Skoki bez tłumów. Górale: "Poprzewracało się"

W dniu zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich Zakopane nadal wydaje się nieco opustoszałe. - Ja odbieram telefony z pytaniem, czy mamy telewizory w pokojach. Rodzina przyjeżdża na weekend i chce sobie skoki zobaczyć w TV - mówi WP pan Kazimierz z "Willi u Jadzi". - Poprzewracało się - dodaje.

Pustki pod Tatrami przed konkursem skoków
Pustki pod Tatrami przed konkursem skoków
Źródło zdjęć: © PAP
Joanna Zajchowska

W najbliższy weekend w Zakopanem odbędą się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Trener polskiej kadry Thomas Thurnbichler podjął decyzję, że w Zakopanem wystartują: Paweł Wąsek, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki Kamil Stoch.

Znane nazwiska nie zadziałały jednak jak magnes na kibiców. Nadal można kupić bilety na weekendowe zawody. W minionych latach te wyprzedawały się już na kilka tygodni przed konkursem. W tym roku ceny wejściówek na piątkowe kwalifikacje zaczynają się od 107 zł. Za najtańsze bilety na sobotni lub niedzielny konkurs trzeba zapłacić 213 zł.

Obecne zainteresowanie konkursem ma się nijak do konkursów w poprzednich latach. Gdy w Polsce na dobre trwała "małyszomania" na trybunach pojawiło się ponad 40 tys. widzów, choć oficjalnie było tam 30 tys. miejsc. Kolejne dziesiątki tysięcy osób gromadziło się na Krupówkach lub u progu skoczni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypadki napaści seksualnej w "taksówkach na aplikację". Ofiar jest coraz więcej. "Skandal!"

W tym roku turystów nie skusił również fakt, że konkurs pokrywa się z rozpoczęciem ferii zimowych. Jak pisaliśmy w WP, w najbliższych tygodniach w stolicy Tatr zajętych jest około 50 proc. miejsc noclegowych.

- W Zakopanem jest wyjątkowo pusto, powiedziałbym, że jest to spora różnica w porównaniu do ubiegłego roku. Chociaż trzeba pamiętać, że pod względem liczby rezerwacji, od lat pierwsze terminy ferii są najgorsze - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.

- Z naszych najnowszych danych wynika, że obiekty zostały wypełnione w połowie. Jedne bardziej, inne mniej, ale to takie obłożenie na poziomie 50 proc. - ocenia Karol Wagner.

Górale o młodych turystach: "Poprzewracało im się"

- Mamy zdecydowanie mniej chętnych niż kiedyś. Największy szał był zawsze na Małysza. Jak już ta "małyszomania" przeszła, to nigdy nie powtórzyło się takie obłożenie. Pamiętam, jak z rocznym wyprzedzeniem mieliśmy wszystko na skoki pozajmowane - wspomina Józef Gałysa.

- Ostatnie lata są już w ogóle kiepskie. To już nawet nie chodzi o formę skoczków, bo chłopaki nic nie skaczą, a bardziej o ceny biletów. Jak ktoś chce dwa dni iść na konkurs, to na osobę to wypada 400 zł, a nawet może i więcej w tym roku - stwierdza. - Może też po prostu zainteresowanie imprezą spada, to tym bardziej powinno się zachęcić cenami, a nie odstraszać - uważa.

O nieco innym trendzie wśród klientów opowiada WP pan Kazimierz z "Willi u Jadzi". - Ja odbieram telefony z pytaniem, czy mamy telewizory w pokojach. Rodzina przyjeżdża na weekend i chce sobie skoki zobaczyć w TV - mówi nasz rozmówca.

- Ja widzę, że to głównie młodzi. Oni jak przyjadą, to czasem wcale się nie ruszą z pokoju. Śmieję się czasem, że im to się już poprzewracało. Nic się nie chce - dodaje - No, ale co zrobić, klient nasz pan. Niech robią, co chcą - podsumowuje.

Pani Maria Kumorek, która oferuje noclegi zaledwie 400 m od Krupówek podkreśla, że nawet bliska odległość do centrum miasta nie jest zachętą dla turystów. Jej zdaniem w obecnym okresie przyjezdni chętniej wybierają ościenne miejscowości. Do stolicy Tatr przyjeżdżają najwyżej na weekend.- Są pytania o nocleg na dwie, maks trzy doby. W środku tygodnia mamy wszystko wolne - ubolewa pani Maria.

- Pojedyncze zapytania są dopiero na luty. Coraz częściej zdarza się jednak, że ktoś dzwoni i rezerwuje pokój z dnia na dzień. Nadal są to jednak nie za częste telefony. Rok temu o tej porze na pewno było więcej - dodaje.

Tłumy w Białce Tatrzańskiej i Krynicy

W Białce Tatrzańskiej, Małym Cichym i Bukowinie sytuacja wygląda jednak inaczej. Tam dostępne są jedynie pojedyncze wolne miejsca noclegowe. W niektórych pensjonatach można znaleźć jeszcze pokój, ale jedynie w dalszej odległości od wyciągów.

O tym, że turyści wybierają inne destynacje, świadczą też dane Krynickiej Izby Gospodarczej. Wynika z nich, że Beskidzie Sądeckim zdecydowana większość ofert noclegowych jest już wyprzedana. Na brak zainteresowania nie mogą narzekać hotelarze z Krynicy-Zdrój, Tylicza czy Wierchomli.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Przeczytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalneskoki narciarskiehotelarze

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (126)