"Stronniczy, nierzetelny, nieprzejrzysty". Zapadają kolejne wyroki w sprawie konkursu na środki z KPO dla szpitali
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził, że przy rozstrzyganiu konkursów na podział środków z KPO doszło do złamania prawa. Ministerstwo Zdrowia powtórnie musi zbadać wnioski szpitali w Myślenicach i Mogilnie. Dyrektor z Aleksandrowa Kujawskiego kieruje skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego i uważa, że konkurs na rozwój geriatrii, wart 1,5 miliarda złotych, był "ustawiony".
- Dyrektorzy szpitali zarzucają ministerstwu "ustawianie" konkursu z Krajowego Planu Odbudowy.
- Szpitale z ośmiu województw otrzymały w konkursie większość pieniędzy, bo na starcie dostawały dodatkowe punkty.
- Wytyczne konkursu stworzył jeszcze rząd PiS, ale to obecna władza rozpisała i przeprowadziła konkurs na takich zasadach.
- Wiele szpitali zainwestowało pieniądze w przygotowanie wniosków, a nie dostali ani złotówki. "Straciliśmy na KPO setki tysięcy złotych" - mówią dyrektorzy placówek.
- Ministerstwo milczy od tygodni. Nie odpowiada ani na nasze pytania, ani wnioski szpitali.
Mariusz Trojanowski, dyrektor szpitala powiatowego w Aleksandrowie Kujawskim: -Każdy miał nadzieję, że dzięki KPO małe szpitale będą się mogły podnieść, że dostaniemy szansę, żeby się choć trochę odbić. Tymczasem to nie był konkurs, tylko pseudokonkurs. Dlatego twierdzę, że zostaliśmy oszukani. Tak to odbieram, nie tylko zresztą ja.
Adam Styczeń, dyrektor szpitala w Myślenicach: - Z roku na rok potrzeba coraz więcej łóżek geriatrycznych i opieki długoterminowej. Ministerstwo Zdrowia zachęcało szpitale: "likwidujcie łóżka na położnictwie i łóżka zabiegowe, gdzie obłożenie jest mniejsze. Przekształcajcie w opiekę długoterminową". I myśmy to robili.
Sebastian Jankiewicz, dyrektor szpitala w Mogilnie: - Chcieliśmy stworzyć takie kompleksowe centrum dla osób starszych. Mamy pielęgniarki ze specjalizacją geriatryczną, lekarzy, fizjoterapeutów. Nie wiem co teraz.
Wszyscy ci dyrektorzy nie otrzymali pieniędzy z KPO i wszyscy poskarżyli się do sądów administracyjnych. W tym tekście omówimy wyroki, ale też przedstawimy kontrowersje związane z zasadami konkursu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten konkret KO nie przejdzie w 100 dni. Minister dała do zrozumienia
O co toczy się gra?
Do podziału ze środków KPO było początkowo blisko 1,3 miliarda złotych. Potem ministerstwo dołożyło jeszcze prawie 300 milionów. Chodziło o rozwój geriatrii, ZOL-i (Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych), opieki długoterminowej. Szpitale od dawna są zachęcane do przekształcania oddziałów mniej obłożonych, właśnie w miejsca opieki nad osobami starszymi i schorowanymi. To był na razie jedyny konkurs dedykowany dla szpitali powiatowych.
Resort wielokrotnie podkreślał, że to kierunek, w którym - ze względu na zmieniającą się sytuację demograficzną w kraju - muszą podążać te najmniejsze szpitale. Była minister Izabela Leszczyna mówiła o tym w rozmowie z WP na początku tego roku. Twierdziła, że będą wspierać przekształcanie oddziałów tam, gdzie władze rozumieją, jakie są potrzeby:
- Tam, gdzie marszałek i starostowie dojrzeli do zmiany, bo rozumieją, że społeczeństwo się starzeje, dzieci rodzi się mało, więc musimy mieć oddziały opiekuńczo-lecznicze, a interna staje się pomału geriatrią.
Projekt zmian nazywano szumnie reformą.
– Reforma pozwoli na dostosowanie szpitali do zmieniających się potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Kluczowe będą Zakłady Opiekuńczo-Lecznicze, oddziały geriatryczne oraz rehabilitacja geriatryczna – podkreślał w sejmie były wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz. Odszedł z resortu kilka tygodni temu.
Nie wspominali jednak, że finansowanie będzie dla części Polski. Reszta musi radzić sobie sama.
Myślenice wygrywają w WSA
Skargę do sądu jako jeden z pierwszych złożył dyrektor szpitala w małopolskich Myślenicach. W konkursie organizowanym przez Ministerstwo Zdrowia walczył o 19 milionów złotych. Chciał przebudować hotel pielęgniarski na Zakład Opiekuńczo-Leczniczy (ZOL). Dyrektor Adam Styczeń w rozmowie z WP wylicza, że miało powstać blisko 20 nowych miejsc dla osób starszych, schorowanych, których nie wymagają już dalszej hospitalizacji w oddziałach szpitalnych. Do domu też ich wypisać nie mogą, bo nie ma się nimi kto zaopiekować. Najczęściej ci pacjenci tygodniami przebywają na internie.
- Miejsc na internie potrzebujemy w przypadkach pilnych, gdy pacjenci wymagają hospitalizacji. Teraz przebywa tam wiele osób, które potrzebują głównie opieki - mówi Styczeń.
Pieniądze miały wystarczyć na remont i zakup sprzętu medycznego. Inwestycji na razie nie będzie.
Co prawda wniosek szpitala uzyskał ocenę "pozytywną", ale nie otrzymał środków. Zdobył 44 punkty, a blisko półtora miliarda w konkursie z KPO podzielono między szpitale, które miały ponad 51 punktów.
Szpital z Małopolski, którym kieruje Styczeń, odwołał się od decyzji, ale ministerstwo zdrowia, którym kierowała wtedy jeszcze Izabela Leszczyna, nie chciało odwołania nawet rozpatrywać. Urzędnicy stwierdzili, że pismo zawierało błędy formalne i uznali sprawę za zakończoną.
- To absurd. Ministerstwo nie podało nam nawet, ile punktów dostaliśmy w poszczególnych kryteriach, a teraz zarzuca nam, że nie wiemy, co zaskarżyć. Skąd mamy wiedzieć, jak nam nie chcą podać wyników - mówi wzburzony dyrektor i wylicza, że byli przekonani, że tych punktów będą mieli zdecydowanie więcej.
Dla szpitala jedyną szansą na pozostanie w walce o pieniądze, była skarga do sądu administracyjnego. Dyrekcja zdecydowała się na taki krok i wygrała.
Sąd administracyjny wydał wyrok 3 lipca. Najważniejsze punktu sprowadzają się do tego, że:
1. Minister nie przestrzegał zasady bezstronności. Okazuje się, że ten sam pracownik ministerstwa decydował o nieprzyznaniu środków (przynajmniej podpisał się pod decyzją), a potem odrzucił odwołanie.
2. Ministerstwo nie zadbało o transparentność, rzetelność i przejrzystość. Chodzi o to, że minister nie wyjaśnił szpitalom, za co konkretnie zabrano im punkty. Co gorsze, potem się domagał, żeby pisząc odwołanie, mieli taką wiedzę. W ten sposób naruszono zasady równego traktowania oraz jawności postępowania.
3. Ministerstwo odrzuciło odwołanie szpitala w Myślenicach z powodu rzekomego wyczerpania środków z konkursu. W uzasadnieniu wyroku sąd napisał": "W kontrolowanej sprawie Minister nie przedstawił jakichkolwiek dowodów na wyczerpanie alokacji środków". Przeglądamy historię konkursu i widzimy, że ministerstwo nie mogło przedstawić takich dowodów. Już po złożeniu odwołania przez myślenicki szpital, do konkursu dorzucono jeszcze blisko 300 milionów złotych i rozdysponowano pomiędzy inne szpitale. Więc środki były i to sporo. Myślenice znowu nie dostały ani złotówki.
Mogilno też górą
Najświeższy wyrok WSA, bo z 20 sierpnia, dotyczy szpitala w Mogilnie z województwa kujawsko-pomorskiego. W tym konkursie lokalizacja szpitala, jak się okaże, jest decydująca, co jeszcze opiszemy. Nie ma jeszcze uzasadnienia na piśmie, więc opieramy się na relacji dyrektora placówki i prawniczki, która była na rozprawie. Sąd, analizując skargę szpitala w Mogilnie, stwierdził, że doszło do wydania decyzji z naruszeniem prawa i podobnie jak w przypadku Myślenic należy sprawę zbadać jeszcze raz.
Z prawnego punktu widzenia sytuacja była jednak nieco inna niż w Myślenicach.
Szpital z Mogilna otrzymał opinię negatywną, bo zdaniem komisji konkursowej nie spełnił wszystkich wymagań formalnych. Zarzucono wnioskodawcy, że nie przedstawił wymaganych dokumentów - między innymi studium wykonalności inwestycji. Tymczasem te dokumenty zostały przegapione przez urzędników ministerstwa. Szpital wykazał to przed WSA i wygrał.
Teraz ministerstwo musi ponownie rozpatrzyć wniosek, co jednak nie oznacza, że szpital ma gwarancję uzyskania finansowania.
W Mogilnie bardzo liczyli na te środki. Dyrektor Sebastian Jankiewicz twierdzi, że od lat byli zapewniani o konieczności przekształcania szpitala i rozwoju opieki długoterminowej, więc się szykowali.
- Chcieliśmy przygotować fizjoterapię dla tego oddziału, żeby to była opieka dla osób starszych z prawdziwego zdarzenia. Nie dostaliśmy ani grosza - mówi Jankiewicz.
Jego cel jest podobny jak dyrekcji w Myślenicach. Odciążyć "internę", stworzyć miejsce dla osób starszych, bo potrzeby w tym zakresie są coraz większe. Dyrekcja wskazuje, że każdego dnia mają na oddziale internistycznym pacjentów, którzy nie powinni tam przebywać, ale nie ma ich gdzie wypisać.
W rozmowie z dyrekcją szpitala słyszymy, że pacjenci z regionu nie mogą cierpieć bez fachowej opieki, tylko dlatego, że jakiś urzędnik nie dostrzegł dokumentów na swoim biurku.
Aleksandrów Kujawski idzie do NSA
Szpital z Aleksandrowa Kujawskiego miał pod względem prawnym identyczną sytuację jak placówka z Myślenic. Tyle, że przed tym samym sądem - WSA w Warszawie (choć innym składem) - przegrał.
W konkursie wniosek szpitala oceniono pozytywnie, ale zabrakło punktów, by otrzymał środki. Odwołali się, ale ministerstwo nie chciało odwołania badać, a sąd stanął po stronie resortu. WSA w swoim wyroku podkreśla, że szpital nie wykazał, co konkretnie zarzuca ministerstwu.
Dyrektor szpitala Mariusz Trojanowski wyjaśnia, że właśnie w tym rzecz. - Nie mogłem wskazać ministerstwu konkretów, bo mi nie przesłali szczegółów oceny mojego wniosku. Czyli najpierw nie mówią mi, za co zabrali punkty, a potem mają pretensje, że tego nie wiem. To paranoja - mówi Trojanowski, który z zawodu jest adwokatem. Postanowił walczyć dalej. Skierował sprawę do NSA, wyliczając nieprawidłowości w konkursie.
Dyrektor podczas rozmowy z WP wyciąga wyrok i cytuje uzasadnienie sądu administracyjnego:
"To, że istnieją takie procedury konkursowe jak w sprawie niniejszej, może nie jest sprawiedliwe w potocznym rozumieniu, ale jest uzasadnione ekonomicznie, demograficznie i finansowo".
- Wszyscy mają nadzieję, że mogą uczciwie żyć w tym kraju i być uczciwie traktowani, a oni mi piszą, że co prawda to nie było sprawiedliwe, ale to była tylko niesprawiedliwość rozumiana potocznie. Wytrzymać nie mogę, bo właśnie potoczne rozumienie sprawiedliwości jest najważniejsze, czyli to, co ludzie rozumieją przez sprawiedliwość - irytuje się Trojanowski.
Cytowany fragment wyroku oznacza, że sąd administracyjny, w tym konkretnym składzie, dał wiarę argumentom ministerstwa, że lepszą sytuację w konkursie miały placówki, gdzie potrzeby są większe. - Nie wiem, na jakiej podstawie sąd to stwierdził - mówi dyrektor. - Gdyby tak było, to ja bym to przeczytał w regulaminie konkursu, a tego nie przeczytałem, bo tego tam nie było. Jeśli niesprawiedliwość stwierdza sąd w imieniu państwa polskiego, to powinien z tym coś zrobić.
Dyrektor zarzuca ministerstwu "ustawienie" konkursu, bo jedne szpitale wskazane przez polityków już na starcie miały łatwiej. Przyjrzeliśmy się temu z detalami.
Pół Polski ma dodatkowe punkty
Konkurs składał się z dwóch części. Formalnej i tzw. kryterium punktowego. Tym placówkom, które przeszły etap formalny i spełniły 21 warunków, przyznawano punkty. Kto przydzielał? Nie wiadomo dokładnie, bo ministerstwo tych informacji nie przekazało Wirtualnej Polsce. Z regulaminu wynika, że to minister powoływał komisję oceniającą.
Dyrektorzy placówek, które nie otrzymały środków, zwracają uwagę, że konkurs od samego początku faworyzował podmioty z określonych części kraju. Mariusz Trojanowski ze szpitala w Aleksandrowie Kujawskim mówi o "mapowaniu", czyli ustawianiu kryteriów pod konkretnych zwycięzców.
Chodzi o kryteria ujęte w punkcie 25C regulaminu. To z niego wynika, że szpitale położone na terenie 8 województw otrzymują na starcie 5 punktów. Chodzi o szpitale położone w lubelskim, podlaskim, podkarpackim, świętokrzyskim, opolskim, łódzkim, śląskim i warmińsko-mazurskim. Dlaczego te? Tego nikt nie wyjaśnił.
Nieważne, czy szpital jest z dużego miasta, czy z małego. Liczyło się tylko położenie na terenie danego województwa. Jeśli dodatkowo szpital był położony w gminie miejskiej na terenie województw: lubelskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego i podlaskiego, otrzymywał kolejne 5 punktów. To oznacza, że część placówek z tych czterech województw miało 10 punktów już na starcie.
O tym, czy ktoś otrzyma finansowanie, decydowały w wielu przypadkach pojedyncze punkty, a lista rankingowa pokazuje jaką przewagę dawały te za położenie. W pierwszej 20. rankingu, nie ma ani jednego szpitala spoza województw faworyzowanych dodatkowymi punktami. Tylko co trzeci szpital, który otrzymał finansowanie, nie dostawał dodatkowych punktów za województwo. Placówki z Pomorza Zachodniego, z województwa lubuskiego nie otrzymały żadnego wsparcia, w całym kujawsko - pomorskim tylko dwa podmioty. Dla porównania na Lubelszczyźnie jest ich kilkanaście.
Nasycenie i potrzeby
Można postawić pytanie: czy województwa, które na starcie otrzymywały dodatkowe punkty, są obecnie w gorszej sytuacji i rzeczywiście należało im w ten sposób pomóc?
Byłoby to zasadne, gdyby nie fakt, że o tym mówią inne kryteria konkursu z kategorii 25A. Tam dostawało się punkty, jeśli wykazało się we wniosku, że inwestycja zwiększy dostępność do opieki długoterminowej i geriatrycznej w danym powiecie.
Jak więc powstały te kryteria? Tego również do końca nie wiadomo. Chcieliśmy to dokładnie wyjaśnić, ale ministerstwo milczy i nie udziela odpowiedzi. Przeanalizowaliśmy też dokumenty przywoływane przez resort zdrowia w projekcie, ale nie dają jednoznacznych odpowiedzi.
Co więcej, raport NIK dotyczący geriatrii, sporządzony w 2022 roku wskazuje, że potrzeby są wszędzie, ale opieki bardziej brakuje w tych regionach, które nie były faworyzowane w konkursie na środki z KPO. Oto fragment:
"W 2020 r. najwięcej oddziałów geriatrycznych - 14 - funkcjonowało w województwie śląskim. Najmniej takich oddziałów zorganizowano w województwach podlaskim i zachodniopomorskim - po jednym, a w województwie warmińsko-mazurskim - żadnego. W kolejce do geriatry nie musieli czekać natomiast pacjenci w województwie świętokrzyskim, zarówno w przypadkach pilnych, jak i stabilnych."
Mapy potrzeb zdrowotnych na lata 2022-2026 też nie wskazują by w 8 premiowanych dodatkowymi punktami województwach, było gorzej niż w pozostałej części kraju.
PiS stworzył, Platforma klepnęła
Okazuje się, że dokładnie takie same kryteria znalazły się w dokumencie pod nazwą: "Zakres wsparcia zmian struktury organizacyjnej szpitali powiatowych w zakresie opieki długoterminowej lub geriatrycznej na poziomie lokalnym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej"
Powstał w ramach "kamieni milowych" jeszcze w 2022 roku i już wtedy podniósł się sprzeciw dyrektorów szpitali, którzy widzieli w tym politykę ówczesnego rządu.
- Słyszeliśmy różne legendy, bo jeszcze za czasów rządu PiS-u było powiedziane, że takie punkty będą dawane konkretnym województwom. My, dyrektorzy, od razu powiedzieliśmy, że to jest nieuczciwa konkurencja, ale nikt się nie mógł dowiedzieć dlaczego. Nieoficjalnie mówiono, że to jest związane z przyszłymi wyborami i rozkładem głosów na tych konkretnych terenach - mówi dyrektor Trojanowski. Tyle że pieniędzy przed wyborami nie było, a po wyborach nowy rząd, rozpisując konkurs, nic nie zmienił w jego zasadach.
Milczące ministerstwo
Wielokrotnie pytaliśmy ministerstwo zdrowia o wyjaśnienia dotyczące konkursu na wsparcie dla szpitali powiatowych. Ponawialiśmy prośby, ale do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Odpowiedzi nie dostały też szpitale. Dyrektor Trojanowski poprosił o dostęp do dokumentacji konkursowej, by sprawdzić, jak wypadł jego wniosek i inne. Twierdzi, że chciał w oparciu o te dokumenty, napisać skargę kasacyjną i wykazać nieprawidłowości w konkursie. Najpierw mu przedłużano termin na udzielenie odpowiedzi, a kilka dni temu ostatecznie odmówiono przesłania dokumentacji.
Okazuje się, że to, co PiS ustaliło w 2022 roku, nie było bezwzględnie wiążące dla ministerstwa zdrowia. Resort mógł samodzielnie określać szczegóły konkursu i samodzielnie go rozstrzygnąć. Potwierdził nam to serwis prasowy Komisji Europejskiej, odpowiadając na pytania WP:
"Szczegółowy projekt i wdrożenie, w tym szczegółowe kryteria konkursowe, a także wybór projektów, pozostają w gestii organów krajowych, zgodnie z krajowymi priorytetami i kontekstem".
Kolejne wyroki
Ministerstwo musi teraz ponownie ocenić odwołania szpitali z Mogilna i Myślenic. Aleksandrów Kujawski poczeka na ocenę NSA i nawet jeśli wygra i uzyska dofinansowanie, to nie wiadomo, czy zdąży wydać pieniądze, bo projekty trzeba rozliczyć do 2027 roku.
Skargi na decyzje Ministerstwa Zdrowia składają też inne szpitale i to nie tylko w ramach konkursu na ZOL-e i opiekę długoterminową. O wiele większe pieniądze były do rozdysponowania w ramach konkursu na onkologię. Placówka z Sandomierza już wygrała przed WSA w Warszawie i ministerstwo musi rozpoznać ich wniosek ponownie. Szpital miejski z Torunia też wygrał w sądzie i też czeka na rozstrzygnięcie swojej sprawy. Kolejne lecznice będą swojego dochodzić przed sądem.
Michał Janczura i Szymon Jadczak są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Napisz do autorów:
michal.janczura@grupawp.pl
szymon.jadczak@grupawp.pl