Spór o "babciowe" Tuska. Eksperci oceniają najnowszą propozycję PO
Dodatek w wysokości 1,5 tys. zł dla matek, które po urodzeniu dziecka będą chciały szybko wrócić do pracy, to najnowsza propozycja programowa PO. "Babciowe" zaprezentowane przez Donalda Tuska budzi jednak mieszane uczucia wśród ekspertów. Ułatwienie powrotu do pracy jest oczekiwane i może spodobać się części wyborców, ale bezpośredni transfer pieniędzy nie rozwiązuje wszystkich problemów.
24.03.2023 14:01
Na spotkaniu z mieszkańcami Częstochowy Donald Tusk zaprezentował nowy pomysł programowy Platformy Obywatelskiej. Zadeklarował, że matki, które będą chciały wrócić na rynek pracy po urlopie macierzyńskim lub w jego trakcie, będą mogły liczyć na 1,5 tys. zł dodatku. Pieniądze będą mogły przeznaczyć na opłacenie opiekunki, żłobka czy wsparcie babć lub seniorek, które mogłyby pomóc w opiece nad dzieckiem.
Lider PO podkreślał, że połowa kobiet po urodzeniu dziecka rezygnuje z pracy, mimo że zdecydowana większość z nich chce znów pracować i zarabiać. - Jeżeli przerwa w pracy trwa 2-3 lata, to często zmienia się w dożywotnią. Traci się kwalifikacje, a praca jest często pasją. Więc chcemy, żeby nowy system spowodował, że kobiety, kiedy stają się matkami - i tylko wtedy, kiedy chcą - mogły dokonać tego wyboru - mówił.
Świadczenie miałoby być wypłacane do trzeciego roku życia dziecka. - Mam nadzieję, że to "babciowe", te 1500 złotych miesięcznie do czasu, kiedy dziecko może pójść do przedszkola, a więc do czasu, kiedy ukończy 3 lata, że to może dać poczucie ulgi, satysfakcji. I takie poczucie, że ktoś wreszcie zrozumiał polską kobietę, która po urodzeniu, po odchowaniu w tych pierwszych najważniejszych miesiącach będzie chciała wrócić do swojej pracy - dodał Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"1500 zł nie rozwiąże tych problemów"
Eksperci zwracają uwagę, że powrót młodych matek na rynek pracy jest oczekiwany. Kamila Ferenc z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny podkreśla, że lista problemów do rozwiązania jest jednak dłuższa. - Ocena "babciowego" nie jest jednoznaczna. W pierwszej kolejności trzeba zadbać o jakość usług publicznych - zaznacza w rozmowie z WP.
Prawniczka wyjaśnia, że chodzi m.in. o bezpłatne albo nisko płatne żłobki i przedszkola, transport, którym z małych miejscowości będzie można do nich dojechać czy elastyczne godziny pracy, żeby można było wrócić do pracy np. na trzy czwarte etatu w różnych godzinach. - 1500 zł nie rozwiąże tych problemów, dlatego lepiej skupiać się na rozwiązaniach systemowych niż opłacać każdą z potrzeb osobno - dodaje.
"Babciowe" jako rozwiązania przejściowe?
Mimo tych zastrzeżeń ekspertka nie przekreśla tej propozycji. - Choć pomysł nie jest idealny, to mógłby być pomocny jako rozwiązanie przejściowe. Rynek pracy rzeczywiście potrzebuje powrotu kobiet i ten dodatek mógłby zachęcić pewną grupę. Pamiętajmy tylko, że powrót matki do pracy często oznacza, że pracuje na dwóch etatach - zauważa.
Zobacz także
Kamila Ferenc obawia się też, że matki, które nie chcą wrócić do pracy, bo decydują się na wychowywanie dziecka, mogą poczuć się dyskryminowane. - Im też przydałoby się 1500 zł, żeby mogły się realizować poza pracą. Z drugiej strony przyznanie "babciowego" wszystkim to byłaby ślepa uliczka i właściwie oznaczałoby podniesienie 500+ - zastrzega.
- O ile potrzeba wsparcia finansowego dla rodzin jest zrozumiała, to bezpośrednie transfery pieniężne, zamiast przyczyniać się do budowy dobrej jakości usług publicznych (opieka zdrowotna, edukacja itd.), będą przeznaczane na prywatne wizyty lekarskie i prywatne opiekunki do dziecka - mówi.
Prof. Męcina: to strzał w dziesiątkę
Zdecydowanym entuzjastą programu jest prof. Jacek Męcina z Uniwersytetu Warszawskiego. To były wiceminister pracy i polityki społecznej w rządzie PO-PSL, obecnie jest związany z Konfederacją Lewiatan.
- To jest strzał w dziesiątkę, bo ta propozycja koresponduje z diagnozą obecnej sytuacji. Kobiety czują się pokrzywdzone pod względem wynagrodzenia, często gorzej zarabiają. "Babciowe" to element dodatkowej motywacji związanej z dochodami, który wyrównuje szanse na rynku pracy. Kobiety, które są dwa razy lepiej wykształcone niż mężczyźni, obecnie są często elementem niewykorzystanego zasobu - mówi,
Ekspert uważa, że propozycja rozwiązuje jeszcze dwa problemy. - Mamy ogromny deficyt usług opiekuńczych, kobiety o tym cały czas mówią. W odpowiedzialnej polityce rodzinnej, oprócz kwestii związanych ze wsparciem dochodowym (tak jak w przypadku 500+), niezbędny jest dostęp do usług opiekuńczych. Żłobki i przedszkola są lepiej dostępne w większych miastach, ale w małych miasteczkach ciągle to jest problem - przypomina.
- Jednocześnie ten instrument może wpływać na aktywizację i wsparcie umownych babć, które często mają niskie dochody emerytalne. Aktywność starszych kobiet na tym polu może się sprawdzić. Wszystkie te aspekty czynią ten projekt bardzo ciekawym - wyjaśnia.
Nasz rozmówca zgadza się przy tym, że poprawa dostępności żłobków i przedszkoli jest konieczna. - Platforma Obywatelska zajęła się tym, a obecna ekipa to kontynuuje. Widać jednak, że zmiany instytucjonalne nie rozwiążą szybko problemów tu i teraz. To jest niesłychanie ważna potrzeba na najbliższą dekadę - dodaje prof. Męcina.
Czytaj też:
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Pracy