Zobowiązanie do przeprosin i umorzenie sprawy - taką decyzję podjął w piątek szczeciński sąd. Chodzi o sprawę prof. Agnieszki Popieli, która publicznie posądzała marszałka Senatu o przyjęcie łapówki. Wyrok nie jest prawomocny.
Nauczyciele akademiccy uważają, że działania Uniwersytetu Szczecińskiego wobec prof. Popieli, mogą być uważane za "naruszenie prawa do swobodnych wypowiedzi". Autorzy listu piszą również o potencjalnej "próbie zastraszania świadka w postępowaniu prokuratorskim".
Rzecznik dyscyplinarny z Uniwersytetu Szczecińskiego wszczął postępowanie wobec prof. Agnieszki Popieli. Kobieta oskarżyła marszałka Senatu o to, że przed laty wziął od niej 500 dolarów za operację matki. Tomasz Grodzki zapowiedział w sobotę, że składa pozwy przeciwko tym, którzy go zniesławiają.
Prof. Agnieszka Popiela, tuż po wyborze Tomasza Grodzkiego na marszałka Senatu, zasugerowała, że ten zażądał od niej łapówki za operację mamy. Teraz wycofuje się z tych oskarżeń. Pisze, że zapłaciła 500 dolarów, bo "czuła presję psychiczną".
"Tomasz Grodzki nie będzie komentował pomówień pochodzących od osób niekryjących w przestrzeni publicznej wrogiego nastawienia do jego osoby. Poniżej godności lekarza jest publiczna polemika z tego rodzaju nieprawdziwymi zarzutami" - napisał w oświadczeniu pełnomocnik marszałka Senatu.
Radio Szczecin twierdzi, że prof. Agnieszka Popiela już trzy lata temu pisała o tym, że "musiała dać pieniądze" prof. Tomaszowi Grodzkiemu za operację jej mamy. Wtedy lekarz miał do niej napisać w wiadomości prywatnej na Facebooku. Z jego wiadomości ma wynikać, że była to wpłata na fundację.
Prof. Agnieszka Popiela z Katedry Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego zasugerowała, że obecny marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki miał przed laty domagać się od niej pieniędzy za operację matki. Rektor uczelni postanowił, że sprawę zbada rzecznik dyscyplinarny ds. nauczycieli akademickich.