Tak PiS i Partia Republikańska dzielili stołki. Założenia tajnej umowy Kaczyńskiego i Bielana

W Wirtualnej Polsce dotarliśmy do zarysu tajnej umowy koalicyjnej, w której Adam Bielan i Jarosław Kaczyński dzielili miejsca na listach wyborczych m.in. do Sejmu i Senatu. Nasze źródła podkreślają, że to draft omawiany na końcowym etapie negocjacji między PiS a Partią Republikańską. Podpisana wersja może się różnić drobnymi szczegółami, ale nasi rozmówcy zapewniają, że kluczowe założenia wyborczej układanki pojawiły się również w ostatecznej wersji.

W Wirtualnej Polsce dotarliśmy do zarysu tajnej umowy koalicyjnej, w której Adam Bielan i Jarosław Kaczyński dzielili miejsca na listach wyborczych
W Wirtualnej Polsce dotarliśmy do zarysu tajnej umowy koalicyjnej, w której Adam Bielan i Jarosław Kaczyński dzielili miejsca na listach wyborczych
Źródło zdjęć: © Forum, Wirtualna Polska | Adam Chelstowski
Patryk Michalski

Założenia tajnej umowy koalicyjnej między Prawem i Sprawiedliwością a Partią Republikańską z października 2021 roku dają wyobrażenie o tym, jak zakulisowo wyglądały partyjne negocjacje między Jarosławem Kaczyńskim a Adamem Bielanem. Po stopniowym rozbijaniu Porozumienia Jarosława Gowina, a później wyrzuceniu wicepremiera z rządu, to Partia Republikańska pozwoliła na utrzymanie Zjednoczonej Prawicy przy życiu.

- Ta umowa jest dość obszerna, 32 punkty - była negocjowana bardzo szybko. Została podpisana już 1 października i w zasadzie została wynegocjowana w niecały miesiąc, dlatego właśnie, że mamy wspólny cel - oświadczył Adam Bielan na konferencji z Jarosławem Kaczyńskim pod koniec października 2021 r. - To jest umowa o współpracy, która określa różne jej szczegóły. To jednocześnie umowa, która jest podjęciem decyzji i wspólnym wystąpieniu w kolejnych wyborach parlamentarnych, europejskich, samorządowych - oświadczył wówczas prezes PiS.

Dotychczas szczegóły umowy koalicyjnej nie były znane. O jej założeniach pisaliśmy pierwsi w Wirtualnej Polsce m.in. przy okazji tekstu "Pajęczyna Bielana. Ujawniamy, jak PiS podzielił polityczne łupy z partią Republikańską". Pokazaliśmy, że Związek Pracodawców Business & Science Poland to kolejna, obok NCBiR, instytucja obsadzana przez Partię Republikańską i jej szefa Adama Bielana. W środę omówienie treści całej umowy koalicyjnej ujawnił portal TVN24.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kulisy negocjacji o utrzymanie większości

Prezentowany poniżej fragment to - jak podkreślają źródła Wirtualnej Polski - jeden z ostatecznych draftów umowy koalicyjnej. Nasi rozmówcy zaznaczają, że z ostatecznej wersji dokumentu mogły zostać skreślone nazwiska posłów Jacka Żalka, Łukasza Mejzy czy Zbigniewa Ajchlera, bo - jak słyszymy - dyskusja na ten temat trwała do ostatniej chwili.

Nasze źródła w klubie PiS zapewniają, że założenia, w tym konkretne okręgi wyborcze, gdzie Partia Republikańska miała wskazać swoich kandydatów, pozostały niezmienione. - Różnice mogą być minimalne, nazwiska mogły wypaść, ale założenia tych ustaleń zostały potwierdzone w październiku 2021 r. - mówi nasz rozmówca.

Ze względu na to, że draft umowy koalicyjnej pokazuje, jak wyglądały negocjacje w partii rządzącej w czasie, kiedy większość PiS była niestabilna, decydujemy się go pokazać. To dokument, który rzuca nowe światło na oczekiwania partii Adama Bielana względem PiS w zamian za utrzymanie Zjednoczonej Prawicy.

Jeden z końcowych draftów tajnej umowy koalicyjnej między PiS a Partią Republikańską. Według źródeł WP główne założenia znalazły się w ostatecznej wersji umowy
Jeden z końcowych draftów tajnej umowy koalicyjnej między PiS a Partią Republikańską. Według źródeł WP główne założenia znalazły się w ostatecznej wersji umowy© Wirtualna Polska | WP

Przedwyborcza układanka

Pierwsza strona tajnej umowy koalicyjnej podpisanej 1 października 2021 r. zaczyna się od ogólnego stwierdzenia, że "strony ustalają wspólną i solidarną pracę dla Polski" oraz "realizację koalicyjnego programu". W tym miejscu nie ma jednak żadnych szczegółów: konkretnych programów, projektów ustaw czy nawet ich założeń, które pokazywałyby merytoryczne ustalenia dotyczące pomysłu na wspólne rządzenie.

Szereg kolejnych punktów to ustalenia dotyczące podziału miejsc na listach wyborczych. "Strony ustalają wspólne kandydowanie w najbliższych wyborach: a. samorządowych, b. do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, c. do Parlamentu Europejskiego" - to stwierdzenie prezentowane publicznie m.in. przez Jarosława Kaczyńskiego. Kluczowe są jednak szczegóły.

"Strony ustalają, że w najbliższych wyborach wskazanych w pkt 3, parlamentarzyści i radni Partii Republikańskiej otrzymają na listach wyborczych miejsca biorące, nie niższe niż reprezentanci Porozumienia Jarosława Gowina w poprzednich wyborach, a posłowie którzy nie byli członkami Porozumienia w tamtym czasie miejsca nie niższe niż w ostatnich wyborach. Dodatkowo Partia Republikańska otrzyma jedno miejsce biorące w okręgu wyborczym nr 25 (Gdańsk). Partii Republikańskiej przysługuje prawo do zmiany kandydata na przysługujące miejsce w danym okręgu wyborczym" - czytamy w punkcie czwartym.

Ubezpieczenie na wypadek zmiany ordynacji

Z kolei w punkcie piątym draftu Partia Republikańska zamierzała zagwarantować sobie, że nie straci na ewentualnej zmianie Kodeksu wyborczego. "W przypadku zmiany ordynacji wyborczej w wyborach wskazanych w pkt 3, strony przeprowadzą dodatkowe negocjacje z uwzględnieniem prawa kandydatów, o których mowa w pkt 4 do startu z miejsca biorącego" - brzmi zapis.

W dalszej części PiS i Partia Republikańska ustaliły konkretne miejsca. W jednej z finalnych wersji Jacek Żalek miał obiecaną "jedynkę" w okręgu wyborczym nr 24, czyli w Białymstoku, a Łukasz Mejza "dwójkę" w okręgu wyborczym nr 8, czyli w Zielonej Górze. Ustalono również "miejsca biorące w połowie okręgów wyborczych". Tu powtórzymy zastrzeżenie naszych źródeł, że w finalnej wersji umowy nazwiska polityków mogły zostać wykreślone, jednak przydział miejsc miał pozostać ten sam.

W siódmym punkcie "strony ustalają, że w kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego, kandydat wskazany przez Partię Republikańską otrzyma 1. miejsce na liście w okręgu wyborczym nr 5 (Warszawa II)". Tu nie zostało wskazane konkretne nazwisko, choć i w PiS, i w Partii Republikańskiej nikt nie miał wątpliwości, że był to zapis skrojony pod samego Adama Bielana, który zamierza walczyć o kolejną kadencję europosła.

W ósmym punkcie dodano: "strony ustalają, że posłowie i radni spoza Klubów PiS przyjęci do Partii Republikańskiej po uzgodnieniu niniejszej umowy, otrzymają dodatkowe miejsca biorące na listach wyborczych".

Miejsca w Senacie

W kolejnych punktach założeń koalicjanci ustalili, że "kandydaci wskazani przez Partię Republikańską otrzymają: a. miejsca w trzech okręgach, w których PiS uzyskał mandat w poprzednich wyborach", b. miejsca w dwóch okręgach, w których PiS nie uzyskał mandatu w poprzednich wyborach, w tym miejsce dla Zbigniewa Ajchlera w okręgu wyborczym nr 89 (Piła).

Przy tym punkcie nasi rozmówcy również wskazują, że nazwisko polityka mogło zostać skreślone, przy założeniu, że to właśnie on będzie startował we wskazanym okręgu. Zbigniew Ajchler to poseł, który wszedł do Sejmu w 2019 r. z list Koalicji Obywatelskiej. W trakcie kadencji został posłem niezrzeszonych, ale w głosowaniach wspiera obóz władzy.

Obóz władzy milczy

Założenia umowy między PiS a Partią Republikańską potwierdziliśmy w trzech niezależnych źródłach związanych z obozem władzy. Wszyscy nasi rozmówcy chcą pozostać anonimowi. Zwróciliśmy się również z oficjalnymi pytaniami do grupy polityków PiS i Partii Republikańskiej.

1. Czy poniższe zapisy umowy koalicyjnej między PiS a Partią Republikańską obecnie obowiązują? 

2. Czy w umowie koalicyjnej były zagwarantowane miejsca na listach dla konkretnych osób? 

3. Czy w ostatecznej wersji umowy nazwiska zostały wykreślone? 

4. Jeśli ostateczna wersja umowy koalicyjnej różni się od prezentowanej przeze mnie, to na czym polegają różnice? 

5. Dlaczego w początkowych punktach umowy omawiane są kwestie list, a nie szczegóły programu wyborczego? 

Pytania następującej treści wysłaliśmy do prezesa Partii Republikańskiej Adama Bielana, wiceprezesów tego ugrupowania Kamila Bortniczuka i Jacka Żalka, przewodniczącego rady krajowej Karola Rabendy, rzecznika PiS Rafała Bochenka, rzecznika rządu Piotra Müllera oraz posła Łukasza Mejzy. Do czasu publikacji tekstu w osobliwy sposób odpowiedział m.in. ostatni z wymienionych.

Szokująca odpowiedź Mejzy

"Nie znam treści umowy koalicyjnej, ponieważ nie ja ją negocjowałem. Skupiam się na ciężkiej pracy dla Polski i swojego lubuskiego. Wbrew hejterom i opozycyjnym psom medialnym, pospuszczanym z łańcuchów, aby szkalować Polskę i nasze świętości, takie jak Jan Paweł II. Mimo, że wczoraj nastała wiosna, to wśród opozycji wciąż jest wiele bałwanów, których trzeba potraktować promieniami patriotycznego słońca! Miłego dnia, pełnego propolskich uniesień i miłości do Ojczyzny! [emotikonka: flaga Polski] (Proszę o cytowanie wypowiedzi w całości)" - odpowiedział Mejza.

Już po podpisaniu umowy koalicyjnej, 24 listopada 2021 r., dziennikarze WP Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak ujawnili, jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu ludzi. Jego firma obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Ówczesny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa - 80 tys. dolarów. Metoda, którą zachwalał, nie ma medycznego potwierdzenia. Miesiąc później Mejza - na skutek skandalu - odszedł z rządu.

Na pytanie krótko odpowiedział też Jacek Żalek. "Niestety, nie mam wiedzy na temat umowy" - napisał poseł.

Część umowy do kosza?

Portal TVN24.pl, który ujawnia zapisy całej umowy koalicyjnej, zwraca uwagę, że dzieli się w niej "miejsca na listach wyborczych, stanowiska ministrów, stanowiska szefów rządowych agencji i instytucji, a nawet posady pracowników klubu parlamentarnego lub asystentów w europarlamencie". Według informatorów portalu w PiS z powodu afery w NCBiR część zapisów tej umowy przestała obowiązywać.

Potwierdzają to również źródła WP. Nasi rozmówcy w PiS twierdzą, że ustalenia dotyczące układania list wyborczych w większości nie będą brane pod uwagę. W ubiegłym tygodniu opisaliśmy, że z "jedynką" w Białymstoku może pożegnać się Jacek Żalek. Tam partia rządząca szykuje miejsce dla wicepremiera Jacka Sasina. Były wiceminister funduszy i polityki regionalnej, który odszedł z rządu po aferze w NCBiR, ewentualnie może liczyć na gorsze miejsce. W partii rządzącej rośnie też liczba osób, które nie chcą, by Łukasz Mejza w ogóle startował do Sejmu.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: patryk.michalski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (922)