Szef MSWiA o przekroczeniu przez polski MI‑24 białoruskiej granicy. "To prowokacja"
Do piątkowych doniesień agencji Reutera i AFP, które opierały się na informacjach przekazywanych przez Białoruską Straż Graniczną, odniósł się Mariusz Kamiński, szef MSWiA. Według Białorusinów polski śmigłowiec MI-24 miał przekroczyć granicę polsko-białoruską. "Mamy do czynienia z prowokacją" - przekonuje Kamiński.
Białoruski Państwowy Komitet Graniczny relacjonował w piątek incydent naruszenia granic państwa. Maszyna miała poruszać się na w przestrzeni powietrznej Mińska na "bardzo niskiej wysokości", wlecieć na terytorium kraju na odległość około 1200 metrów, a następnie zawrócić w kierunku Polski.
Komunikat Białorusinów podchwyciły zagraniczne agencje. Do zdarzenia dojść miało w rejonie brzostowickim obwodu grodzieńskiego.
- Co chwilę spotykamy się z różnego typu prowokacjami ze strony reżimu, w tym wypadku też mamy do czynienia z prowokacją. To jest próba odpowiedzi na nasz ostry protest w sprawie naruszenia polskiej przestrzeni przez śmigłowce białoruskie kilka tygodni temu - powiedział w Chełmie w sobotę szef MSWiA Mariusz Kamiński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, Kamiński skomentował, że białoruska prowokacja może wynikać z napiętych relacji pomiędzy Warszawą a Mińskiem. - To jest jakby próba odpowiedzi na nasz bardzo ostry protest na poziomie politycznym i dyplomatycznym, w kontekście naruszenia naszej przestrzeni przez śmigłowce białoruskie - przekonywał szef MSWiA.
"To prowokacja". Szef MSWiA o przekroczeniu przez polski MI-24 białoruskiej granicy
Mariusz Kamiński dodał, że sytuacja wymaga "bardzo głębokiego monitorowania" wydarzeń na Białorusi. Przypomniał, że aktualnie odbywają się tam manewry z udziałem wojsk rosyjskich. Wojskowe operacje prowadzone są blisko naszej granicy, koło Brześcia. - Mamy zgromadzone duże siły, które będą reagowały szybko i adekwatnie do zaistniałej sytuacji - zapewnił.
Szef MSWiA zaznaczył, że Polska nie jest sama w tej zaognionej relacji z Białorusią. Ujawnił, że w ostatnim czasie spotykał się z ministrami spraw wewnętrznych państw bałtyckich. - Zwłaszcza Litwa i Łotwa, które mają granice z Białorusią, mają te same problemy. Wszyscy byliśmy umocowani przez nasze głowy państw, naszych premierów, do wspólnych działań i wspólnych deklaracji politycznych. Jeżeli doszłoby do jakiegoś poważnego incydentu, incydentu krytycznego, będzie natychmiastowa reakcja wszystkich naszych państw - wspólna, solidarna - zapewnił Kamiński.
Dodał też, że Polska poszerza ten blok o państwa skandynawskie. - Niedługo będziemy mieli rozmowy z Finami, z Norwegami, którzy mają granicę z Rosją, bo to też jest kolejny problem - powiedział.
Zauważył, że prowadził też rozmowy z Avril Haines, koordynator amerykańskich służb specjalnych, byłą wiceszefową CIA, bliską współpracownicą prezydenta Bidena. - Wymienialiśmy się bieżącymi informacjami o tym, co się dzieje na Białorusi, o grupie Wagnera, o możliwych prowokacjach. Nasi sojusznicy są przygotowani też na negatywne scenariusze - powiedział Kamiński, zaznaczając, że reżim musi wiedzieć, że "cena za każdą prowokację będzie wysoka".
Jak donosi PAP, zapytany o oficjalną odpowiedź na oskarżenia ze strony białoruskiej, Kamiński powiedział, że jest to kwestia Ministerstwa Spraw Zagranicznych i procedur dyplomatycznych.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych na pytania Wirtualnej Polski o dalszy bieg spraw dotyczących białoruskiej prowokacji potwierdziło, że Mińsk wezwał już na rozmowę polskiego charge d'affaires. Spotkanie ma wyjaśnić rzekome przekroczenie polsko-białoruskiej granicy przez pilota MI-24.