Śmierć 14‑latki w Andrychowie. "Pytanie, dlaczego czekano tak długo"

Po śmierci 14-letniej Natalii z Andrychowa, pojawiają się wątpliwości, co do działań policji, głównie ze względu na brak natychmiastowych działań - co zarzuca rodzina. Eksperci, z którymi rozmawiała WP, wskazują, że jest wiele niewiadomych w sprawie. - Jeśli informacje, jakie do nas dochodzą, się potwierdzą, znaczy, że coś poszło bardzo nie tak - mówi dr Michał Piekarski.

Mieszkańcy stawiają znicze w centrum Andrychowa, gdzie przez kilka godzin siedziała na zimnie zaginiona 14-latka
Mieszkańcy stawiają znicze w centrum Andrychowa, gdzie przez kilka godzin siedziała na zimnie zaginiona 14-latka
Źródło zdjęć: © PAP | Art Service

14-letnia Natalia z Andrychowa we wtorek rano wyszła do szkoły. Nigdy do niej nie dotarła. Po drodze zasłabła. Osunęła się na ziemię i siedziała na mrozie przy banerze reklamowym w centrum miasta, gdzie mijały ją dziesiątki osób.

Wcześniej nastolatka zadzwoniła do swojego ojca, mówiła, że źle się czuje i nie wie gdzie jest. Żaden z przechodniów nie zainteresował się jej stanem i nie udzielił jej pomocy, choć było to przed dużym supermarketem i nieopodal przystanku autobusowego oraz 500 metrów od komisariatu policji.

Po odnalezieniu dziewczyna była w stanie głębokiej hipotermii. Najpierw przewieziono ją do szpitala w Wadowicach, a następnie do Krakowa.

Wstępną przyczyną zgonu 14-latki była - jak przekazał przedstawiciel krakowskiej prokuratury - śmierć mózgowa spowodowana masywnym krwotokiem i obrzękiem mózgu. Sekcja nie ustaliła, czy do zgonu przyczyniła przyczyniła się hipotermia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pan Rafał, który odnalazł ciało Natalii, powiedział w rozmowie z TVN24, że "leżała z telefonem w ręku". Wskazał również na zbyt wolne - zdaniem rodziny - działania policji, do której zgłosił się ojciec dziecka.

Kategoria pierwsza: robi się wszystko bez zbędnej zwłoki

Dr Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem z Uniwersytetu Wrocławskiego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że policja ma swoje wewnętrzne przepisy, które są dostępne publicznie - to zarządzenie Komendanta Głównego Policji. - Osoby zaginione są dzielone na kategorie. Pierwsza kategoria to osoba poniżej lat 15, z którą pierwszy raz utracono kontakt - wyjaśnia.

Kategoria ta oznacza, że sprawie nadawany jest wysoki priorytet i funkcjonariusze muszą się nią zająć bez zbędnej zwłoki.

Były rzecznik policji Dariusz Nowak w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że obecnie sytuację trudno jednoznacznie ocenić. - Będzie wszczęte postępowanie w tej sprawie, które to wyjaśni - mówi.

- Pierwsza rzecz, jaką dyżurny robi, po zgłoszeniu zaginięcia, ustala logowania telefonu. Daje zlecenie WWK (Wydział Wywiadu Kryminalnego - red.) i poleca im sprawdzenie. To trwa ok. 15 minut. Jeśli jest logowanie, wysyłana jest załoga, która sprawdza w tym rejonie. Dyżurny powiadamia też komendanta, który może wszcząć alarm dla danej jednostki ze względu na zagrożenie życia. Ściągani są dodatkowi policjanci, którzy szukają - wylicza były rzecznik policji.

Różne hipotezy dotyczące sprawy 14-latki

Jak wyjaśnia dr Piekarski, powinno nastąpić pozyskanie informacji od osoby, która zgłasza zaginięcie - o osobie, okolicznościach sytuacji, czy jest np. osobą chorą, czy zażywa leki, czy jest coś, co może wzbudzać niepokój. - To są rzeczy naturalne. Policja te przepisy ma i je stosuje. Jeśli informacje, jakie do nas dochodzą o sprawie 14-latki się potwierdzą, to znaczy, że coś poszło bardzo mocno nie tak, po prostu źle - dodaje.

Podkreśla również, że - w momencie, kiedy mamy bardzo duży kryzys kadrowy policji - pojawia się pytanie, ile osób było tego dnia faktycznie na służbie. - Poszukiwania angażują dużo sił i środków. To są policjanci, którzy powinni sprawdzić miejsce, gdzie osoba mogłaby przebywać, to szereg działań, które są czaso- i pracochłonne. Czy przypadkiem - to moja hipoteza - nie doszło do sytuacji, że w momencie, kiedy policjanci są rozliczani ze statystyk, mogło dojść do sytuacji złego ustawienia priorytetów - zastanawia się ekspert.

Wyjaśnia, że dyżurny mógł uznać, że w danym momencie do podjęcia działań są ważniejsze sprawy niż zaginiona 14-latka. - W grę wchodzi to, że może nie chcieli angażować policjantów w sprawę, która nie przyniesie wyników, np. w postaci mandatu czy legitymowania. To brzmi tragicznie i okrutnie, ale znane są przypadki zachowań ludzi na odpowiedzialnych stanowiskach, którzy nie kierowali się ogólnie pojętym interesem, lecz tym, co w danym momencie zaprzątało ich uwagę - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.

- Być może próbowali zrzucić z siebie odpowiedzialność. W przestrzeni medialnej pojawiają się doniesienia, że ojciec miał usłyszeć, że dziecko być może spaceruje po jakiejś galerii handlowej. Mogło być tak, że z jakiegoś powodu dyżurny był zajęty czymś innym i - bojąc się rozliczenia - uznał, że to sprawa, która może poczekać. To hipotezy - wyjaśnia.

"Pytanie, dlaczego z poszukiwaniami czekano tak długo"

Jak dodaje, domyślnie sprawy osób zaginionych powinny być traktowane z wysokim priorytetem. - Tutaj, niestety, ale pojawią się pytania, dlaczego z poszukiwaniami czekano tak długo i dlaczego przyniosły one taki tragiczny rezultat - zaznacza.

Ekspert zwraca także uwagę na kolejny aspekt. - Społeczeństwo widzi, że mamy osoby, które cieszą się większymi przywilejami. Na przykład, kiedy zginął prywatny telefon wiceministra spraw wewnętrznych, zaczęto go szukać od razu. Mamy mnóstwo sytuacji, gdzie policjanci działali szybko i gorliwie, a tutaj z jakiegoś powodu tak się nie wydarzyło - podkreśla.

- Niestety policja jest postrzegana jako działająca bardzo skutecznie w sprawach, które są ważne politycznie. A w innych sprawach najwyraźniej nie do końca - dodaje dr Piekarski.

"Spektrum działania policyjnego może być bardzo duże"

Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji, w rozmowie z Wirtualną Polską zauważa, że wciąż nie mamy wiedzy, co zrobiono i w jakim terminie. - Z tego, co wiem, to będzie przedmiotem ustaleń wewnątrzpolicyjnych. Czy procedury zadziałały, czy była odpowiednia ocena zdarzenia - tego nie wiemy - wyjaśnia.

Dodaje, że wyznaczeni policjanci z Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji będą od początku do końca sprawdzać przebieg działań policyjnych od momentu pozyskania informacji o potrzebie poszukiwań, aż do odnalezienia osoby i podjęcia działań przez pogotowie. - Oceniane będą działania policyjne na poszczególnych etapach tego postępowania - mówi.

- Sprawdzane będzie, o której nastąpiło zgłoszenie, jakie informacje zostały przekazane policjantom, jakie dyspozycje wydała osoba przyjmująca zgłoszenie, jak oceniła sytuację i jakie działania podjęła. Spektrum działania policyjnego może być bowiem bardzo duże - wyjaśnia Sokołowski.

Sokołowski zaznacza, że kiedy zaginione jest dziecko, może dojść do sytuacji, gdy uruchamiana jest procedura Child Alert. - Wszystko zależy od początkowych informacji, które docierają do policjantów i oceny przez nich danej sytuacji - dodaje.

- Z perspektywy rodziców, opiekunów poszukiwanego dziecka zawsze jest oczekiwanie, że policja powinna podjąć wszystkie możliwe działania. A policjanci muszą powiedzieć, które z nich będą adekwatne do danej sytuacji. Wcale nie jest to proste, jest wiele zmiennych - podkreśla Sokołowski.

Przekazaliśmy pytania dotyczące sprawy 14-latki do Komisariatu Policji w Andrychowie, jednak do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

W lipcu 2023 roku UCE Research przeprowadził sondaż dla Onetu, z którego wynika, że Polacy są podzieleni w ocenie pracy i funkcjonowania policji. Ponad 46 proc. badanych deklaruje zaufanie do policji, ale przeciwnego zdania jest niemal tyle samo ankietowanych (42,1 proc). Wśród zawodów zaufania publicznego mundurowi zajęli dopiero 10. miejsce.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
nastolatkiandrychówzaginięcia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (517)