"Rosja wręcz o tym marzy". Wojska Putina już tam są
- Mołdawia to kierunek, o którym Rosja wręcz marzy. Ona miała paść już rok temu - przyznał na antenie Wirtualnej Polski dr Adam Eberhardt. Zdaniem eksperta sytuacja Mołdawian jest trudna, a społeczeństwo mocno się podzieliło.
24.02.2023 | aktual.: 25.02.2023 08:31
Klęska goniła klęskę. Mimo wielkiego okrucieństwa. Oto prawda o armii Putina
W połowie lutego parlament Mołdawii zatwierdził nowy rząd, na którego czele stanął były minister spraw wewnętrznych Dorin Recean. Jego poprzedniczka, premier Natalia Gavrilita, podała się do dymisji. Za nowym rządem zagłosowało 62 posłów z liczącej 101 parlamentarzystów izby, a część polityków prorosyjskiej opozycji próbowała zablokować obrady.
Wcześniej prezydent Maia Sandu ostrzegała przed rosyjskim planem przewrotu i zaapelowała do parlamentu o zwiększenie uprawnień służb. Według cytowanej przez rosyjskojęzyczny mołdawski portal Newsmaker Sandu, plany Rosji przewidują doprowadzenie do zmiany władzy w Kiszyniowie. Informacje na ten temat miały zostać przekazane prezydent przez ukraiński wywiad.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Mołdawia jest wewnętrznie niestabilna - potwierdza dr Adam Eberhardt. Pełnomocnik premiera ds. reform w tym kraju ocenił, że problemem Mołdawii, oprócz zapaści gospodarczej, jest też słabe poczucie historycznej tożsamości jej mieszkańców.
- Oni są Mołdawianami, ale ich tożsamość narodowa nie jest do końca określona. Część mieszkańców mówi w języku rosyjskim, innym bliżej jest do Rumunów. Prawie połowa mieszkańców jest za Unią Europejską. Niewiele mniej ogląda się w kierunku Rosji. Problemy gospodarcze i szalejąca inflacja sprawiają, ze Mołdawianie niekoniecznie patrzą na Zachód - dodał gość programu "Newsroom" Wirtualnej Polski.
Rosja planuje przewrót w Mołdawii
Prezydent Sandu niemal rok po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę przyznała, że do przewrotu w jej kraju mają zostać wykorzystane "siły wewnętrzne", w tym prorosyjskiej opozycyjnej partii Sor, niektórych byłych wojskowych i funkcjonariuszy struktur ochrony porządku, ludzi powiązanych z oligarchą i niegdyś wpływowym politykiem Vladem Plahotniukiem. Celem przewrotu ma być obalenie konstytucyjnej władzy w Kiszyniowie i zastąpienie jej prorosyjskimi siłami.
- Mołdawia to kierunek, o którym Rosja wręcz marzy. Ona miała paść już rok temu. Gdyby Rosjanie doszli do Odessy, to pewnie byłoby o wiele trudniej ją utrzymać. Zatrzymując Rosjan, Ukraińcy uratowali nie tylko siebie, uratowali też Mołdawię - ocenia dyrektor Centrum Studiów Strategicznych.
Zobacz także
Zdaniem Eberhardta rosyjskie wojska w Mołdawii i Naddniestrzu "nie stanowią żadnej siły uderzeniowej", ale w Kiszyniowie można dostrzec większą aktywność Rosjan i zwolenników Putina. - Od kilku tygodni Rosjanie organizują protesty w Kiszyniowie i próbują zdestabilizować kraj. Oni grają tam w sposób bardzo złożony - przyznał gość Mateusza Ratajczaka.
"Gorące" miejsce w Europie
Mołdawia wciąż pozostaje jednym z "najgorętszych" miejsc w Europie. To kraj, który jest poza Unią Europejską i nie należy do NATO, a także właściwie nie posiada własnej armii i jest zagrożony rosyjską inwazją. Właśnie dlatego tyle uwagi podczas przemówienia w Warszawie poświecił temu państwu amerykański prezydent. - Joe Biden, mówiąc o Mołdawii, wysłał jasny sygnał Rosji, bo czuje, że tam pachnie rosyjską dywersją - ocenił Eberhardt.
Słowa prezydenta USA to mocny sygnał poparcia dla prozachodnich polityków, którzy - mimo zmian - pozostają u władzy w Kiszyniowie. Samo spotkanie Bidena z Sandu miało też ogromny wymiar symboliczny dla Mołdawian i opinii międzynarodowej.
Sytuacja w Naddniestrzu
Dr Eberhard przypomniał też o "księstwie czerwonych dyrektorów", czyli o Separatystycznej Republice Naddniestrzańskiej, która przypomina skansen i jest pod kontrolą Rosji. - Tam nie ma jednak konfliktu etnicznego. Można się też swobodnie przemieszczać. Jest tam wprawdzie kilkuset żołnierzy strzegących poradzieckich składów amunicyjnych, ale nie stanowią oni żadnej siły uderzeniowej - ocenił ekspert.
Kilka dni temu rzecznik Kremla "zasugerował" władzom w Kiszyniowie ostrożność w sprawach dotyczących Naddniestrza. Była to reakcja na słowa nowego premiera, który mówił o konieczności demilitaryzacji regionu i wycofania stamtąd rosyjskich "sił pokojowych".
Mołdawia rozpoczęła też proces wycofywania się z kilkudziesięciu umów w ramach poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw - poinformował minister spraw zagranicznych Nicu Popescu. Kiszyniów jest stroną około 330 umów w ramach WNP.
Minister wyjaśnił, że wypowiedzenie umów związane jest z tym, iż są one "nieaktualne bądź nieskuteczne", albo też "niewykonywane", a niekiedy - sprzeczne z interesami Mołdawii. - Mołdawia przyłączy się do Unii Europejskiej i ma zupełnie inne cele polityki zagranicznej. Udział w innych sojuszach będzie podporządkowany celowi integracji europejskiej - oświadczył.
Czytaj też: