Sikorski o "byłych kolegach" z PiS. Odniósł się do opinii Wildsteina
- Ja nie rozumiem, gdzie moi byli koledzy zabrnęli - powiedział Radosław Sikorski, który przed laty był ministrem w rządzie PiS. Obecny wicepremier skrytykował ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego za "eurofobiczność". Odniósł się też do kontrowersyjnej opinii Bronisława Wildsteina, który zasugerował, że Rosja zaatakowała Ukrainę z powodu "słabości Zachodu".
- To nie są wyrwane z kontekstu zdania - powiedział Radosław Sikorski podczas Igrzysk Wolności w Łodzi, odnosząc się do ostatnich wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przekonywał zwolenników swojej partii, że "Niemcy chcą nam zabrać państwo. Francuzi razem z nimi - nie wiem dlaczego, ale tak".
Sikorski o byłych kolegach z PiS. "Nie rozumiem, gdzie zabrnęli"
- Mnie szokuje to, że nasi konkurenci polityczni dosłownie w tych ostatnich 48 godzinach mówią, że zagrożenie dla Polski jest z Zachodu - stwierdził obecny wicepremier i minister spraw zagranicznych. - Gdyby mi pan powiedział, że w niepodległej Polsce ktoś będzie powtarzał bzdury o zgniłym Zachodzie, to bym panu nie uwierzył - zwrócił się do Kraśki.
Zabawne przejęzyczenie Doroty Kani
Radosław Sikorski odniósł się też do materiałów, jakie pojawiły się na kongresie PiS w Katowicach. Zaproszeni mogli zapoznać się ze specjalnie przygotowanymi materiałami. Na jeden z nich uwagę zwrócił dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski. W eseju przygotowanym przez Bronisława Wildsteina można było przeczytać, że "słabość Zachodu podmywanego ideologią emancypacji powoduje, że Rosja zdecydowała się na atak na Ukrainę".
- Oni tak naprawdę myślą. Europoseł Krasnodębski mówił, że zagrożenie dla polskiej niepodległości jest większe z Zachodu niż ze Wschodu. Teraz Bronisław Wildstein powiedział, że właściwie Rosja najechała na Ukrainę z winy Zachodu. To jest dokładnie to, co mówi propaganda rosyjska. Ja nie rozumiem, gdzie moi byli koledzy zabrnęli - ocenił Sikorski.
- Solidarność walczyła o to, aby Polska była normalnym krajem. Normalność definiowaliśmy jako demokrację typu zachodniego. Dziś jesteśmy przedmiotem dyskusji w Wielkiej Brytanii, czy ich nie wyprzedzimy ekonomicznie, a oni mówią o zagrożeniu z Zachodu. Ja nie rozumiem tego toku myślenia - dodał wicepremier i szef MSZ.
Kaczyński podczas konwencji programowej PiS mówił, że Polska ma przed sobą dwie opcje. Pierwszą nazwał "niemiecko-brukselską" i jego zdaniem, zakłada ona stworzenie "jednego hegemonialnego państwa" i doprowadzenie do "wielkiego zwycięstwa Niemiec".
- Ciągle strona populistyczna polityki odmawia nam polskości i patriotyzmu. Mówi o nas "Niemcy", a ja po niemiecku umiem tylko tyle, co się nauczyłem z "Czterech pancernych i pies" - powiedział Sikorski.
Wicepremier przypomniał, że obecnie w Jasionce stacjonują niemieccy żołnierze, a niemiecka bateria Patriot broni polskiego nieba w tym regionie. Sikorski zauważył też, że "jedna czwarta naszego eksportu idzie do Niemiec", a recesja w tamtejszej gospodarce oznacza perturbacje również w naszym kraju.
- W kontekście kryzysu strefy Euro i interwencji na rynkach powiedziałem, że bardziej boję się niemieckiej bezczynności, niż niemieckiej siły. W exposé sejmowym w tym roku podbiłem stawkę i tym razem nie było wniosku ze strony PiS-u o moje odwołanie. Powiedziałem, że bardziej się boję niemieckiego pacyfizmu niż niemieckich zbrojeń, dopóty dopóki są członkami NATO i UE. I dzięki Bogu Niemcy zaczynają wydawać poważne pieniądze na obronność i są gotowe wziąć udział w koalicji chętnych na rzecz pokoju w Ukrainie - podsumował Sikorski.