"Rośnie gniew" Trumpa na Rosję i Ukrainę. Doniesienia z Białego Domu
Osoby z otoczenia Donalda Trumpa przyznają, że prezydent zaczyna być coraz bardziej zniecierpliwiony i zły z powodu trwającej wymiany ognia pomiędzy Rosją a Ukrainą mimo częściowego rozejmu - donosi The Telegraph.
Rosyjscy negocjatorzy w Rijadzie mogą w razie potrzeby kontaktować się z Moskwą, prace trwają – oświadczył w poniedziałek rzecznik prasowy rosyjskiego dyktatora. Przedstawiciele Rosji i Stanów Zjednoczonych przeprowadzą kolejne rozmowy w stolicy Arabii Saudyjskiej, które rozpoczęły się po godz. 8 czasu polskiego.
Według doniesień Biały Dom dąży do zawarcia rozejmu do Niedzieli Wielkanocnej. To kolejna zmiana - wcześniej Trump obiecał zakończyć wojnę w ciągu 24 godzin od objęcia urzędu. Władze w Waszyngtonie przyznały jednocześnie, że termin wypracowania porozumienia może przesunąć się ze względu na duże rozbieżności między stanowiskami Ukrainy i Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmowy USA - Rosja. "Trump sam siebie wpuścił w pułapkę"
Oczekiwania na przełom, którego nie widać
Stany Zjednoczone były optymistyczne, że poniedziałkowy szczyt w Arabii Saudyjskiej może utorować drogę do "pełnego" zawieszenia broni i zakończenia trzyletniej wojny – powiedział w niedzielę wysłannik Trumpa do Moskwy. Jednak Kreml ostudził oczekiwania, sugerując, że spotkanie to "dopiero początek" i że "trudne negocjacje" są jeszcze przed nami.
Ukraina i Europa wyrażają obawy, że Rosja opóźnia działania, aby zyskać czas na polu bitwy, co prawdopodobnie frustruje Trumpa, który tak często obiecał szybkie zakończenie wojny.
Źródła bliskie Trumpowi w rozmowie z The Telegraph wskazywały w niedzielny wieczór, że jest on gotowy poczekać na odpowiednie porozumienie, ale niektóre osoby przyznały, że "rośnie jego gniew z powodu trwających ataków rakietowych i z użyciem dronów, które mają miejsce mimo obietnic obu stron o mini-rozejmie".
- Będzie się frustrował, jeśli oni (Ukraina i Rosja) będą nadal bombardować infrastrukturę i energetykę - powiedziała jedna z osób z otoczenia administracji.
Osoby z najbliższego kręgu prezydenta twierdzą, że w Białym Domu panuje spokój i należy "ufać procesowi".
Tymczasem plan Keira Starmera dotyczący "koalicji chętnych" został odrzucony przez specjalnego wysłannika Trumpa, który nazwał go "planem na pokaz".
Steve Witkoff, którego Trump wysłał do Moskwy, powiedział, że ten pomysł oparty jest na "zbyt uproszczonym" myśleniu premiera i europejskich przywódców, według którego "wszyscy musimy być jak Winston Churchill".
Witkoff został w weekend oskarżony o sprzyjanie Putinowi, gdy zasugerował, że Ukraina musi zrzec się terytoriów. W niedzielę powtórzył, że wierzy, iż Putin prowadzi negocjacje w dobrej wierze, dodając, że nie uważa, by Rosja miała zamiar najechać "całą Europę".
Donald Trump powiedział w weekend, że wysiłki zmierzające do powstrzymania dalszej eskalacji wojny są "w pewnym stopniu pod kontrolą". Jednak zapewnienia prezydenta zostały podważone w sobotnią noc, gdy Moskwa przeprowadziła ataki dronowe, w których zginęli cywile na terenie Ukrainy.
W ostatnim tygodniu Rosjanie dronami zaatakowali dzielnice mieszkalne miasta Kropywnycki w centralnej Ukrainie. "Po prostu piekło" - można było przeczytać na jednym z kanałów na Telegramie. 20 marca ukraińskie informowały zmasowanym rosyjskim ataku na Odessę. 23 marca w kolejnym nocnym ataku na Ukrainę Rosja wykorzystała 147 dronów. 97 z nich - jak podały siły powietrzne Ukrainy - udało się zestrzelić. Niestety, szczątki dronów spadły na domy i ulice, powodując śmierć i zniszczenia. W Kijowie zginęły trzy osoby, w tym pięcioletnie dziecko, 10 osób zostało rannych.