Spór w gminie Pszczółki. Poszło o atrakcyjną działkę pod budowę kościoła
Ksiądz chciał kupić od gminy Pszczółki działkę pod budowę kościoła z 99 proc. bonifikatą. Gdy radni nie chcieli mu ustąpić, miał upomnieć ich z ambony. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
Sprawa, opisywana przez trójmiejską "Gazetę Wyborczą", miała swój początek na przełomie stycznia i lutego 2022 r. Wtedy to ks. Józef Urban, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Pszczółkach (pow. gdański, woj. pomorskie), wystosował pismo do władz gminy. Prosił o sprzedaż hektarowej działki we wsi Skowarcz pod budowę kościoła z 99 proc. bonifikatą. Jak opisuje "GW", wartość tej nieruchomości jest wyceniania na ok. 2 mln zł.
Wójt pozostawił decyzję w sprawie sprzedaży rzeczonej nieruchomości radnym gminy. Ci jednak, jak podaje "Wyborcza", uznali, że "nie stać ich na oddanie za bezcen atrakcyjnej działki". Wskazywali ponadto, że Skowarcz nie potrzebuje nowego kościoła. Słowem, nie mieli zamiaru wychodzić naprzeciw oczekiwaniom duchownego.
Reakcja księdza
Ksiądz Urban nie przyjął dobrze napływających z rady gminy sygnałów. W reakcji, jak relacjonowała "GW", sugerował podczas jednej z marcowych mszy świętych, że "radni to wrogowie Kościoła". Ponadto rzekomo wywierał presję na wiernych. Miał ich straszyć anegdotą o rolniku, który nie chciał dać pieniędzy na dzwon kościelny, a potem zmarł na zawał.
Według informacji dziennika przez cały październik duchowny wznosił co niedziela modły w intencji działki. Prosił o "światło Ducha Świętego dla pana wójta i całej rady gminy Pszczółki, aby potrafili poważnie potraktować prośbę o sprzedaż działki z bonifikatą pod budowę kościoła w Skowarczu". Jednak na sumie 30 października ksiądz przybrał ostrzejszy ton - miał wspomnieć o "prorosyjskich zapędach" gminnych urzędników, a także oświadczył, że "ich przeklina". - Na nich też przyjdzie pora - mówił.
Dzień później, jak podaje "GW", radni gminy Pszczółki zdecydowali, że mogą sprzedać działkę pod budowę świątyni wyłącznie po cenach rynkowych.
Ksiądz Urban zaprzecza
Duchowny, w rozmowie z dziennikarzami "Wyborczej", zaprzecza, by "przeklął urzędników". - Nigdy nikomu nie życzyłem źle. Nie obrażam nikogo, nie używam wulgaryzmów. Jestem pełen życzliwości dla naszego wójta i radnych, ale mam swoje zadanie do wykonania - wyjaśniał. Zaznaczył też, że nie mówił o "prorosyjskich zapędach urzędników". - Ktoś musiał coś sobie dopowiedzieć - dodał.
Źródło: Gazeta.pl/Wyborcza.pl