Spytaliśmy TVP, czy płaci Wojciechowi Cejrowskiemu. Na odpowiedź czekaliśmy od sierpnia
173 dni 1 godzinę i 28 minut czekaliśmy na odpowiedzi z TVP. Po drodze zdążyliśmy wysłać kilka maili z przypomnieniem i złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jakiej tajemnicy tak strzegła Telewizja Polska? Spytaliśmy, czy Wojciech Cejrowski dostaje wynagrodzenie za występy w "Minęła 20". Po blisko pół roku firma kierowana przez Jacka Kurskiego odpowiedziała, że... nie. Tym trudniej zrozumieć
Wojciech Cejrowski w każdy czwartek pojawia się w programie "Minęła 20" w TVP Info. Rozmawia z Michałem Rachoniem o polityce światowej i polskiej, a piątkowe poranki spędzamy na prostowaniu półprawd i nieprawd, które padają w jednym z najpopularniejszych programów publicystycznych publicznej telewizji. Siedzący na tle plastikowej atrapy regału z książkami podróżnik za każdym razem robi znak krzyża, bo jak mówi przed pracą trzeba się przeżegnać.
A skoro praca, to musi być i płaca. Dlatego spytaliśmy Zespół Rzecznika TVP, czy Wojciech Cejrowski pobiera wynagrodzenie (bezpośrednio lub na podstawie umowy z jego firmą). Pytania wysłaliśmy 4 sierpnia 2017 roku. Dlaczego więc o sprawie piszemy dopiero teraz? Bo dopiero dostaliśmy odpowiedzi od Telewizji Polskiej. Ich przygotowanie zajęło więc pracownikom Jacka Kurskiego 173 dni, czyli ponad 4153 godzin. I to nie dlatego, że odpowiedź jest obszerna czy skomplikowana - liczy 478 znaków (544 ze spacjami), a jej merytoryczna część to mniej niż 300 znaków.
Jak to więc sobie wytłumaczyć? Pierwsza myśl - pewnie Cejrowski zarabia tyle, że TVP chce uniknąć gromów, jakie spadłyby na nią po ujawnieniu kwoty. I tu przechodzimy do najciekawszego:
1) Pan Wojciech Cejrowski zapraszany jest do programów TVP Info na podstawie zaproszenia dziennikarskiego;
2) Zarówno Pan Wojciech Cejrowski, jak i firma Pana Wojciecha Cejrowskiego nie posiadają zawartej umowy z TVP S.A.;
3) Pan Wojciech Cejrowski nie otrzymuje wynagrodzenia za uczestnictwo w programach emitowanych na antenie TVP Info.
Takiej odpowiedzi udzielił nam Główny specjalista ds. ochrony informacji Biuro Spraw Korporacyjnych TVP S.A. (a nie, jak zwykle, biuro prasowe firmy). Trudno zrozumieć taki opór i upór, szczególnie, że sprawa oparła się o Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Po przekroczeniu przez TVP przewidzianych Ustawą o dostępie do informacji publicznej terminów złożyliśmy skargę na bezczynność, podobnie jak zrobiliśmy kilka miesięcy wcześniej w sprawie kosztów pomnika Lecha Kaczyńskiego, który postawiło MON pod kierownictwem Antoniego Macierewicza.
Telewizja Polska w odpowiedzi na skargę przesłanej Wojewódzkiemu Sądowi Administracyjnego stwierdza, że pytanie nr 2 nie dotyczy informacji publicznej (i zgoda, tutaj w grę wchodzi Prawo prasowe), a odpowiedź na pytanie nr 1 (to o zarobki)
zostanie udzielona "niezwłocznie". W związku z tym TVP prosiło o oddalenie skargi. Dodać trzeba, że ta deklaracja padła 6 listopada 2017 r. (tak datowane jest pismo prawniczki TVP). Od tego czasu wysłaliśmy do TVP kilka maili z przypomnieniem (zadzwonić się nie da, bo Biuro Rzecznika nie udostępnia swojego numeru telefonu), ale nic to nie dało.
To wszystko dość czasochłonne, a także kosztowne, bo trzeba zaangażować prawników i wpłacić opłatę sądową. Uzyskiwanie informacji od instytucji publicznych zawsze było udręką. Jednak za czasów Dobrej Zmiany urzędnicy osiągnęli szczyty w dziedzinie ignorowania pytań dziennikarzy i wniosków o dostęp do informacji publicznej (te może składać każdy). I to nie tylko gdy mają coś do ukrycia, ale także wówczas, gdy nie ma newsa. I to właśnie o problemach władzy z jawnością jest ten tekst, a nie o Wojciechu Cejrowskim.