"Twierdza" w Wuhłedarze upadnie? Generał wskazuje na "jedyny ratunek" dla Ukrainy

- To będzie klęska, której się chyba nie uniknie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak w kontekście ewentualnego zdobycia Wuhłedaru przez Rosjan. Były dowódca Wojsk Lądowych wskazuje, że Ukraińcom może zabraknąć wojska. Zdaniem byłego szefa BBN gen. Stanisława Kozieja punkt ciężkości dla Ukrainy leży jednak gdzie indziej.

Wuhłedar, zdjecie z marca 2024 roku
Wuhłedar, zdjecie z marca 2024 roku
Źródło zdjęć: © PAP | AA/ABACA

Brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało w środę, że rosyjskie wojska poczyniły dalsze postępy w okolicach Wuhłedaru w południowo-wschodniej Ukrainie i jest wysoce prawdopodobne, że obecnie zagrażają miastu z trzech stron. Również Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w codziennej analizie sytuacji na froncie przekazał, że Rosjanie prowadzą natarcie od północno-wschodniej i południowo-zachodniej strony Wuhłedaru, aby okrążyć ukraińskie wojska.

Szef obwodowych władz wojskowych tego regionu Wadym Fiłaszkin podał, że wojska rosyjskie nie zdołały jeszcze zdobyć miasta, a nawet nie dotarły na jego obrzeża. W podobnym tonie wypowiadał się też szef Rady Rezerwistów Wojsk Piechoty Sił Zbrojnych Ukrainy Iwan Tymoczko, przekazując: - Siły rosyjskie robią pewne postępy, ale nie chciałbym, żeby mówiono o tym jako o okrążeniu Wuhłedaru - stwierdził, potwierdzając jednak, że "walki wokół miasta i walki o miasto są bardzo ciężkie".

Czy Wuhłedar - "twierdza", której Ukraina broni od prawie dwóch lat - upadnie? Zdaniem byłego dowódcy Wojsk Lądowych, gen. Waldemara Skrzypczaka, Ukraińcy nie mają w tej chwili przygotowanych pozycji, które pozwalałyby im prowadzić operację obronną w szerokim zakresie, a do tego nie byli przygotowani na to, że Wuhłedar będzie przedmiotem ataku Rosjan.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Na północ od Wuhłedaru znajduje się miejscowość Pokrowsk. Rosjanie w tej chwili prowadzą - wydaje się - operację okrążającą, która ma na celu zdobycie obu tych miejscowości. Zanosi się na to, że obydwie miejscowości zostaną zdobyte. Ukraińcy będą musieli się wycofać, a to otworzy z kolei drogę armii rosyjskiej do Zaporoża - mówi gen. Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską. I dodaje: - Ukraińcy nie mają innego wyjścia, bo zostaną rozbici - albo dadzą się okrążyć i niszczyć, albo wycofają się z miasta i oddadzą je Rosjanom.

Wuhłedar jak Bachmut, Awdijiwka i Pokrowsk

Jak wskazuje generał, "Wuhłedar ma takie samo znaczenie, jak wcześniej Bachmut, Awdijiwka czy teraz Pokrowsk".

Są to miasta kluczowe do tego, żeby Rosjanie mogli zwieńczyć sukcesem zdobycie Donbasu - mówi generał.

- To będzie klęska, katastrofa, której się chyba nie uniknie, bo Ukraińcy nie mają teraz odwodowych sił, którymi mogliby obronę wzmocnić. Mocno angażują się na kierunku kurskim, więc wydaje się, że zabraknie im wojska - zwraca uwagę gen. Skrzypczak.

Jak wymienia były dowódca Wojsk Lądowych, "Rosjanie w tej chwili prowadzą nie tylko operacje w Wuhłedarze, ale też w Pokrowsku, Bachmucie, Awdijiwce, Łymaniu".

Uaktywnili większość nowych kierunków ataków, co jest istotą operacji, która ma teraz miejsce. Nie zajmują się specjalnie Kurskiem, na który my tak bardzo zwracamy uwagę - mówi.

Widok z lotu ptaka na zniszczony Wuhłedar
Widok z lotu ptaka na zniszczony Wuhłedar© Getty Images | 2023 Libkos

"Nadchodzi jesień. To jedyny ratunek dla armii ukraińskiej"

Zapytany o to, w jaki sposób ewentualne zdobycie Wuhłedaru wpłynęłoby na dalszy przebieg wojny w najbliższym czasie, gen. Skrzypczak odpowiada:

- Zostały dwa miesiące do jesieni, która zatrzyma działania bojowe. W zasadzie w tej chwili jedynym ratunkiem dla armii ukraińskiej jest to, że spadną deszcze i aktywność armii rosyjskiej zostanie ograniczona. Na to mogą liczyć Ukraińcy, biorąc pod uwagę, że nie mają już nowych odwodowych sił, które mogłyby uderzyć, przyjść do obrony, co widać wyraźnie po tym, co dzieje się w Wuhłedarze, na kierunku pokrowskim i na innych wcześniej wspomnianych kierunkach. Rozproszyli swoje siły, część wojsk wysłali na Kursk.

- Z wojskowego punktu widzenia pozostaje dla mnie zagadką, że Rosjanie nie próbują wyprzeć Ukraińców z regionu Kurska - mówi gen. Skrzypczak. - Czyli uważają, że to nie ma dla nich wielkiego strategicznego znaczenia - niech się Ukraińcy biją, niech media tym żyją, a oni gdzie indziej uaktywnili nowe kierunki, które Ukraińców zaskoczyły - podsumowuje wojskowy.

"Sytuacja zupełnie inna niż przed operacją kurską"

W inny sposób sytuację pod Wuhłedarem komentuje gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

- W Donbasie trwa bitwa, w której inicjatywę ma Rosja, ale Ukraińcy nie są na straconej pozycji. Zmiany frontu w tę i w drugą stronę zawsze są możliwe. Być może Rosjanie znowu uzyskają sukces terenowy w wyniku swojej operacji, ale on jest okupiony tak ogromnymi stratami, w szczególności ludzkimi, ale i sprzętowymi, że na dłuższą metę taka metoda prowadzenia wojny i operacji dla Rosji nie jest opłacalna - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zapytany o to, czy sytuacja, w której teraz znalazło się ukraińskie wojsko i ewentualne zdobycie przez Rosjan Wuhłedaru byłoby dużym ciosem dla Ukrainy, odpowiada:

- Ja bym tak tego nie rozpatrywał. Ukraina ponosi ogromne ciosy w tej wojnie, chociażby w wyniku zmasowanych ataków rakietowych i dronowych na miasta, infrastrukturę. Myślę, że to jest dla Ukrainy bardziej niebezpieczne i może nieść za sobą gorsze konsekwencje, zwłaszcza w kontekście nadchodzącej zimy. Punkt ciężkości dla Ukrainy, moim zdaniem, leży jednak bardziej w powstrzymywaniu ataków rakietowych na główne obiekty infrastrukturalne i miasta, niż w przebiegu samej bitwy w Donbasie - podkreśla.

Odnosząc się do kwestii terytorialnych, gen. Koziej wskazuje, że "jest to równoważone w dużym stopniu przez fakt, że Ukraina okupuje także część terytorium Rosji". - I to, że Rosja zdobyła parę kilometrów terenu w samym Donbasie, jest mniej istotne niż to, że do tej pory nie może wypędzić Ukraińców ze swojego terytorium. To jest dla obywateli Rosji trudny orzech do zgryzienia, że Władimir Putin nie jest w stanie odzyskać utraconego terytorium i nie wynagradza tego podnoszenie na duchu faktem, że zdobył jakąś ukraińską miejscowość - zaznacza gen. Koziej.

Były szef BBN dodaje, że "sytuacja jest dzisiaj zupełnie inna, niż była przed operacją kurską armii ukraińskiej".

- Front lądowy między Rosją a Ukrainą jest mimo wszystko bardziej zrównoważony, niż był jeszcze niedawno, chociaż Rosja oczywiście ma cały czas inicjatywę, ale okupioną wielkimi stratami - podkreśla generał.

"Zdobycie Wuhłedaru będzie okupione także dużymi stratami"

Według gen. Kozieja "ważne jest to, co dzieje się w powietrzu - zarówno rosyjskie ataki na Ukrainę przed zimą, jak i ukraińskie ataki na zaplecze rosyjskie - magazyny broni i logistykę, które w dłuższej perspektywie wyczerpują zdolności ofensywne Rosji".

- Ważne jest, aby Ukraina mogła równoważyć rosyjskie ataki z wykorzystaniem zachodniej broni dalekiego zasięgu, o co od dawna się upomina. Najwyższa pora, aby Zachód zniósł ograniczenia, by wojna była bardziej zrównoważona. W tej chwili agresor ma przewagę tylko dlatego, że Zachód ponakładał ograniczenia na użycie broni, którą dostarcza Ukrainie - podkreśla gen. Koziej.

Podsumowując sytuację w Wuhłedarze, gen. Koziej mówi, że "nie przeceniałby sukcesów rosyjskich w Donbasie wiążących się ze zdobyciem jakiegoś terytorium".

To w sensie strategicznym dla Rosji nie są zwycięstwa. Koszty i zyski w tym przypadku się nie równoważą. Zdobycie Wuhłedaru na pewno będzie okupione dużymi stratami. Na pewno byłaby to jednocześnie strata dla Ukrainy, ale nie o wielkim znaczeniu strategicznym - dodaje.

Aleksandra Wieczorek, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski