Afera wybuchnie lada chwila. Rosjanie paraliżowali swoje "oka Saurona"

System wczesnego ostrzegania Woroneż to najnowszy produkt rosyjskiego przemysłu. Lada chwila może jednak wybuchnąć skandal związany z podmianą zachodnich komponentów, co mogło paraliżować rosyjskie radary.

System wczesnego ostrzegania Woroneż
System wczesnego ostrzegania Woroneż
Źródło zdjęć: © FORUM | Savitsky Vadim / TASS / Forum

Kanał WCzK-OGPU opisuje na Telegramie, że przedstawiciele producenta mieli kupować tańsze zamienniki zachodnich komponentów, co miało sparaliżować rosyjskie radary wczesnego ostrzegania. W dokumentach miały być zaś wpisywane katalogowe ceny droższego wyposażenia.

Gdyby rewelacje kanału WczK-OGPU okazały się prawdziwe, nie byłyby niczym zaskakującym. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że rosyjskie urzędy publiczne trawi wszechobecna korupcja, a noszenie na podorędziu sturublówek służy głównie temu, żeby dać łapówkę policjantowi. Nie inaczej jest w armii, gdzie nakłady finansowe są olbrzymie, więc i możliwości machlojek znacznie większe.

Wymiana generacyjna

Rosjanie oparli swój system wczesnego ostrzegania o naziemne radary bardzo dalekiego zasięgu już w czasach ZSRR. Stałe stacje kontrolowały przestrzeń na wszystkich strategicznych kierunkach, a ich symbolem stała się zwana Okiem Moskwy Duga, niszczejąca obecnie pod Czarnobylem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po rozpadzie ZSRR większość stacji wczesnego ostrzegania pozostała poza granicami Federacji Rosyjskiej. Po wygaśnięciu umowy z Łotwą i wyłączeniu radaru w Skrundzie na północy Europy Moskwie pozostał jedynie stary radar na Białorusi. Nieco dłużej były wykorzystywane stacje w Ukrainie - te zamknięto dopiero w 2009 roku. Woroneż został ich następcą.

Pierwsza ze stacji, wówczas jeszcze testowa, została zbudowana w Lekhtusi pod Sankt Petersburgiem w 2005 roku. W 2012 uznano, że jest gotowa do służby. Wówczas już działał radar w Dunajewce w Obwodzie Kaliningradzkim i pod Irkuckiem. Oba uzyskały gotowość bojową w 2015 roku. Do 2017 roku uruchomiono w sumie siedem stacji. Kolejne dwa radary są testowane za kołem podbiegunowym, a ostatni miał być wybudowany pod Sewastopolem. Jednak sytuacja na froncie pozwala sądzić, że Rosjanie raczej nie rozpoczną budowy. 

Radary są stałymi konstrukcjami o dość sporych gabarytach. W zależności od wersji działają na falach VHF lub UHF. Ten ostatni ma zasięg horyzontalny do 6 tys. km i pionowy do 8 tys. km. Wedle Rosjan z maksymalnej odległości może wykryć obiekt wielkości piłki futbolowej.

Ta wersja jest też droższa. W 2012 roku kosztowała 4,3 miliarda rubli. Z biegiem czasu cena rosła i tuż przed wojną szacowano, że każdy radar miał kosztować 20 miliardów rubli, czyli po ówczesnym kursie 257 milionów dolarów. Wiele wskazuje na to, że cena rosła wraz z poziomem chciwości osób zaangażowanych w program.

Lewe faktury

Produkcją prefabrykowanych stacji zajmowała się firma RTI SA, spółka zależna AFK "Sistema" założona przez Władymira Jewtuszenkowa i Jewgienija Nowickiego. Pierwszy z nich w 2014 roku został oskarżony o pranie brudnych pieniędzy w koncernie naftowym Basznieft. Państwo znacjonalizowało koncern, Jewtuszenko dostał ogromne odszkodowanie przekraczające wartość firmy, a rok później sąd oddalił zarzuty. Kontrolę nad spółką uzyskał Murtuza Rachimow, prezydent Baszkirii i bliski człowiek Putina.

W tym samym czasie pojawiły się doniesienia, że RTI SA zawyża koszt budowy prefabrykatów do systemów radarowych i wydaje pieniądze na badania, które nie miały miejsca. W sumie zniknęło ok. 26 mln dolarów, które trafiły do firm słupów. Jedna z nich była zarejestrowana pod adresem publicznej toalety w Samarze

Wśród rosyjskich dziennikarzy militarnych mówiło się, że oszustwa ze strony wykonawców doprowadziły do stosowania na szeroką skalę nieodpowiednich komponentów kupionych na zachodzie.

Voronezh Radar 77A6 - Phased Array Early-warning Radar

Rosja od bardzo dawna nie posiada zdolności do produkcji elementów elektronicznych, stąd wszelkie zakupy prowadzone były za granicą. Jak czytamy na kanale WczK-OGPU: "pod pozorem zakupu drogich tranzystorów zabezpieczonych przed zakłóceniami i promieniowaniem, mózgi radaru zaopatrywano w tanie części, które nie nadawały się do celów wojskowych".

"Umożliwiło to uzyskanie ogromnej marży, zakupiono tysiące różnego rodzaju komponentów za centy i wystawiono faktury na setki dolarów za każdy" - relacjonuje autor wpisu. Kreml płacił krocie, a znakomita część funduszy miała znikać w kieszeniach właścicieli AFK "Sistemy".

Według autora rezultat jest taki, że Rosja ma niestabilne radary umożliwiające wychwycenie "okna", które przeciwnik może następnie wykorzystać do uderzenia na rosyjskie terytorium bez groźby odwetu.

Rosyjskie władze miały być o tym informowane od dłuższego czasu, jednak nie podjęły żadnych kroków. Dopiero kiedy o sprawie dowiedzieli się dziennikarze na Kremlu, wybuchła panika i rozpoczęło się ciche poszukiwanie winnych. Skandal ma wybuchnąć w najbliższych dniach, jednak równie dobrze władze mogą go zamieść pod dywan. Tak było w przypadku korupcji podczas zamówień na mundury czy paliwa.

Piramida korupcji

Jeszcze przed rosyjskim atakiem na Ukrainę - we wrześniu 2021 roku - na 15 lat łagru został skazany emerytowany generał FSB Siergiej Sołodownikowa, który miał nadzorować badania naukowe na rzecz Ministerstwa Obrony. Wojskowy odpowiadał m.in. za prace prowadzone nad systemem Woroneż. Okazało się, że w latach 2012-14 wraz z trzema współpracownikami zdefraudował minimum 180 mln rubli.

Sołodownikow był także odpowiedzialny za badania nad nowymi systemami nawigacyjnymi i systemami kierowania pocisków manewrujących. Już w Ukrainie okazało się, że piloci szturmowi muszą latać z cywilnymi nawigacjami GPS, a rosyjskie pociski manewrujące nie grzeszą precyzją.

Jednym ze wspólników generała był dr Władimir Anisimow. Badacz napisał właśnie list otwarty, w którym proponuje, że w zamian za amnestię jest gotów pomóc rozwijać rosyjskie systemy rakietowe i pomóc w zwycięstwie.

Wojna jeszcze mocniej obnażyła skalę problemu. Kiedy po tygodniu walk Rosjanom zabrakło paliwa, winna była nie tylko logistyka, ale i przestępcze podziemie. W grudniu agencja Interfax poinformowała, że w Czelabińsku skradziono 60 ton paliwa ze składów rosyjskich kolei. Na papierze paliwo trafiło na front.

W marcu tego roku aresztowano Andrieja Bukina, byłego szefa departamentu bezpieczeństwa gospodarczego i antykorupcyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji w Uljanowsku, który zdefraudował 180 tys. rubli przeznaczonych na systemy elektroniczne dla wojskowych pojazdów produkowanych przez fabrykę UAZ.

Skandal w rosyjskiej armii. Wyparowało 1,5 mln mundurów

Najsłynniejszym skandalem było jednak zaginięcie 1,5 mln zimowych sortów mundurowych z magazynów, przez co poborowi zostali wysłani na front bez odpowiedniego wyposażenia.

- Do dziś nie wiadomo, co stało się z 1,5 mln kompletów mundurów, które były przechowywane w punktach przyjęć wojskowego personelu. Dziś mamy problemy - a to z mundurami, a to z czymś innym. A wszystko było, gdzie to wszystko się podziało? Nikt nie potrafi tego w żaden sposób wytłumaczyć - powiedział gen. Andriej Gurułow, deputowany do Dumy.

Odpowiedzialny za logistykę gen. Dmitrij Bułhakow został "zdjęty ze stanowiska wiceministra i przeniesiony na inne stanowisko". Na razie nie rozpoczęto śledztwa w tej sprawie.

Podobnie stało się w przypadku firmy Electropribor, która miała wyremontować systemy radarowe krążownika rakietowego "Moskwa". W tym przypadku zniknęły 692 mln rubli, a w decydującej chwili radary okazały się niesprawne. Te i inne przypadki pokazują, że największym sprzymierzeńcem Ukraińców może okazać się rosyjska bylejakość i wszechobecna korupcja.

Czytaj też:

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina
Wybrane dla Ciebie