Sukces Ukrainy pod Kurskiem przesłania inny dramat. "Sytuacja krytyczna"
Gdy ostatnio wojskowi eksperci chwalą sukcesy Ukrainy w ataku na rosyjskie terytorium w obwodzie kurskim, dramat Ukrainy rozgrywa się na froncie w Donbasie na południowym-wschodzie kraju. Rosyjskiej armii udało się zdobyć 10 km w ciągu trzech tygodni, zagrażając całemu frontowi donieckiemu i 60-tysięcznemu miastu Pokrowsk.
23.08.2024 05:55
- "Operacja kurska" jest sukcesem, ale nie wpłynęła znacząco na sytuację na kierunku pokrowskim - komentuje w nagraniu wideo dla agencji RBK Ukraina Maksym Żorin, zastępca dowódcy słynnej ukraińskiej jednostki 3. Brygady Szturmowej (stacjonuje właśnie w Donbasie).
- Domyślam się, iż tak to zaplanowano, aby Rosjanie przerzucili stąd swoje siły. Jednak prawie ich stąd nie ruszyli. Mają tu wystarczające rezerwy: zarówno w naszym kierunku, jak i w kierunku Pokrowska - podkreśla wojskowy. I ocenia, że "sytuacja na kierunkach pokrowskim i toreckim pozostaje niezwykle krytyczna".
- Jest dla mnie zagadką, dlaczego siły ukraińskie cofają się, nie stawiając bezwzględnego oporu, nie włączając do walki nowych jednostek. Jedynie spowalniają Rosjan. Jakby odpuścili, pogodzili się ze stratą terytorium - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce gen. Waldemar Skrzypczak ocenia.
- Możliwym wyjaśnieniem jest angażowanie rezerw i dużych sił do innej akcji, o której nic nie wiemy. Spekuluję: może front południowy, ale i tak byłby to wielki hazard - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Apele o natychmiastową ewakuację
Ukraińskie media ostrzegają, że mimo ataku Sił Zbrojnych Ukrainy na obwód kurski w Rosji, obecne w Donbasie wojska rosyjskie przyspieszyły ofensywę we wschodniej Ukrainie, dążąc do zajęcia miasta Pokrowsk. W tym regionie walki należą do najkrwawszych. Rosjanie powtarzają ataki piechoty i nie przejmują się stratami tzw. mięsnych szturmów. Ich lotnictwo zrzuca na obrońców ciężkie bomby FAB.
Atakujący zbliżyli się do miasta na odległość 10-15 km od przedmieść Pokrowska. Władze lokalne wzywają ludność do natychmiastowej ewakuacji. Codziennie wyjeżdża stamtąd od 500 do 600 mieszkańców. W najbliższym czasie ewakuacja obejmie dzieci.
To już druga ewakuacja ludności - licząc od 2022 roku, czyli początku rosyjskiej agresji w Ukrainie. Jak oceniają ukraińscy analitycy, walki o miasto miałyby rozpocząć się we wrześniu.
- Pokrowsk nadal żyje, pomagamy w ewakuacji mieszkańców miasta i tym, którzy opuścili inne osady obwodu donieckiego. Miasto ma wodę, prąd, gaz, instytucje finansowe działają, ale biznes zaczął wyjeżdżać - przekazał w oświadczeniu Sergij Dobryjak z administracji wojskowej miasta.
Gen. Skrzypczak ostrzega: załamanie się ukraińskiej obrony grozi katastrofą
Gen. Skrzypczak alarmuje, że z jego oceny wynika, iż załamanie się ukraińskiej obrony pod Pokrowskiem grozi katastrofą, dojściem Rosjan do kolejnych miast i nawet do rzeki Dniepr, co oznaczałoby odcięcie jednej trzeciej Ukrainy.
- Putin realizuje cel, jakim jest zdobycie całego obwodu donieckiego, następnie oparcie wojsk na linii obrony na naturalnych przeszkodach, m.in. rzekach. Tej zdobyczy nie będzie można zestawiać, czy równoważyć z sukcesem operacji kurskiej. Tam zdobyto przecież zaledwie skrawek Rosji, jedno miasteczko, jakieś wsie. Donbas to gra o wschód Ukrainy z jej centrum przemysłowym - podkreśla dalej gen. Skrzypczak.
W ten sposób były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce odnosi się do komentarzy padających w ukraińskich mediach, że "Ukraina próbuje znaleźć równowagę pomiędzy zdobyciem terytorium w obwodzie kurskim a utratą go w centrum frontu wschodniego w Donbasie". Ukraińcy dowódcy, jak cytowany na początku Maksym Żorin, twierdzą, że wojna nie toczy się o terytoria, ale o zniszczenie rosyjskich napastników. "Gdy wróg zginie, tereny zostaną odzyskane" - podkreślił ukraiński wojskowy.
Kalkulacja ryzyka. "To mogłoby oznaczać koniec Putina w Rosji"
Generał brygady Wojska Polskiego w stanie spoczynku i były szef BBN Stanisław Koziej ocenia natomiast, że rezultaty osiągnięte w "operacji kurskiej" mogą być większe, niż ewentualne ryzyka strat w innym miejscu, na przykład w Donbasie.
- Ukraińcy nie mają wystarczających sił, żeby na całym froncie być jednakowo mocni. Jeżeli zdecydowali się przeprowadzić operację ofensywną na kierunku kurskim, to siłą rzeczy musieli zrezygnować z części sił, które mogą wykorzystywać na innych kierunkach - zauważa w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Ta operacja była podjęta z pełną świadomością ryzyka na innych kierunkach, ale jednocześnie z kalkulacją, że jest to ryzyko opłacalne - twierdzi.
Gen. Koziej ocenia też, że nie ma ryzyka całkowitego załamania się wschodniego frontu, ponieważ - według niego - Rosjanie nie mają wystarczających sił, aby ruszyć tam ze zdecydowaną ofensywą. Zwłaszcza że - jak podkreśla - Rosja będzie w końcu musiała zabrać przynajmniej część sił z Donbasu, aby zacząć wyzwalać utracone tereny w obwodzie kurskim.
- Gdyby Rosjanie chcieli kontynuować donbaską ofensywę, to obwód kurski pewnie długie miesiące musiałby zostawać pod okupacją, a to mogłoby oznaczać koniec Władimira Putina w Rosji - twierdzi gen. Koziej. - Sytuacja bardzo osłabia pozycję Putina nie tylko w samej Rosji, ale także na arenie międzynarodowej - dodaje, przewidując, że okupacja obwodu kurskiego może skłonić Zachód do wzmocnienia pomocy militarnej dla Ukrainy.
- Ukraińcy stwierdzili, że atakując na niespodziewanym kierunku, uzyskają efekty w skali zarówno operacyjnej, jak i polityczno-strategicznej i to im się udało. Być może za te ważne sukcesy zapłacą stratami w Donbasie - podsumowuje gen. Koziej.
W Ukrainie alarmują. "Trudno o różowy obraz"
Według analizy wojskowej, którą przytacza agencja Unian, oddziałom ukraińskim w Pokrowsku brakuje ludzi, co komplikuje działania obronne i praktycznie uniemożliwia kontrataki.
"Bliskość miast do linii frontu oraz zasięg artylerii rosyjskiej stwarzają istotne zagrożenie, gdyż upadek może doprowadzić do okrążenia przez Rosję Kostiantynówki, Kramatorska i Słowiańska. Pomimo zaskoczenia ukraińskim atakiem w obwodzie kurskim i wynikających z niego znaczących korzyści politycznych, w samej Ukrainie trudno o różowy obraz" - pada w analizie.
Tomasz Molga, Sara Bounaoui, dziennikarze Wirtualnej Polski