Słynny szarlatan w opałach. Inspekcja Farmaceutyczna zawiadamia prokuraturę po publikacjach WP
Główny Inspektor Farmaceutyczny złożył zawiadomienie ws. wytwarzania i handlu ascorbinianem sodu. To postać witaminy C od lat szeroko promowana przez Jerzego Ziębę. Wniosek o ściganie dotyczy obrotu produktami leczniczymi bez wymaganych zezwoleń, a także sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi.
- GIF uznał, że witamina C promowana przez Ziębę jest produktem leczniczym. Ponieważ nie jest nigdzie zgłoszony, jego wytwarzanie i obrót na terenie Polski jest złamaniem wielu przepisów.
- Zawiadomienie w sprawie wytwarzania i obrotu ascorbinianem sodu trafiło do prokuratury w Warszawie. Kolejne zawiadomienie złożyła Izba Lekarska. Chodzi o słowa Zięby, który publicznie oskarżył lekarzy o zabijanie dzieci w szpitalach.
- To kolejne reakcje na publikacje WP dotyczące działalności szarlatanów. Sprawa lekarza Huberta Czerniaka trafiła do prokuratury krajowej, Oskar D. ciągle przebywa w areszcie i usłyszał szereg zarzutów.
- Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że szykuje rewolucję w ściganiu medycznych oszustów.
Jerzy Zięba z wykształcenia jest magistrem inżynierem po AGH. Studiował na Wydziale Maszyn Górniczych i Hutniczych. Podobno uczył się hipnozy, ale z medycyną akademicką nie miał nic wspólnego. Nie przeszkodziło mu to w promowaniu metod "leczenia" o niepotwierdzonej skuteczności m.in. nowotworów i reklamowaniu na szeroką skalę suplementów sprzedawanych pod marką Visanto.
Właśnie ta ostatnia działalność inżyniera Zięby stała się przedmiotem doniesienia do prokuratury, które złożył Główny Inspektor Farmaceutyczny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odkryte terapie
Eksperci nie mieli wątpliwości: to absurd
W rozmowie z Wirtualną Polską Jerzy Zięba wielokrotnie zarzekał się, że produkty sprzedawane pod marką Visanto nie są wytwarzane przez niego. Wskazywał, że to nie jego firma, on tylko je promuje, cytuje badania i tłumaczy, jak substancje działają na nasz organizm.
Formalnie wygląda to tak: produkty Visanto, w tym ascorbinian sodu, są wytwarzane przez spółkę zarejestrowaną w Czechach. Ta spółka od lat ma przeróżne powiązania w całej Europie. Między innymi w Lichtensteinie. Dziesiątki osób, podmiotów, spółek, które utrudniają wskazanie, kto zarabia na handlu suplementami i związkami chemicznymi. Te trafiają na polski rynek, ale nie tylko.
Z jednej strony Jerzy Zięba mówi więc, że to nie jego biznes. Z drugiej każde spotkanie z fanami w sieci zaczyna od reklamy jakiegoś preparatu marki Visanto. Na konferencjach promuje suplementy tej marki, tłumaczy, jak je stosować i jak cudowne mają działanie. O witaminie C mówił tak:
"Jeśli witamina C dojdzie do komórki zdrowej, nic nie zrobi. Nic. Ale kiedy wtargnie do komórki chorej, do komórki nowotworowej, ona ją zniszczy" - to dosłowny cytat z Jerzego Zięby podczas spotkania z fanami na Facebooku.
Zięba był jednym z "uzdrawiaczy", których Wirtualna Polska opisywała w reporterskim serialu "Szarlatan". W czwartym odcinku poprosiliśmy ekspertów o ocenę rewelacji głoszonych przez inżyniera. Onkolodzy stwierdzili wprost, że to, co promuje Zięba, to absurd.
- Mnie się wydaje, że równie dobrze można by raka leczyć rosołem. Nie ma żadnych powodów, żeby rosół nie leczył raka w tej samej logice - tłumaczył profesor Michał Jarząb z Centrum Onkologii w Gliwicach.
Jerzy Zięba poszedł dalej. Twierdził, że dożylnie podawana witamina C potrafi zatrzymać sepsę i uratować życie. W serialu "Szarlatan" i te twierdzenia poddaliśmy weryfikacji. Z podobnym skutkiem: nie ma wystarczających dowodów naukowych potwierdzających skuteczność witaminy C w walce z sepsą. Są za to takie, szerokie badania i metaanalizy, które temu przeczą.
Co jest w brązowej butelce?
W sklepie "Ukryte Terapie" (to także tytuł cyklu książek Jerzego Zięby) ascorbinian sodu - czyli forma, w jakiej sprzedawana jest witamina C - Visanto, kosztuje 138 zł za buteleczkę. Problem polega na tym, że nie wiadomo, czym de facto ten preparat jest. Nie ma na nim informacji, by był to lek, nie ma też informacji, że jest suplementem.
Pytaliśmy o to Ziębę, a ten mówił, że to "związek chemiczny", który ma ciekawe własności. Ważył przy tym każde słowo, wzbraniał się, by nie powiedzieć, że produkt jest przeznaczony do podawania dożylnego. Pytaliśmy go więc, czy ascorbinian powoduje określone reakcje po podaniu dożylnym. Potwierdził.
Ascorbinian sprzedawany jest w ciemnej buteleczce, zabezpieczonej wieczkiem, które można bezpośrednio przekłuć igłą. Ofertę sprzedaży tego preparatu dokładnie obejrzał Główny Inspektor Farmaceutyczny Łukasz Pietrzak
- Korek, który jest wielodawkowy, raczej wskazuje, że to preparat służący do podawania parenteralnego, czyli dożylnie, domięśniowo, podskórnie. Musimy ten korek nakłuć - mówi Pietrzak. W rozmowie z WP zaznaczał, że inspektorat otrzymywał wielokrotnie zgłoszenia dotyczące tego produktu. Jego zdaniem, przyszedł czas, by sprawą na poważnie zajęły się organy ścigania.
Łukasz Pietrzak deklarował, że złoży w tej sprawie zawiadomienie. Teraz GIF potwierdził WP, że po wnikliwej analizie materiału sprawa trafiła do prokuratury rejonowej Warszawa-Śródmieście.
Po tym, jak Zięba w swoim nagraniu na kanale facebookowym stwierdził, że "umierają malutkie dzieci, odważę się to powiedzieć, zabijane przez lekarzy", kroki prawne przeciwko inżynierowi zapowiedziała też Izba Lekarska. Zięba nie precyzował, o co dokładnie mu chodzi, ale z kontekstu można się domyślać, że o leczenie sepsy.
Co budzi wątpliwości?
Główny Inspektor podkreśla, że wszystkie preparaty do podawania dożylnego, które są w Polsce dostępne na rynku, są lekami na receptę. Zdaniem inspekcji opakowanie ascorbinianu sodu ewidentnie sugeruje, że to jest produkt do takiego właśnie podania. Zresztą instrukcje umieszczone w sieci tłumaczą nawet, jak ten preparat do podania dożylnego przygotować. Oczywiście instrukcje są publikowane tak, by nie można ich było połączyć bezpośrednio z samą ofertą marki Visanto.
GIF uznał, że ascorbinian w takiej formie można uznać za produkt leczniczy. Skoro tak, to powinien być odpowiednio zarejestrowany, oznaczony, a podmioty odpowiedzialne za wprowadzenie go na rynek i obrót powinny mieć odpowiednie zezwolenia. Niczego takiego w przypadku ascorbinianu promowanego przez Ziębę nie ma. Jak mówił sam inżynier, nie ma takiej potrzeby, bo - jego zdaniem - ascorbinian lekiem nie jest.
GIF w swoim zawiadomieniu podnosi, że mogło dojść do przestępstwa z Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia stanu powszechnie niebezpiecznego dla życia lub zdrowia. Inspekcja wylicza też nieprawidłowości regulowane w prawie farmaceutycznym: chodzi o wprowadzenie do obrotu produktu leczniczego bez wymaganych zezwoleń, czy prowadzenie sprzedaży wysyłkowej leków bez wymaganego zezwolenia na prowadzenie apteki lub hurtowni farmaceutycznej.
Wszystkie te czyny zagrożone są karą pozbawienia wolności. Jeśli prokuratura zdecyduje się na prowadzenia postępowania, kluczowe jest sprawdzenie, czy na gruncie obowiązującego prawa ascorbinian sodu jest lekiem - jak twierdzi GIF, czy też związkiem chemicznym, który można sprzedawać bez dodatkowych zezwoleń - jak twierdzi Zięba. Prokuratura będzie też musiała ustalić, kto bezpośrednio odpowiada za prowadzenie tego biznesu.
Nie jest to pierwsze postępowanie w sprawie produktów promowanych przez Jerzego Ziębę. Po zawiadomieniu Rzecznika Praw Pacjenta, śledztwo wszczęła warszawska prokuratura. W 2019 roku policjanci weszli do magazynu sklepu internetowego Zięby w Rzeszowie i zabezpieczyli suplementy. Wtedy też istniało podejrzenie, że są to produkty lecznicze, które nie były dopuszczone do obrotu na terenie Polski.
W 2020 roku do sądu trafił akt oskarżenia, w 2023 ruszył proces przed warszawskim sądem. Ostatnie posiedzenia odbędą się w najbliższych miesiącach.
Instytucje reagują "Szarlatana"
Publikacje WP z ostatnich miesięcy wywołały szereg działań różnych instytucji, które zajęły się działalnością szarlatanów. Po pierwszych odcinkach serialu prokuratura najpierw przeszukała dom i mieszkanie naturopaty Oskara D., potem go zatrzymała i postawiła mu zarzuty. Chodzi o narażenie chorej na raka pani Ewy, której historię opisaliśmy w pierwszym odcinku, na utratę życia lub zdrowia. Śledczy podejrzewają też oszustwa podatkowe oraz pranie brudnych pieniędzy. Oskar D. przebywa w areszcie, sąd wydał decyzję, że spędzi tam trzy miesiące.
Po publikacjach WP instytucje państwa zainteresowały się także Hubertem Czerniakiem. To lekarz, wspólnik w spółce produkującej suplementy diety. Mężczyzna twierdzi, że od wielu lat nie praktykuje jako medyk, ale nie przeszkadza mu to przyjmować chorych m.in. z nowotworami.
W 2022 roku przyjął panią Beatę. W WP opisaliśmy jej historię oraz to, jak prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Podstawą były tłumaczenia Huberta Czerniaka, że nie przyjmował pacjentki z chłoniakiem jako lekarz, tylko jako kapłan kościoła naturalnego. Prokuratorzy w to uwierzyli. Gdy nagłośniliśmy sprawę, zawiadomienie do prokuratury krajowej złożył Rzecznik Praw Pacjenta, uznając, że działanie Czerniaka nie zostało wtedy należycie wyjaśnione. Rzecznik prasowa prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim, na antenie programu UWAGA TVN, zadeklarowała, że oni sami wracają do sprawy i przyjrzą się jej jeszcze raz.
Po publikacjach WP i nagłośnieniu sprawy działania szarlatanów w Polsce zmiany w prawie zadeklarowała także Minister Zdrowia.
Izabela Leszczyna w rozmowie z nami potwierdziła, że trwają prace nad nowelizacją prawa. Po zmianie Rzecznik Praw Pacjenta zyska większe kompetencje. Będzie mógł nakładać na osoby stosujące terapie niezgodne z medycyną opartą na dowodach kary sięgające nawet miliona złotych. Publicznie dostępny będzie także rejestr niebezpiecznych praktyk zagrażających życiu i zdrowiu pacjentów.
Michał Janczura, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.janczura@grupawp.pl