Rosyjscy żołnierze już przy polskiej granicy. Co zrobi Putin?
Rośnie napięcie przed rozpoczynającymi się za tydzień rosyjsko-białoruskimi manewrami Zapad 2017. Obawy przed możliwymi działaniami Moskwy mają nie tylko przedstawiciele państw NATO, ale też eksperci z Białorusi. Ich zdaniem prowokacje ze strony Rosji są nieracjonalne, ale niestety możliwe, bo sposobu myślenia Władimira Putina nie sposób przewidzieć.
08.09.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:13
"Rosji nie opłaca się wykorzystywać manewrów Zapad-2017 do jakichkolwiek prowokacji wobec krajów regionu” - argumentuje większość białoruskich ekspertów. Analitycy ostrzegają jednak, że "nie ma gwarancji, że Kreml będzie się kierować logiką".
Analizując ewentualne ryzyka agresywnych działań dla strony rosyjskiej, publicysta niezależnego portalu informacyjnego Tut.by Arciom Szrajbman stwierdza, że "byłyby one zbyt oczywiste".
"Operacji nie da się przeprowadzić w lubianej przez Rosję stylistyce hybrydowej, zwłaszcza w sytuacji, gdy na jej wojska będą skierowane oczy i satelity całego świata” - pisze Szrajbman na łamach portalu eksperckiego ośrodka Carnegie.ru.
Dodatkowym elementem ryzyka są Stany Zjednoczone. "Moskwa nie może też liczyć na tchórzliwość czy nadmierną ostrożność ze strony prezydenta Donalda Trumpa" - twierdzi publicysta, którego zdaniem nie ma obecnie wątpliwości co do ewentualnej gotowości Waszyngtonu, by "walczyć o Narwę".
Przed atakiem w Gruzji i na Krymie też "tylko ćwiczyli"
Szrajbman, podobnie jak inni białoruscy analitycy, zwraca uwagę na niespotykane dotąd emocje i zaniepokojenie państw regionu i Zachodu wokół wspólnych białorusko-rosyjskich manewrów wojskowych Zapad-2017. "Przyczyna tych strachów jest oczywista. To krytyczny poziom braku zaufania do pokrymskiej Rosji po ponad trzech latach jej konfrontacji ze zbiorowym Zachodem" - pisze.
Jak dodaje, chodzi nie tylko o sam konflikt, ale "polityczny kamuflaż", po który Rosja sięga na każdym kolejnym etapie eskalacji, nazywając swój specnaz na Krymie "samoobroną", a rosyjskie wojska w Donbasie "traktorzystami i górnikami".
Jednocześnie Szrajbman przyznaje, że trudno dziś dyskutować np. z ministrem spraw zagranicznych Łotwy, gdy ten przypomina, że wybuch konfliktów w Gruzji i na Ukrainie poprzedziły manewry rosyjskiej armii przy gruzińskiej granicy w 2008 r. i pod granicą ukraińską wiosną 2014 r.
Putin i ryzyko III wojny światowej
Zdaniem komentatora Tut.by "Putin raczej nie będzie ryzykować rozpoczęciem III wojny światowej czy w najlepszym razie wprowadzeniem sankcji nieporównywalnych z dotychczasowymi; zwłaszcza bez jasnych celów, wcześniejszego przygotowania propagandowego własnych rodaków i wobec potrzeby swojej spokojnej reelekcji w 2018 roku".
Również ewentualne wykorzystanie manewrów do osłabienia czy podporządkowania sobie przez Moskwę Białorusi Szrajbman uważa za niepotrzebne, zwłaszcza wobec możliwości grania surowcami wobec "totalnie uzależnionego w sferze energetyki Mińska". Poza tym okupacja wymagałaby zarówno wprowadzenia dużej liczby wojsk, sprzętu, jak i wielkich nakładów finansowych.
Szanse na to, że Alaksandr Łukaszenka zgodzi się, by Rosja "zapomniała" na Białorusi swoich wojskowych czy sprzętu, są według publicysty "praktycznie zerowe". W ten sposób nie tylko ograniczyłby swoją władzę, ale też pogrzebał "z trudem wypracowany status siły pokojowej w konflikcie na Ukrainie" i utracił stopniowo odbudowywane zaufanie na Zachodzie.
"Irracjonalna polityka Rosji"
Podobną opinię wyrażają autorzy uznanego w eksperckich kręgach Belarus Security Blog (BSB). "Nie wiadomo, jak Mińsk zareaguje na ewentualne prowokacje z terytorium Białorusi. Bajki o tym, że Alaksandr Łukaszenka jest wasalem Rosji mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Białoruski lider to bardzo trudny partner, w tym także dla Moskwy. I bardzo impulsywny. Dlatego też reakcja może być gwałtowna” - oceniają autorzy.
Przyznają, że dla Białorusi manewry również stanowią ryzyko. "Z punktu widzenia Mińska największy problem polega na tym, że w okresie ich trwania losy relacji Mińska z UE, USA i Ukrainą będą zależały od dobrej woli Moskwy" - czytamy na Belarus Security Blog.
"Problem polega na tym, że Kreml ma wiele wież i wszystkie patrzą w różnych kierunkach. Polityka Rosji zbyt często jest irracjonalna i zideologizowana. Poza tym zaczęła się kampania prezydencka i do dzisiaj nie wiadomo, co Władimir Putin zaproponuje swojemu elektoratowi" - podsumowują autorzy artykułu.
Zobacz także
Przed aneksją Krymu Putin się nie zawahał
Przed nazbyt racjonalną analizą możliwych działań Rosji przestrzega również na łamach portalu Biełorusskije Nowosti politolog Andrej Fiodorau. "Niestety, nie ma pewności, że Kreml będzie działał w zgodzie z logiką" – pisze Fiodorau.
Czy gdyby Putin, pyta autor, spodziewał się, jakie negatywne konsekwencje może mieć aneksja Krymu i wtargnięcie na Ukrainę, to zaryzykowałby taki krok? Jego zdaniem dla Białorusi złe są obydwa warianty odpowiedzi.
"Jeśli spodziewał się, to znaczy, że odbudowa imperium jest dla niego celem najważniejszym i jest gotów dla niego wiele poświęcić. Jeśli zaś nie przewidywał tych konsekwencji, to znaczy, że, mówiąc delikatnie, Moskwa nie zawsze potrafi adekwatnie ocenić sytuację. Gdzie w takiej sytuacji gwarancja, że Białoruś nie powtórzy losu Ukrainy?" - pyta analityk, dodając, że "w efekcie ewentualnej agresji sytuacja Rosji raczej się nie pogorszy, zaś wewnętrzny efekt w postaci szybujących notowań jej narodowego lidera będzie ogromny".
Zobacz także
Żołnierze już na poligonach
Manewry Zapad-2017 odbędą się na terytorium Białorusi i Rosji w dniach 14-20 września. Według oficjalnych danych weźmie w nich w sumie udział 12,7 tys. żołnierzy. Jednak zdaniem NATO ta liczbna będzie dużo większa. Berlin twierdzi, że Kreml wyśle na poligony w pobliże Polski i państw bałtyckich ponad 100 tys. żołnierzy. Białoruski resort obrony poinformował o zakończeniu rozmieszczania jednostek na poligonach.
Po aneksji Krymu przez Rosję i wybuchu działań militarnych na wschodzie Ukrainy w 2014 r. NATO zawiesiło cywilną i wojskową współpracę z Moskwą. Rada NATO-Rosja, powołana jako forum dialogu w 2002 r., została wówczas zawieszona. Jej spotkania na szczeblu ambasadorów wznowiono dopiero w 2016 r.
Z Mińska Justyna Prus