Szturm na Kapitol. Ujawniono nowe zeznania
W czwartek przed komisją śledczą amerykańskiego Kongresu zeznawali byli doradcy Donalda Trumpa. Przekazali oni, że były prezydent USA przez ponad trzy godziny opierał się prośbom jego współpracowników, by uspokoił swoich zwolenników szturmujących Kapitol. Co więcej, zdaniem byłego pracownik Białego Domu, ochroniarze wiceprezydenta Pence'a obawiali się o własne życie.
22.07.2022 | aktual.: 22.07.2022 08:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W czwartek odbyło się ostatnie przed przerwą posiedzenie komisji śledczej Izby Reprezentantów ds. wydarzeń 6 stycznia 2021 roku. To właśnie wtedy doszło do szturmu na Kapitol.
Byli współpracownicy Trumpa zeznają ws. szturmu na Kapitol
Sarah Matthews ówczesna wicerzeczniczka prasowa Białego Domu opowiedziała m.in., jak Trump początkowo dodatkowo podburzał tłum przeciwko wiceprezydentowi Mike'owi Pence'owi, który odmówił nieuznania wyników wyborów, a następnie przez długi czas odmawiał wydania apelu do tłumu.
Wtedy też komisja zaprezentowała SMS-y i zeznania wielu jego sojuszników, którzy usilnie i rozpaczliwie prosili Trumpa o interwencję.
Z kolei republikańska kongresmenka Jaime Herrera Buetler powiedziała, że kiedy lider Republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy poprosił Trumpa o potępienie zamieszek, ten odpowiedział: "cóż, Kevin, najwyraźniej oni są bardziej oburzeni wyborami niż ty".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Zabraknie cukru? Polityk PSL ironizuje: "Przed panem Morawieckim dumne zadanie"
Szturm na Kapitol. Ustalenia komisji
Co więcej, komisja ujawniła także, że kiedy Trump po 187 minutach, już po tym, jak FBI i wojsko rozpoczęły pacyfikację zamieszek, wydał apel, by jego fani poszli do domu, zrezygnował z przygotowanego scenariusza i rozpoczynając swoje wystąpienie, powtarzając swoje oskarżenia o sfałszowanych wyborach i przekonywał uczestników zamieszek, że ich kocha.
Donald Trump miał nie wydać też żadnego rozkazu służbom i wojsku, by zainterweniowały. To zrobił wiceprezydent Pence. Z zeznań anonimowego urzędnika, który zajmuje się bezpieczeństwem Białego Domu, wynika, że funkcjonariusze ochraniający wiceprezydenta obawiali się o własne życie i dzwonili do rodzin, by się z nimi pożegnać.
"Niezależnie od naszych poglądów, od tego co myślimy na temat wyniku wyborów, jako Amerykanie wszyscy musimy się zgodzić, co do tego: zachowanie Donalda Trumpa 6 stycznia było najwyższym złamaniem jego przysięgi służby i całkowitym zaniedbaniem obowiązków wobec naszego narodu" - przekazał republikański członek komisji Adam Kinzinger.