Trump znów prezydentem? "Destabilizujące znaczenie dla porządku światowego"

Donald Trump ma spore szanse, by znów zostać prezydentem USA. Wśród celów ma wyprowadzenie USA z NATO i skupienie się na wewnętrznych problemach, a nie Ukrainie. - Prezydentura Trumpa będzie mieć destabilizujące znaczenie dla USA, ale i dla porządku światowego - ocenia w rozmowie z WP dr Marcin Zaborowski.

Donald Trump liczy na ponowne zostanie prezydentem USA
Donald Trump liczy na ponowne zostanie prezydentem USA
Źródło zdjęć: © East News | Matt Rourke
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Donald Trump ponownym prezydentem USA? Jest na to spora szansa. Sondaż przeprowadzony przez CNN we współpracy z University of New Hampshire pokazał, że były prezydent jest pierwszym wyborem dla aż 50 procent prawdopodobnych wyborców Partii Republikańskiej w prawyborach.

Trump zyskał na popularności od początku stycznia. Wtedy to 39 procent ankietowanych deklarowało, że oddałoby na niego swój głos.

We wtorek Trump wygrał republikańskie prawybory w New Hampshire, pokonując byłą ambasador USA przy ONZ Nikki Haley. Choć rozmiary zwycięstwa byłego prezydenta nie są jeszcze do końca znane, według agencji AP jego wygrana jest przesądzona.

"Destabilizujące znaczenie dla porządku światowego"

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "wszystko wskazuje na to, że Donald Trump zostanie wybrany" na kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Będzie rządził w sposób bardziej radykalny niż w latach swojej pierwszej prezydentury. Nie będzie się opierał na tak zwanych "dorosłych", czyli takich osobach jak Mark Milley (były Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów - red.) czy Lloyd Austin (Sekretarz Obrony USA - red.) - ocenia.

I podkreśla, że - w jego ocenie - zapewne będzie otaczał się ludźmi, którzy są jego zdaniem lojalni. - Prezydentura Trumpa, wszystko na to wskazuje, będzie mieć destabilizujące znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, ale i dla porządku światowego - dodaje.

"Niczego nie można wykluczyć"

Na łamach "Süddeutsche Zeitung" Timothy Snyder - amerykański historyk i profesor Uniwersytetu Yale - przypomniał, że Donald Trump mówi, że "w styczniu 2025 roku zasadniczo wywoła wojnę domową w Stanach Zjednoczonych". Jak zauważa profesor, Trump nie jest już tym samym człowiekiem, co kiedyś. - Miał trudności, ponieważ nie znał Waszyngtonu. Tym razem zgromadził wokół siebie wystarczająco dużo lojalnych mu ludzi. Wraz z bandą faszystów będą rządzić amerykańskim rządem od pierwszego dnia - ocenia.

Dr Zaborowski, odnosząc się do tej kwestii, wraca do wydarzeń szturmu na Kapitol. I zauważa, że przed tymi zamieszkami sprzed trzech lat, "nikomu do głowy by nie przyszło, że demokracja w Stanach Zjednoczonych może być zagrożona".

- A teraz wiemy, że może. W USA może być wybrany prezydent, który w otwarty sposób kwestionuje mechanizmy konstytucyjne, w negatywny sposób wypowiada się na temat samej konstytucji, mówi z pogardą o swoich przeciwnikach politycznych, ale i współpracownikach. I który skierował ostrze krytyki w kierunku swojego wiceprezydenta - wylicza ekspert. Jak mówi, "niczego nie można wykluczyć".

Kampania odpowiedzią na potrzeby elektoratu

W ubiegłym roku Donald Trump zapewniał, że jest w stanie zakończyć wojnę w Ukrainie w przeciągu doby. Czy w związku z tym kwestia ukraińska będzie wynoszona na kampanijne sztandary?

W ocenie dra Zaborowskiego w kampanii wyborczej kandydat Republikanów będzie kierował się "narracją, że liczą się przede wszystkim interesy Amerykanów". - Będzie mówił, że to on będzie dbać o wspieranie przedsiębiorstw amerykańskich, naszych własnych inicjatyw, obrony, a nie dawać pieniądze na rzecz odległej Ukrainy, która - w jego ocenie - jest skorumpowanym państwem - mówi ekspert.

- To są takie argumenty, które w jakimś sensie rezonują z elektoratem, który jest zainteresowany tym, co tu i teraz. Tym, co przekłada się na ich życie codzienne - dodaje.

I podkreśla, że - w jego ocenie - Joe Biden też nie będzie stosował narracji w stylu "musimy pomóc Ukrainie, bo to nasze zobowiązanie wobec wolnego świata". - Raczej będzie mówił, że pomoc Ukrainie oznacza tak naprawdę zabezpieczenie interesów Stanów Zjednoczonych. W tym również przemysłowych - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.

W ocenie dra Zaborowskiego każdy z nich - i Joe Biden, i Donald Trump - będzie stosować argument, który ma przełożenie na życie obywateli w tym momencie.

Kobiety odmienią bieg wyborów w USA?

W sieci pojawił się film reklamowy kampanii Joe Bidena. Wideo uderza w Donalda Trumpa. Możemy usłyszeć, że zarzuca mu się utrudnienia w dostępie do aborcji. Pierwsze komentarze mówią, że to znak, że kampania minie pod znakiem właśnie tego tematu - oraz że istnieje szansa, iż zaktywizuje to kobiety do poparcia Bidena.

Dr Zaborowski podkreśla, że na terenie Stanów Zjednoczonych mamy "progresywnie postępującą antyaborcyjną rewolucję". - To może zmotywować kobiety, by głosować przeciwko temu - zaznacza.

Jak zauważa, Donald Trump jest bezpośrednio odpowiedzialny za taki, a nie inny skład Sądu Najwyższego. - Umieścił trzech sędziów na dziewięciu. W tej chwili konserwatyści mają przewagę. A to właśnie Sąd Najwyższy zdecydował o tym, by ograniczyć prawo do aborcji i dać indywidualnym stanom swobodę do zakazu jej wykonywania - wyjaśnia.

I dodaje, że Joe Biden niekoniecznie nadaje się na ikonę ruchu postępowego. - Kwestia wieku też jest istotna. Ale z całą pewnością Trump podłączył się do ruchu antyaborcyjnego, jest z nimi w sojuszu. Oni za nim nie przepadają, bo nie jest człowiekiem krystalicznie czystego życia moralnego, ale wiedzą, że on będzie w sensie formalnym i prawnym wspierał ten ruch - zaznacza ekspert.

NATO bez USA? Jedno z pragnień Trumpa

Mówiąc o przyszłej prezydenturze Donalda Trumpa mówi się również o chęci wyprowadzenia przez niego USA z NATO. - Brzmi to apokaliptycznie, ale Trump o tym mówił już w czasie swojej prezydentury - dodaje.

W jego ocenie, nawet jeśli USA pod rządami Trumpa opuściłyby szeregi NATO (co w ocenie rozmówcy WP jest możliwe), są podstawy do tego, by twierdzić, że "inwestycje w bezpieczeństwo Polski ze strony USA pozostaną".

- Większość amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce jest obecnością nienatowską, ale bilateralną, która ma miejsce na podstawie umowy polsko-amerykańskiej. Inwestycje w tarczę antyrakietową to też część instalacji amerykańskiej. Jeśli nawet USA wychodziłyby z NATO, to pozostanie ona na terenie naszego kraju - ocenia.

I dodaje, że "rząd Donalda Tuska nie kwestionuje tych wszystkich kontraktów zbrojeniowych, z których korzyści czerpią firmy amerykańskie". - To ma podstawowe znaczenie dla Trumpa, który mówi, że należy bronić tych, którzy kupują produkty amerykańskie - zaznacza dr Zaborowski.

Rozmówca Wirtualnej Polski podkreśla jednak, że - jeśli Donald Trump dojdzie do władzy - trzeba mieć otwarte oczy na możliwości formowania Sojuszu, który nie polega tylko i wyłącznie na relacjach z USA. - Trzeba myśleć o możliwości formowania Sojuszu, który jest w stanie funkcjonować bez obecności tego kraju w jego szeregach - dodaje.

- Przynajmniej przez jakiś czas. Wiadomo bowiem, że jak Demokraci znów wygrają, ta decyzja będzie odwrócona - zaznacza.

I dodaje: - Czy możemy zakładać automatycznie, że Stany Zjednoczone - za rządów Trumpa - przyjdą nam z pomocą, gdyby coś się działo? Dopóki on byłby prezydentem, należałoby stawić przy tym potężny znak zapytania.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Donald Trumpusajoe biden
Wybrane dla Ciebie