"Takim podejściem Trump się przeliczy". USA na wojnie handlowej z Europą

Donald Trump odniósł się do relacji z Unią Europejską podczas ostatniego briefingu na pokładzie samolotu Air Force One w trakcie powrotu z Florydy, gdzie spędzał ostatnie trzy dni. Jak przekonywał, zagraniczni partnerzy handlowi Ameryki dobijają się, by podjąć z nim negocjacje. Zaznaczył, że jest to możliwe tylko, jeśli zgodzą się zbilansować swoją wymianę handlową z USA.

- Stany Zjednoczone nie mogą stracić 1,9 biliona dolarów na handlu. Nie możemy tego zrobić i jednocześnie wydać dużo pieniędzy na NATO, aby chronić narody europejskie, chronić je wojskiem i tracić pieniądze na handlu. Cała ta sprawa jest szalona, a ja zostałem wybrany na tej podstawie - stwierdził Trump.

Jak podkreślał, choć europejscy przywódcy "przychodzą do stołu" i chcą rozmawiać, to "nie będzie rozmów, dopóki nie zapłacą dużych pieniędzy co roku, po pierwsze za teraźniejszość, ale także za przeszłość". Trump nie wyjaśnił, co ma na myśli, lecz sugerował, że miałaby to być rekompensata za to, że Europa "zabrała Ameryce wiele majątku".

Zdaniem Artura Nowaka-Fara, prawnika i ekonomisty, byłego wiceministra spraw zagranicznych w latach 2013-2015, można ironizować na temat pomysłu prezydenta USA, ale zdradza on coś bardzo poważnego.

- A mianowicie, administracja Trumpa ma pomysł, żeby bogactwo nagromadzone w Unii Europejskiej przeszło do Ameryki. Prezydentowi USA marzy się coś podobnego, co miało miejsce - w innym kompletnie mechanizmie - po I wojnie światowej. Europa wówczas była zniszczona, a Stany Zjednoczone sprzedawały jej bardzo dużo i wytwarzały bardzo poważne nadwyżki, bogacąc się błyskawicznie. I to jest naturalny mechanizm, nie ma w tym nic złego. Natomiast obecnie Trump chce sztucznie to wywołać - mówi WP Nowak-Far, profesor Szkoły Głównej Handlowej.

Jego zdaniem pomysł Trumpa, by europejskie zakłady produkcyjne i firmy przeniosły się do Ameryki, uruchomi mechanizm zwiększenia kosztów i zbiednienia świata.

- Trump nie wylicza tego racjonalnie i nie łapie niektórych wątków, tylko myśli jednoelementowo. I wyobraża sobie, że swoją polityką zachęci amerykańskich producentów, by ściągali produkcję do siebie. Tylko że taki ruch wytworzy biedę gdzie indziej. Bo tam tych przedsiębiorstw, pieniędzy i kapitału nie będzie, skoro mają się przenieść do USA. A dodatkowo wzrosną koszty produkcji w Ameryce, bo przecież pensje będą na poziomie Stanów Zjednoczonych, a nie np. jak w Bangladeszu - komentuje Artur Nowak-Far, profesor Szkoły Głównej Handlowej.

Według eksperta to, co robi Trump, jest bardzo mocno populistyczne.

- W praktyce będzie to wyglądać tak, że inny kapitał, nie ze Stanów Zjednoczonych przejmie pozycje w Bangladeszu itd. I nadal te produkty będą wytwarzane i będą tam tanie. Natomiast w USA będą drogie. Gdyby było ich kilka, to marketingowo można by jeszcze wytworzyć wrażenie, że warto je kupić. Ale ich będą tysiące… - zauważa rozmówca Wirtualnej Polski.

W jego opinii, z tego wszyscy wyjdą osłabieni, ale skorzysta na tym Rosja.

- Trump "uwziął się" na Unię Europejską, bo w Europie są największe dostępne bogactwa. Widać po sposobie myślenia, czy wypowiadania się, że nowa prezydencka ekipa ma "chrapkę" na europejskie dobra. Europa w odpowiedzi, powinna być mądrzejsza. I nie nakładać podobnych ceł jak Trump na zasadzie rewanżu. Tylko powinna przeanalizować, w których miejscach są fabryki, producenci związani z kongresmenami i senatorami z Partii Republikańskiej. I na produkty z tych zakładów "uderzyć" cłami - uważa prof. Artur Nowak-Far.

Przypomnijmy, w przypadku UE nowe cła nałożone przez Donalda Trumpa wyniosą 20 proc. Wcześniej Biały Dom ogłosił 25-procentowe cła na stal, aluminium czy samochody. W praktyce cła obejmują już około 70 proc. eksportu UE do Stanów Zjednoczonych. W poniedziałek Komisja Europejska ma zaproponować listę produktów, które mają zostać objęte nowymi cłami.

Zdaniem prof. Artura Nowaka-Fara Europa nie może być niewolnikiem wojny handlowej Trumpa.

- To on zaczął, on musi też skończyć. A jak "po łapach" nie dostanie, to tego nie skończy. Cały czas będziemy w jego gestii. Drażni go, że Europa sobie poradzi, bo jest bardzo bogata. Jej zadaniem jest ochronić to bogactwo, żeby nie wypłynęło przez ocean i nie wpłynęło do Ameryki - mówi nam były wiceminister spraw zagranicznych.

I jak prognozuje, takim podejściem Trump się przeliczy.

- Oprócz robienia biznesów na świecie istnieją emocje. Największym błędem, który Trump popełnia, nie jest to, że zachowuje się jak biznesmen, ale to, że nie chce oddać godności swoim dotychczasowym partnerom. Chce widzieć poddanie się i przerażenie. Narody tak nie funkcjonują. Zawsze jak Amerykanie tak robili, to na dłuższą metę przegrywali - przypomina prof. Artur Nowak-Far.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski