Teraz już wszystko wolno. Trybunał Konstytucyjny potwierdził wszechwładzę polityków PiS
Hulaj dusza, piekła nie ma. Taki jest stan prawny po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Politycy będą mogli bez przeszkód ingerować w wymiar sprawiedliwości. Nie tylko w jego organizację, ale też w konkretne sprawy.
17.07.2018 | aktual.: 17.07.2018 13:47
Cykl został domknięty. Zdominowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny, na wniosek prokuratora generalnego z PiS, uznał, że prezydent z PiS mógł uniewinnić polityka PiS jeszcze przed wyrokiem sądu (jako jedynego w tej układance nie z PiS). Partia Jarosław Kaczyńskiego będzie mogła wpływać na sądy nie tylko organizacyjnie (czyli wyznaczając prezesów i wiceprezesów sądów i zmieniając ustawy), ale i ingerować w poszczególne wyroki.
Niewinny z urzędu
Bo co w praktyce oznacza rozstrzygnięcie Trybunału? Prezydent może ułaskawić kogoś jeszcze podczas trwającego postępowania. W przypadku Mariusza Kamińskiego było to między wyrokiem w I instancji (w której skazano szefów CBA)
a wyrokiem w II instancji. Ale zgodnie z wygłoszoną przez Trybunał interpretacją, bardzo mocno rozszerzającą uprawnienia prezydenta, równie dobrze mogłoby się to stać przed wyrokiem I instancji, a nawet w czasie postępowania przygotowawczego.
Niewątpliwie zdominowany przez PiS Trybunał chciał usankcjonować decyzję Andrzeja Dudy. Problem w tym, że Andrzej Duda odejdzie, a przepisy zostaną. I nie wiadomo, kto będzie kolejnym prezydentem. Może nowa wersja Stana Tymińskiego? Albo polityk skrajnej prawicy, który wyśle bandę zbirów, by obili muzułmanów albo innych nieprzystających do ich wizji Polaka? Może im wówczas dać zapewnienie, że nawet gdyby policja ich złapała, on ich ułaskawi. To absurdalny scenariusz? Jeszcze kilka lat temu nikt nie pomyślałby, że można przerywać konstytucyjne kadencje organów. A stało się.
Wyraźnie widać, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego głosujący za takim rozstrzygnięciem (votum separatum zgłosił prof. Leon Kieres) kierowali się potrzebą chwili, nie poświęcając wiele czasu nad rozważaniami o przyszłych potencjalnych konsekwencjach. Nie przejęli się też zbytnio sięgnięciem do podstaw, czyli zasady rozdziału władz i niezależności władzy sądowniczej od wykonawczej.
Intrygującym przygotowaniem opinii publicznej na zatwierdzenie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego był kolejny atak prorządowych mediów na sędziego Wojciecha Łączewskiego, który był przewodniczącym trzyosobowego składu, który skazał polityka. - Pan Kamiński próbując się za wszelką cenę ratować, chce zdyskredytować sędziego - mówił sędzia w rozmowie z WP.
Domknięcie układu
PiS ma świadomość, że nie uda mu się przejąć, zdominować, wymienić czy uzależnić od siebie wszystkich sędziów i prokuratorów. System po prostu przestałby działać (zresztą po 2,5 roku "dobrej zmiany" już znacząco zwalnia). Dlatego politykom PiS i ich akolitom zapewniono klosz, wyjście awaryjne, gdyby przypadkiem trafili na niezależnego sędziego czy prokuratora. Teraz już naprawdę podwładni Jarosława Kaczyńskiego mogą zakrzyknąć: hulaj dusza, piekła nie ma.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl