Ten ginekolog już raz pokonał PiS. "Teraz władza też przegra z lekarzami"
- Wstyd mi, że lekarze rezydenci musieli się posunąć do zorganizowania głodówki, by spróbować wywalczyć godne zarobki. To świadczy w jak smutnym kraju żyjemy. Władza reaguje tylko na środki bólowe. Ugnie się, kiedy pierwszych głodujących zabierze pogotowie i pokażą to media - mówi dr Zdzisław Szramik, weteran protestów lekarzy. Dawnemu sojusznikowi Konstantemu Radziwiłłowi zarzuca, że się zdeprawował.
Kim jest dr Zdzisław Szramik? Ten ginekolog z Jarosławia w woj. podkarpackim już raz rozłożył rząd PiS na łopatki. Było to w 2006 roku kiedy wybuchł strajk w siedmiu szpitalach na Podkarpaciu. Kilka miesięcy wcześniej, kiedy powstawał rząd Kazimierza Marcinkiewicza, Szramik rzucił pomysł 30-procentowych podwyżek dla lekarzy. Pociągający za polityczne sznurki Jarosław Kaczyński, minister finansów Zyta Gilowska, czy premier Kazimierz Marcinkiewicz mówili, że tylu pieniędzy nie znajdą w budżecie. Takim buntownikom jak dr Szramik, Ludwik Dorn, szef MSWiA groził "wzięciem w kamasze", czyli wcieleniem do służby wojskowej, a następnie przymusowej pracy w szpitalu.
Tak pracują polscy lekarze. Podają sobie kroplówki, żeby wytrzymać dyżur
- Jako ginekolog zarabiałem wtedy 1550 zł, plus dodatek za dyżury, po strajku pielęgniarek przysługiwało mi jeszcze 313 złotych , co razem dawało 2100 złotych brutto, nie na rękę. Dyrektor szpitala wciąż powtarzał, że na podwyżki nie wystarczy mu pieniędzy z kontraktu. Postawiliśmy żądanie renegocjacji kontraktów zdrowotnych i zwiększenia nakładów na służbę zdrowia - wspomina Szramik.
W 2006 roku zorganizował protest we własnym regionie. Lekarze zaczęli od wzięcia dwóch dni urlopu na żądanie. Stanęła cała służba zdrowia na Podkarpaciu. Wkrótce potem dołączyły inne województwa. Po kilku miesiącach strajkowało już ponad 300 szpitali w Polsce. Dopiero wtedy rządzący politycy PiS ulegli. Uchwalono ustawę, która przyznała szpitalom więcej pieniędzy. Lekarze mogli wynegocjować z dyrektorami średnio 1200 złotych podwyżki. Zakończono głodówki w kilkunastu szpitalach.
Zdrada Radziwiłła
- Wtedy pana sojusznikiem był Konstanty Radziwiłł, szef samorządu lekarskiego a obecny minister zdrowia. Dlaczego dziś krytykuje lekarzy prowadzących głodówkę? - pytamy.
- Co mam odpowiedzieć, że się zdeprawował, zeszmacił? Skończy jak Ludwik Dorn, wyprowadzający Sabę. Przypomnę tylko, że Konstanty Radziwiłł poparł nasze postulaty minimalnej płacy dla lekarza stażysty w wysokości 175 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej (wg GUS), 200 proc. dla lekarza specjalisty. Nigdy nie zostało to zrealizowane, mówię o wszystkich kolejnych ministrach. Dziś najbardziej wyzyskiwaną grupą lekarzy są właśnie rezydenci - mówi dalej dr Szramik.
Pytany o dalsze losy protestu komentuje tak: - Za dużo wojen rozpoczęli tam na górze. To imperium też upadnie - ocenia Szramik. - Wystarczy, że media pokażą nieprzytomnych ludzi odwożonych karetkami. Nie chcę tego, bo to tragedia i żenada dla tego kraju. Ten rząd twierdzi jednak, że ma pieniądze. Tyle, że nie wie już, na co je rozsądnie wydawać - dodaje rozmówca WP.
To nie fabryka dżemu
Przypomnijmy, że premier Beata Szydło i minister zdrowia spotkali się z głodującymi lekarzami 11 października. Negocjacje nie przyniosły porozumienia. Szydło twierdziła, że żądania lekarzy są zbyt wygórowane. Wcześniej Wiadomości TVP pokazały, że lekarze domagają się 9 tys. zł pensji miesięcznie. Choć tak naprawdę o wiele mniej. Aktualnie zarabiają 14 zł na godzinę , czyli złotówkę więcej od godzinowej stawki minimalnej.
Według Szramika politycy ustąpią dopiero, kiedy sami poczują ból. Jak klną na nich wyborcy, stojący w kolejkach do gabinetów. - Służba zdrowia to nie fabryka dżemu. Tak jak, nie da się smacznego towaru sprzedawać w cenie samego słoika, tak nie da się zorganizować dobrej służby zdrowia, zmuszając lekarzy do niewolniczej pracy za marne pieniądze. Dlaczego Polska ma coraz gorsze statystyki umieralności na raka? Każdy z ministrów zdrowia chce zatrudniać bieda-lekarzy i jeszcze leczyć obywateli starymi lekami - podsumowuje.