Rosyjskie media pieją z zachwytu. Co wydarzyło się nad Kijowem?
Uszkodzenie systemu Patriot w Ukrainie wywołało ekstatyczne komentarze popleczników Kremla. Rosyjskie media pieją z zachwytu, ale czy rzeczywiście mają się z czego cieszyć?
Wtorkowa nocna bitwa nad Kijowem była największym dotychczas starciem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej z Rosjanami atakującymi z powietrza. Rankiem 16 maja okazało się, że siły Władimira Putina nie zniszczyły żadnego z celów, a ukraińska obrona uzyskała stuprocentową skuteczność w przechwytywaniu pocisków przeciwnika.
Co najważniejsze, udało się przechwycić wszystkie pociski hipersoniczne Kindżał - "cudowną broń" Putina, która miała być niezniszczalna. Kluczowym okazało się rozmieszczenie systemów Patriot w pobliżu potencjalnych celów.
- Mamy szczątkowe dane. Jednak wynika z nich, że Ukraińcy odparli starannie przygotowany atak rosyjskich pocisków i bezpilotowców. Z udostępnionych zdjęć można wnioskować, że do obrony Kijowa wykorzystano m.in. system Patriot - mówi nam Jakub Link-Lenczowski, wydawca Magazynu Militarnego MILMAG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie do końca wiemy, czy pracowały tylko Patrioty - zauważa z kolei Bartłomiej Kucharski, dziennikarz i analityk Zespołu Badań i Analiz Militarnych. - Niektórzy specjaliści na podstawie dostępnego materiału zauważyli ślady pracy IRIS-T, czy nawet izraelskiego Iron Dome, którego w Ukrainie nie powinno być - dodaje.
Patrioty w obronie Kijowa
Prace nad systemem Patriot rozpoczęły się jeszcze w latach 60. XX wieku. Pierwsze zestawy trafiły do amerykańskiej armii po dwudziestu latach prac rozwojowych w 1986 roku. Jednak pierwsze Patrioty nie mają praktycznie nic wspólnego ze współczesnymi. Podobnie jak VW Golf I z modelem z 2020 roku.
40 lat prac zaowocowało opracowaniem trzech generacji pocisków, dwóch różnych radarów i wozów dowodzenia. Wszystko to w kilku różnych wersjach rozwojowych. Na podstawie opublikowanych zdjęć z ostatnich walk można stwierdzić, że Ukraińcy otrzymali pociski w wersji PAC-3.
Mają one nieco ponad 5 metrów długości, ważą 321 kg i na cel naprowadzane są przez własny radar. W zależności od potrzeb pocisk może przenosić dwie głowice - kinetyczną, która musi trafić bezpośrednio cel, albo ważącą 73 kilogramy głowicę odłamkową, która może eksplodować w pobliżu celu, zasypując go odłamkami. Te ostatnie powstrzymywały ostatnio rosyjskie ataki.
Lockheed Martin, producent systemów, gwarantuje zasięg - w zależności od typu pocisku - do 160 km i maksymalny pułap na poziomie 20 km. W kierunku celu leci z prędkością do Mach 5. Patrioty są w stanie zestrzelić w zasadzie wszystko, co się znajdzie w powietrzu.
Ukraiński sukces
Władze w Kijowie poinformowały we wtorek, że zestrzeliły wszystkie wystrzelone przez Rosjan pociski Ch-47 Kindżał. To spory sukces, zważywszy na fakt, że Kreml reklamował pociski jako niezniszczalne. Mit upadł więc dość szybko - raptem pięć lat po premierze, rok po debiucie bojowym i dzień po pierwszym zderzeniu z nowoczesnym zachodnim systemem.
Dość szybko padł także mit o hipersoniczności Kindżałów. W 2019 roku, po pierwszych oficjalnych testach, analitycy amerykańskiego Centre for Strategic and International Studies zauważyli, że Kindżał osiąga prędkość hipersoniczną, czyli powyżej Mach 5, jedynie w pewnych sytuacjach.
Tak naprawdę jest to pocisk aerobalistyczny, który prędkość w zakresie Mach 5-10 osiąga jedynie w trakcie lotu w kierunku ziemi. I to nie przez cały czas. W ostatniej fazie lotu musi wyhamować, aby trafić w cel. Właśnie na tym ostatnim etapie najprościej jest go zestrzelić, co zrobili Ukraińcy nad Kijowem.
- Nawet według niektórych Rosjan spadło sześć Kindżałów. Co prawda jeden miał trafić, ale nie jest to pewne - mówi Kucharski. - Możliwe, że rakiet było tylko sześć, a odłamki jednej z nich dokonały jakichś uszkodzeń w którymś z elementów systemu Patriot - dodaje.
- To bardzo dobry bilans w starciu z rakietami, będącymi faktycznie pociskami balistycznymi krótkiego zasięgu, tylko podwieszonymi pod samolot - podkreśla ekspert.
Rosja oczywiście neguje ukraiński sukces. Szef MON Sergiej Szojgu stwierdził, że podana przez Ukrainę liczba rzekomych przechwyceń rakiet była "trzy razy większa, niż ilość, którą rzeczywiście Rosja wystrzeliła". Po czym pochwalił się sukcesem.
Rosyjskie media pieją z zachwytu
Media w Rosji zapiały z zachwytu po tym, jak ogłosiły, że "precyzyjne uderzenie hipersonicznej rakiety Kindżał zniszczyło amerykański system rakiet przeciwlotniczych Patriot w Kijowie". Agencja Reutera, powołując się na dwóch amerykańskich urzędników, poinformowała, że "system Patriot prawdopodobnie doznał pewnych uszkodzeń, ale nie został zniszczony". Kolejny pracownik Pentagonu miał powiedzieć, że "trwają dyskusje na temat jego naprawy i nie wydaje się, aby system musiał zostać usunięty z Ukrainy".
- Samo uszkodzenie wyrzutni stanowi mniejszy problem. Stosunkowo łatwo je zastąpić. Większym problemem może być uszkodzenie sensorów lub stanowisk dowodzenia. Przypuszczam, że więcej dowiemy się podczas kolejnego ataku Rosjan - mówi nam Link-Lenczowski.
Jak Rosjanie mogli namierzyć stanowiska baterii? Eksperci są zgodni, że w pewnym zakresie nie było to trudne.
- Niewątpliwie w czasie pracy radaru Rosjanie mogli wykryć źródło emisji i na podstawie tego próbować zniszczyć elementy systemu - wskazuje Link-Lenczowski.
- Patriot to nie jeden pojazd, lecz kilka. Obok wyrzutni są wozy amunicyjne, dowodzenia, stacje radarowe. Na pewno można wykryć pracę radaru, to nie jest bardzo trudne - wtóruje Kucharski. - Tym lepiej widać, jak dużą pracę przeciw Kindżałom, a - według niektórych źródeł - równolegle także przeciw innym pociskom wykonała ukraińska obrona przeciwlotnicza - dodaje.
Relacje na żywo pomogły Rosjanom?
Nocne starcie nad Kijowem można było oglądać na żywo, dzięki kamerom internetowym, przez które prorosyjscy blogerzy udostępniali obraz w sieci.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała sześć podejrzanych osób i zablokowała kamery internetowe, które pokazywały pracę obrony powietrznej podczas ataku rakietowego na Kijów. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Niektórzy z nich już dobrowolnie poddali się karze.
Pojawiły się pytania, czy relacje mogły ułatwić Rosjanom polowanie na zestawy Patriotów.
- Na pewno zmiana pozycji nie następuje często - mówi Dawid Kamizela, dziennikarz Nowej Techniki Wojskowej. - To nie jest kwestia minut. Wiele zależy od sytuacji taktycznej, w jakiej się znajdują. Nie zdziwiłbym się, gdyby po ataku, jaki miał teraz miejsce, zmieniali pozycję. Zależy to jednak od tego, jak Siły Zbrojne Ukrainy to zaplanowały - podkreśla.
- Rosjanie nie mają możliwości zmiany toru lotu pocisku. Pociski balistyczne, a w przypadku Rosji również manewrujące, nie mogą zmieniać trasy - wyjaśnia ekspert. - Podczas relacji na żywo mogli więc jedynie zobaczyć, jakie skutki miał atak. Ile pojawiło się wybuchów, czyli ile pocisków mogło potencjalnie trafić w cel - dodaje.
Dla Rosjan nalot z 16 maja był zimnym prysznicem, choć starają się robić dobrą minę do złej gry. Okazało się bowiem, że ich najnowsze systemy nie radzą sobie nawet z nieco starszymi zestawami przeciwlotniczymi NATO. Powoli upada więc kolejny mit potężnej rosyjskiej armii.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: