Rosjanie protestują. "Rosja staje się państwem częściowo totalitarnym"
Rosjanie protestują przeciwko częściowej mobilizacji, którą zarządził Władimir Putin. O nastroje społeczne w Rosji oraz o skuteczność protestów Agnieszka Kopacz-Domańska pytała w programie "Newsroom WP" prof. Agnieszkę Legucką z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych oraz Uczelni Vistula. - Wydaje się, że Władimir Putin jest zdesperowany. Wojna w Ukrainie jest jego prawdziwą obsesją, a Rosjanie wreszcie uświadomili sobie, że to nie jest wojna, która toczy się gdzieś daleko, na ekranach telewizorów i czymś, co ma podnieść prestiż Rosji. Po lutym tego roku notowania prezydenta podniosły się i nawet poparcie dla tej tzw. specjalnej operacji wojskowej wzrosło w społeczeństwie. Putinowi udało się przekonać Rosjan, że wojna ich nie dotyczy. Ogłoszenie częściowej mobilizacji dotyka ich bezpośrednio. To oznacza, że ich rodziny mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności, w związku z czym zaczęli wychodzić na ulice - mówiła prof. Agnieszka Legucka. - W wielu miastach, nie tylko w Moskwie i Petersburgu odbywają się protesty. Trzeba zdawać sobie sprawę, że Putin przynajmniej od 2011 r. doskonali w Rosji system represji. Wraz z ogłoszeniem częściowej mobilizacji zaostrzył również kodeks karny. Za dezercję grozi 10 lat, a za odmowę pójścia na front 3 lata pozbawienia wolności. Wraz z tą decyzją jest po raz kolejny przykręcana śruba represji, a państwo rosyjskie staje się państwem częściowo totalitarnym. Wielu Rosjan stosuje taktykę indywidualną. Wielu Rosjan jest apolitycznych i stara się być daleko od polityki, co Polaków dziwi. Przyjmują strategię pragmatyczną, czyli dostosować się. Tę strategię indywidualnego podejścia stosują protestując nogami, czyli uciekając z kraju - komentowała ekspertka.