następnym posiedzeniu ustawa i tak byłaby uchwalona - przekonywała. - To byłby tylko przytyczek dany PiS-owi w nos. Takie działanie mi się kojarzy z najgorszymi czasami liberum veto. Zrywanie Sejmu to nie jest żadne rozwiązanie. Poseł ma trzy możliwości: zagłosować "za", przeciw i się wstrzymać. I ja w ramach sprawowania mandatu z tych możliwości korzystam - dodała.
Siarkowska przyznała, że stanowisko w sprawie głosowania było wcześniej w Republikanach uzgadniane. Podkreśliła jednak, że w klubie nie ma mowy o czymś takim jak dyscyplina.
Posłanka zdradza, o czym rozmawiała z Suskim
W rozmowie z WP posłanka odniosła się również do doniesień tygodnika "Wprost", który twierdzi, że to poseł PiS Marek Suski przeciągnął w ostatniej chwili posłanki Republikanów na stronę władzy.
- To niepoważne dziennikarstwo. Osoba, która pisała ten materiał nawet nie raczyła do mnie zadzwonić, żeby zapytać jak było naprawdę. Pan poseł Suski, owszem, podszedł do nas. Rozmawiał na temat poparcia przez Republikanów zmian w zakresie wprowadzenia opłaty paliwowej. Jedyne, co usłyszał, to to, że nie ma takiej opcji. O żadnych innych sprawach nie było mowy. Rozmowa była prowadzona na korytarzu, bez żadnych tajemnic - wyjaśniła Siarkowska.
I podsumowała: - Dziwię się, że niektóry dziennikarze nie szanują swojego zawodu. Na pierwszym miejscu powinno być sprawdzanie źródeł. Jest niepoważne, że ktoś pisze artykuł, a nie dzwoni do osób zainteresowanych. A ja dowiaduję się o czymś z internetu. To szerzenie dezinformacji.
Przeczytaj również: Zaskakujące słowa b. rzecznika Ziobry. Niechcący zdemaskował jego plan