Polski romans Napoleona. We Francji żyją jego potomkowie
Napoleon miał wiele erotycznych przygód i przelotnych romansów z młodymi lektorkami, aktorkami i żonami oficerów. Aby je zwabić, wydawał krocie. Niestrudzenie pisał do nich tysiące listów, które z powodzeniem można zaliczyć do najbardziej porywających utworów literatury miłosnej. Jedną z jego najsłynniejszych kochanek była Polka - Maria Walewska.
Napoleon uwodził kobiety poświęcając im tyle dni i nocy, że można sobie zadać pytanie, jak znajdował czas na prowadzenie wojen. Każda z pań kazała sobie płacić z zimną krwią starego adwokata. Maria Walewska była pierwszą, która w zamian niczego nie chciała. Do tego była młoda, piękna i pełna wdzięku.
Paryska La Défence, główne centrum biznesu we Francji, nazywana jest dzielnicą samobójców, głównie z uwagi na futurystyczny wygląd, inspirujący niektórych do przetestowania, co jest po drugiej stronie. Przy rue Bellini stoi okazały budynek z biurami topowej firmy na rynku obiektów modułowych w Europie.
Przy politurowanym biurku siedzi przystojny szatyn z zakolami, Raphaël Walewski, który wspólnie z bratem Fabrice szefuje firmie. Nie byłoby w tym nic osobliwego, gdyby nie detal: Raphaël Walewski jest potomkiem cesarza Francuzów Napoleona Bonaparte i polskiej hrabiny Marii Colonna Walewskiej. Przyjaźni się z Sonią de Maigret Poniatowską, wnuczką Michela Poniatowskiego - nieżyjącego już ministra spraw wewnętrznych w rządzie Giscard d'Estaing, krewną księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Napoleona i - jak twierdzi sama zainteresowana - Józefiny de Beauharnais, pierwszej żony Napoleona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciekawym zbiegiem okoliczności, po dwóch stuleciach, spotykają się ze sobą towarzysko prapraprawnuczęta dwóch kobiet, które odegrały wiodące role w najgorętszych romansach Napoleona.
Z Tubądzina do Warszawy
Nieopodal Sieradza leży Tubądzin. Już sama nazwa to imperatyw do złożenia wizyty. Stoi tam piękny klasycystyczny dwór zbudowany przed 1796 rokiem przez kasztelana konarskiego sieradzkiego Macieja Zbijewskiego. W 1891 roku dwór ostatecznie przeszedł w ręce rodu Walewskich herbu Kolumna.
Ostatni przedwojenny właściciel majątku, historyk - amator Kazimierz Stanisław Walewski przez 50 lat z zapałem gromadził pamiątki po familii. Clou kolekcji jest archiwum rodu Walewskich, galeria obrazów, dokumenty i pamiątki rodzinne. Jeśli dodać do tego kilka tysięcy woluminów, wyroby ze srebra, porcelany, broń, umundurowanie, medale, pieczęcie, meble, zegary, lustra, kolekcje monet i zabytków archeologicznych, które Walewski odkupował od miejscowych chłopów znoszących znaleziska wyorane z pola, nie może dziwić, że cała kolekcja zaowocowała urządzeniem "muzeum rodzinnego", które dziś nosi nazwę Muzeum Walewskich.
Na fanów historii przechadzających się między dawną jadalnią a biblioteką wypełnioną po brzegi starodrukami z XVI - XVIII wieku, a dalej meblami w stylu Ludwika Filipa, łóżkami w kształcie gondoli i biedermeierowskimi serwantkami, z ram spogląda ponad sto par oczu należących do Walewskich.
Wśród nich są portrety właściciela majątku, Atanazego Walewskiegoi Marii Łączyńskiej, która w 1804 roku została panią Walewską.
Ucieczka przed długami
13 czerwca 1805 roku przyszedł na świat pierwszy syn Marii - Antoni Bazyli Rudolf, o którym nie do końca wiadomo, czy był synem Anastazego, a wręcz z całą stanowczością powiedzieć można, że nim nie był. Magia dat przemawia tu jednoznacznie do wyobraźni: wiekowy szambelan z Walewic miał zdecydować się na trzecie małżeństwo, aby uchronić siebie samego przed karcianymi długami, a Marię przed skandalem po panieńskim zajściu w ciążę. Krążyła pogłoska, że biologicznym ojcem jest wnuk rosyjskiego feldmarszałka Suworowa, który niekoniecznie był dobrze widziany w Kiernozi.
Jesienią 1806 roku w Warszawie huknęła wieść o wjeździe Francuzów. 7 stycznia 1807 roku na Zamku Królewskim w Warszawie minister spraw zagranicznych Francji Talleyrand, o którym Napoleon wyrażał się, że ma kieszenie pełne pięknych kobiet, wydał bal, na który zaproszono polską elitę. Cesarz wszedł na salę po napoleońsku, to znaczy energicznie, z założonymi do tyłu rękoma. I ujrzał ją. Marię Walewską.
Warszawa huczała od plotek
Miasto aż huczało od plotek. Wokół niej cisnęli się francuscy generałowie, polscy dygnitarze, zawistne kobiety i niemieccy książęta. Nieoczekiwanie uczuciem do Marii zapłonął bawarski książę, Ludwik Karol August Wittelsbach. Ten sam, który lata później stracił głowę dla słynnej Loli Mendez wyspecjalizowanej w erotycznym tańcu pająka. Wzdychał do Walewskiej tak ostentacyjnie, że wreszcie ktoś życzliwy doradził mu zniknięcie z widnokręgu cesarza na pewien czas, we własnym, absolutnie uzasadnionym interesie.
Najpiękniejszy chyba rozdział cesarskiego romansu napisany został między kwietniem a czerwcem 1807 roku, kiedy Napoleon przeniósł się ze swoim sztabem do Finckenstein, dzisiejszego Kamieńca Suskiego na ziemi warmińsko-mazurskiej. Tam romans na dobre rozbudził się do życia.
Walewska nie uwiodła chyba cesarza do końca, bo w kilka dni po czułym z nią rozstaniu, pisał do Józefiny: "Kocham wyłącznie moją Józefinkę, dobrą, naburmuszoną i kapryśną, która potrafi sprzeczać się z wdziękiem, jak wszystko, co czyni. Albowiem pełna jest uroku, z wyjątkiem chwil, kiedy jest zazdrosna. Staje się wtedy prawdziwą diablicą".
Uszczęśliwiony cesarz
W kilka tygodni po bitwie pod Wagram Maria zaszła w ciążę. Uszczęśliwiony Napoleon miał wszelkie powody, by być jej wdzięcznym, bo właśnie rozwiała w nim obawy, że jest bezpłodny. Miał już wprawdzie naturalnego syna z przelotnego romansu z Eleonorą Denuelle de la Plaigne Revel, lektorką siostry, ale nie do końca był pewien ojcostwa. Urodziwa Eleonora nie cieszyła się opinią stałej w uczuciach. Owoc romansu, Karol de Léon, który w przyszłości okazał się draniem i źródłem nieustannych zgryzot dla rodziny Bonaparte, wiódł pełne wrażeń życie wijące się od biurka konstruktora okrętów podwodnych, przez seminarium, po przytułek dla bezdomnych.
4 maja 1810 roku o czwartej po południu przyszedł na świat Aleksander Florian Józef Colonna Walewski, pradziad Raphaëla, przyszywany kuzyn Walewskich, których ponad sto portretów spogląda z ram w Tubądzinie. Wśród nich niebieskie spojrzenie tej, która podarowała cesarzowi Francuzów pierścionek z napisem: "Kiedy przestaniesz mnie kochać, nie zapomnij, że ja cię nadal kocham".
Dla Wirtualnej Polski Dagmara Spolniak