Polskie złoto. Zagadkowy los kopalni, którą niespodziewanie zamknięto

Kopalnia złota w Złotym Stoku, na skraju Kotliny Kłodzkiej, może pochwalić się imponującą metryką. Pierwsi górnicy zaczęli schodzić do niej jeszcze w XIII wieku. Trwało to aż do lat 60. ubiegłego wieku, kiedy kopalnię niespodziewanie zamknięto i zalano wodą. Nikt nie wie dlaczego. Otworzono ją ponownie 28 lat temu, ale już nie z myślą o eksploatacji, tylko turystach.

Kopalnia złota w Złotym Stoku
Kopalnia złota w Złotym Stoku
Źródło zdjęć: © East News | Albin Marciniak

26.02.2024 | aktual.: 27.02.2024 09:40

Złoto ze Złotego Stoku ma znaczący udział w historii świata. Od średniowiecza kopalnia była własnością Fuggerów, przodków rodziny Fukierów, właścicieli słynnej winiarni w Warszawie z rocznikami burgundów i tokajów sięgających początku XVIII stulecia. Fuggerowie mieli ponadprzeciętny zmysł do interesów i umiejętnie lokowali kapitał w kopalniach miedzi, srebra i - rzecz jasna - złota. Przykładem jestem kopalnia złota w Złotym Stoku, które pokrywało (bagatela!) osiem proc. produkcji kruszcu na kontynencie.

To właśnie pozyskanym w tej kopalni złotem Fuggerowie wsparli hiszpańską królową Izabelę, która dzięki niemu mogła sfinansować wyprawę Kolumba do Indii, niespodziewanie zakończoną odkryciem Ameryki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wit z piętnem na twarzy

Złoto Fuggerów działało jak lep na muchy. W tym mniej więcej czasie udział w kopalni wykupił słynny krakowski rzeźbiarz Wit Stwosz. Za namową bankierów, znęcony perspektywą czterokrotnego zwrotu zysków, zainwestował honorarium wypłacone za wykonanie ołtarza w bazylice Mariackiej w Krakowie. Genialny biznes zakończył się jednak blamażem: Stwosz nie otrzymał tego, na co liczył i w akcie desperacji zdecydował się na podrobienie weksla. Z szarganą opinią znalazł się w więzieniu we Wrocławiu, skąd przetransportowano go do miejskiej ciemnicy w Norymberdze.

Za sfałszowanie weksla rajcy skazali go na publiczne piętnowanie obu policzków, zakaz opuszczania miasta przez dziesięć lat i sprzedaży dzieł poza Norymbergą. Stwosz zakazem niespecjalnie się przejął i z obu stron ostemplowany potajemnie opuścił miasto.

Gorączka złota

Tymczasem z nieustającą eksploatacją złóż złota w Złotym Stoku niekoniecznie szła w parze troska Fuggerów o BHP górników. Na rezultaty nie trzeba było zbyt długo czekać: jedną z najgłośniejszych wtenczas kopalnianych katastrof było zawalenie się głębokiego na 72 metry głównego szybu w sztolni o nazwie "Złoty Osioł".

Podobno zawalenie przeżyło pięć tuzinów ludzi, ale nikomu z nich nie udało się wydostać na zewnątrz. W minionych latach wrócił pomysł, by odnaleźć ich szczątki. Wejście do dawnej sztolni okazało się jednak bardziej problematyczne, niż zakładano: w tym miejscu uskok goni uskok, a skała jest mocno nadwątlona przez warunki geologiczne.

Tragedia "Złotego Osła" była początkiem złej passy, która skłoniła familię Fuggerów do wycofania się z dalszych inwestycji w Złotym Stoku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po kilkuset latach przepisy BHP powróciły do kopalni w postaci tabliczek pamiętających zakłady pracy z czasów PRL. Wiszą w rządkach na przeciwległych ścianach tunelu w jedynym tego typu w Polsce Muzeum Przestróg, Uwag i Apeli. Obok haseł: "Uwaga, schyl głowę" albo "Nie rzucaj młotkiem, będąc na rusztowaniu", w muzeum zawieszono apele w rodzaju: "Rolniku, nie myj jaj przed skupem".

Górnictwo złota w Złotym Stoku powróciło do życia dopiero po wojnach prusko-austriackich. W 1848 roku pojawiła się tańsza metoda produkcji złota, polegająca na chlorowaniu wyprażonej rudy i wyługowy­waniu czystego metalu ze związków chlorkowych. W Złotym Stoku metodę tę wprowadził Wilhelm Güttler: wykupił wszystkie tereny górnicze, które pozostawały w rękach jego rodziny aż do 1945 roku.

Güttlerowie, w tym niebanalnym planie, jak nikt inny zapisali się w historii miasta. Jedną z nich była Gertruda, nieprzyzwoicie bogata właścicielka kopalni złota, huty arszeniku, fabryki ceramiki i farb oraz dwóch pierwszych aut w mieście. Urodzona w Złotym Stoku Barbara Harrisson, córka kolekcjonera sztuki Gerharta Güttlera, zyskała uznanie w projektach ochrony żółwi morskich i pionierskich metodach rehabilitacji młodych orangutanów w rezerwacie w Sepilok na Borneo i Parku Narodowym Gunung Leuser na Sumatrze.

Arszenik bez koronek

Przełomowym wydarzeniem w historii Złotego Stoku był rok 1697, kiedy w mieście osiedlił się Hans Schärffenberg - wiedeński aptekarz i alchemik pochłonięty poszukiwaniami kamienia filozoficznego. Schärffenberg tajemnicy nieśmiertelności nie rozwikłał. Przewrotną wolą historii wpadł jednak na sposób pozyskiwania z miejscowych rud arsenowych czegoś zupełnie przeciwnego: arszeniku. Jego przedsiębiorczy synowie rozwinęli biznes ze zdwojoną energią, plasując Złoty Stok na szczycie największych na świecie producentów arszeniku w XVIII wieku.

Arszenik znalazł wielorakie zastosowanie, w tym w produkcji szkła, farb okrętowych, zabawek dla dzieci, świeczek, wyrobów cukierniczych, wreszcie trutek na myszy, szczury i nie tylko. Tak oto Złoty Stok na ponad 100 lat stał się głównym światowym dostawcą królowej trucizn, którą podtruwano niepodejrzewających niczego nieszczęśników.

W XIX wieku zaobserwowano serię dziwnych przypadków zatrucia arszenikiem. Arsen znaleziono w ciałach ofiar, choć zupełnie nic nie wskazywało na podtruwanie z premedytacją. Zagadkę rozwikłał włoski biochemik Bartolomeo Gosio. Trop prowadził do zieleni Scheelego, barwnika stosowanego w produkcji tkanin i tapet. Gosio odkrył, że jeśli tapety zawierające zieleń Scheelego wilgotnieją, a przez wilgoć parują, następuje proces chemiczny pozbywania się arseninu miedzi w postaci par arsenu, który jest silnie trujący. Podobno trującymi wyziewami z takich właśnie tapet w kolorze nadziei oddychał Napoleon w Longwood na wyspie Świętej Heleny.

Wybuchowa fabryka

W południowej części Złotego Stoku, przy ruchliwej drodze z Nysy do Kłodzka, znajdują się jeszcze inne ciekawe obiekty, których historia odmierzana jest eksplozjami. Fakt ten dziwić nie może: w budynkach tych od 1692 roku do dzisiaj nieprzerwanie produkuje się czarny proch. Co ciekawe, przetrwały w nich pracujące do dzisiaj urządzenia skonstruowane jeszcze w drugiej połowie XIX wieku. Fabrykę w Mąkolnie można by zatem nazwać skansenem, gdyby nie fakt, że jest to skansen osobliwy: pod żadnym pozorem nie można go zwiedzać z uwagi na charakter produkcji. Nie ma na świecie drugiej tak dobrze zachowanej fabryki, przez ponad 300 lat nieprzerwanie wytwarzającej w tym samym miejscu proch czarny.

Złoty Stok nadal czeka na swoich odkrywców. Eksploratorzy wciąż jeszcze mogą natknąć się na wiele reliktów minionych wieków, od szczątków pracujących tu niegdyś górników, po tajemnice III Rzeszy, skrywane przed oczami ciekawskich ramieniem skalnych zawalisk.

Dla Wirtualnej Polski Dagmara Spolniak

Źródło artykułu:Dagmara Spolniak
złotokopalnia złotagórnicy
Zobacz także
Komentarze (55)