Tir wjechał im do kuchni. "Życie uratowała mi lodówka"
W sobotę nad ranem rodzina Serowik przeżyła prawdziwe chwile grozy. Samochód ciężarowy wjechał do nich domu, przebijając ściany. To cud, że małżeństwu nic się nie stało. Byli wtedy w domu. Teraz opowiedzieli o tym dramatycznym zdarzeniu. - Życie uratowała mi lodówka, za którą siedziałam. Czytałam ulotkę dołączoną do leku, kiedy auto wjechało mi do kuchni - relacjonowała pani Irena.
Do tej przerażającego zdarzenia doszło w sobotę rano we wsi Mojtyny na Mazurach. Kierowca tira nie dostosował prędkości do warunków na drodze. W efekcie wpadł w poślizg i wjechał w dom. - Huk był taki, że pomyślałem, że Putin Polskę zaatakował - przekazał w rozmowie z "Faktem" pan Jan Serowik, gospodarz. Na miejsce wezwano służby.
Pan Jan doprecyzował, że podczas tego feralnego zdarzenia był w kotłowni, chciał rozpalić piec. Szybko wybiegł stamtąd, aby ratować żonę. Pani Irena była zasypana cegłami i wołała o pomoc. Akurat przebywała w kuchni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Nurkowie z Hiszpanii? "Jestem zaskoczony reakcją policji"
Tir zdemolował im dom. Tak wyglądała akcja służb
- Rano poszłam do kuchni, bo tabletkę na anemię muszę brać na pusty żołądek - wskazała rozmówczyni tabloidu. - Życie uratowała mi lodówka, za którą siedziałam. Czytałam ulotkę dołączoną do leku, kiedy auto wjechało mi do kuchni. Po chwili wszystko się zawaliło i siedziałam do połowy przysypana gruzem, a tir pchał mnie ze stołem do drugiego pokoju - kontynuowała pani Irena.
Małżeństwo musiało się wyprowadzić z domu
Nadzór budowlany orzekł, że mieszkańcy domu ze wsi Mojtyny, w który w sobotę uderzył tir, nie mogą w nim mieszkać. Starsze małżeństwo aktualnie przebywa u rodziny. Nic nie stało się kierowcy tira.
- Urzędnicy z nadzoru budowlanego, którzy byli na miejscu, stwierdzili, że w takim stanie dom nie może być zamieszkany. Jego mieszkańcy znaleźli więc schronienie u najbliższej rodziny. Na razie trudno im się pozbierać, a nam jako samorządowi powiedzieć, co będzie dalej. To straszna tragedia - przekazał w rozmowie z Polską Agencją Prasową sekretarz gminy Piecki Hubert Sadownikow.
Urzędnik dodał, że pracownicy gminy w Pieckach robią składkę, by kupić pokrzywdzonym ludziom najpotrzebniejsze rzeczy, które zostały zniszczone w sobotnim wypadku. - Nie wiem jeszcze, czy będzie większa składka na remont, trudno powiedzieć, co będzie dalej. Najbliższe dni pewnie dadzą na to odpowiedź - dodał.
Kierowca ciężarówki z mandatem
Przypomnijmy, że wjechanie tirem w dom policja zakwalifikowała jako kolizję drogową. Kierowca był trzeźwy. Oficer prasowa policji w Mrągowie Paulina Karo przekazała, że kierowca dostał 1,5 tys. zł mandatu i 12 punktów karnych.
- Kierowca to obcokrajowiec - powiedziała Karo i dodała, że "kraj jego pochodzenia jest poza Unią Europejską". - Trudno mi powiedzieć, czy kierowca, bądź firma, która go zatrudniła, pomogą w odbudowie domu, bo policja zajmowała się na miejscu zdarzeniem drogowym. Kwestie remontu nie są w naszej gestii - zaznaczyła policjantka.
Przeczytaj też:
Źródło: "Fakt", PAP