Rolnicy robią zdjęcia na granicy. Tak ukraińskie zboże wciąż wjeżdża do Polski

Rolnicy przesłali nam filmy i zdjęcia, pokazujące, jak przy granicy z Ukrainą rozładowywany jest transport kukurydzy. Gotują się z oburzenia, że nikt nie reaguje, a do wyjaśnienia sprawy wynajęli detektywa. Ministerstwo Rolnictwa wyjaśnia, że w pewnych sytuacjach taki import odbywa się legalnie.

Burza o import ukraińskiego zboża. Rolnicy pokazują, jak ziarno wlewa się do Polski
Burza o import ukraińskiego zboża. Rolnicy pokazują, jak ziarno wlewa się do Polski
Źródło zdjęć: © Rolnicy z Lubelszczyzny | Barłomiej Szejner
Tomasz Molga

- Pokazywane w telewizji pięknie plombowane transporty, odprowadzane w konwoju poza Polskę, to pokazówka. Normalnie import idzie bokiem i nie możemy zainteresować tym służb - mówi Wirtualnej Polsce Bartłomiej Szejner, rolnik z powiatu chełmskiego.

Wraz z rolnikiem Wojciechem Łosiem, a także działaczem podkarpackiej Konfederacji Tomaszem Buczkiem od 23 maja obserwują kilkadziesiąt ukraińskich wagonów, które linią szerokotorową przywiozły do Chełma ziarno kukurydzy.

- W piątek rano kukurydzę odbierali kierowcy z całej Polski. Nie ma tu żadnych służb, nikogo, kto zakładałby plomby, pilnowałby, aby ziarno jechało tranzytem, jak zapewniali nas rządzący - mówi Szejner.

Na nagraniach i zdjęciach udokumentowali stopniowy rozładunek towaru na wagony mogące jeździć po polskich szynach oraz TIR-y. - Dla mnie jest to dramat. Jaki był sens siać zboże, stosować drogie nawozy, skoro zniszczy nas import z Ukrainy. Za chwilę kolejne zbiory, a u mnie w skupie zbóż pszenica jest po 600 zł za tonę. To poniżej naszych kosztów produkcji - przekonuje rolnik.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Śledztwo rolników i szczery celnik. "Jak wjechało, to legalnie"

Wcześniej te same wagony ze stacji w Chełmie, ale jeszcze zapełnione ziarnem, nagrał Tomasz Buczek, lider podkarpackiej Konfederacji. Poszedł na bocznicę i udało mu się porozmawiać z mężczyzną przedstawiającym się jako syn szefa firmy importującej.

- Poproszony o wyjaśnienia, raz mówił, że zboże jedzie tranzytem do Szczecina, a raz, że zboże zostało dopuszczone na nasz rynek. Wspominał, że KAS pozwoliła rozładować ziarno na oświadczenie właściciela. Ponadto wspomniał, że to zboże wjechało do Polski 28 marca, a teraz musi być rozładowane, aby zrobić miejsce innym transportom - relacjonuje nam Buczek.

Poseł sejmowej komisji rolnictwa Michał Urbaniak (Konfederacja) próbował zainteresować Krajową Administrację Skarbową sprawą pociągu i jego rozładunku. W rozmowie z WP podkreśla, że funkcjonariusze KAS telefoniczne odsyłali go do różnych działów. Nikt nie potrafił udzielić wyjaśnień, poza celnikiem z Dorohuska. Ten rozbrajająco oświadczył, iż "jak pociąg przepuszczono przez Małaszewicze, to pewnie legalnie" (Małaszewicze to terminal i graniczna stacja - przyp. red.).

- Nikt nie chciał przyjechać na miejsce, aby przynajmniej sprawdzić dokumenty. To niepokojące - powiedział nam poseł. Zapewnił, że będzie domagać się oficjalnych wyjaśnień.

Konwoje i plomby na drzwiach. Tak miał być zakończony problem zboża

Minął miesiąc, odkąd rządzący pochwalili się, że polskie służby pilnują przejeżdżających tranzytem przez Polskę, zaplombowanych ciężarówek, przewożących ukraińskie produkty spożywcze. Akcja miała uspokoić rolników, skarżących się, że tanie zboże z Ukrainy zalewa nasz rynek, przyczyniając się do obniżenia cen, a w konsekwencji - przychodów naszych gospodarstw.

Oto, co mówili rządzący politycy na ten temat:

Minister rolnictwa Robert Telus, wypowiedź z 19 maja: "Ponad 40 proc. zboża, które w ostatnich miesiącach zalegało w magazynach rolników, zostało już wywiezione z kraju".

Premier Mateusz Morawiecki, wypowiedź z 28 kwietnia: "Właśnie sfinalizowaliśmy uzgodnienia z Unią Europejską dotyczące zakazu importu tych produktów rolnych, które przede wszystkim doprowadziły do destabilizacji na rynku polskimchodzi przede wszystkim o zboża, kukurydzę".

Konwój ukraińskich produktów spożywczych jadących przez Polskę. Według rolników z ruchu "Oszukana Wieś" ukraińskie zboże trafia na nasz rynek również w sposób nieoficjalny
Konwój ukraińskich produktów spożywczych jadących przez Polskę. Według rolników z ruchu "Oszukana Wieś" ukraińskie zboże trafia na nasz rynek również w sposób nieoficjalny© East News | Marek Maliszewski/REPORTER

25 maja Wirtualna Polska zapytała urzędników Krajowej Administracji Skarbowej oraz Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w jaki sposób opisywane przez rolników zboże trafiło do Polski oraz czy możliwe są przeładunki z pominięciem procedury zabezpieczeń. 

Dariusz Mamiński z wydziału prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wyjaśnia: "2 maja 2023 r. weszło w życie rozporządzenie Komisji Europejskiej (UE) nr 2023/903 wprowadzające środki zapobiegawcze dotyczące niektórych produktów pochodzących z Ukrainy. Zgodnie z tym rozporządzeniem pszenica, kukurydza, rzepak i słonecznik objęte są tymczasowym zakazem importu m.in. do Polski, z zastrzeżeniem art. 1 tego rozporządzenia (tranzyt przez terytorium Polski oraz realizacja wcześniej zawartych kontraktów są dozwolone)".

Podobne stanowisko przedstawia Izba Administracji Skarbowej w Lublinie. "Na podstawie Rozporządzenia Wykonawczego Komisji (UE) 2023/903 opuszczenie do obrotu dotyczy tylko tych zbóż, które wjechały jeszcze na podstawie starych kontraktów, podpisanych przed 2 maja 2023 r. W innym przypadku zboża nie są dopuszczane do obrotu. Opisana sytuacja dotyczy właśnie takich kontraktów i w przypadku przeładowania zboża nie jest konieczna obecność funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej" - przekazał nam Michał Deruś, rzecznik prasowy IAS.

"Każdy kontrakt jest szczegółowo weryfikowany. Zanim towar zostanie dopuszczony do obrotu, jest badany przez właściwe inspekcje, w tym weterynarię, sanepid. Wwóz towarów możliwy jest dopiero po uzyskaniu stanowiska tych inspekcji granicznych" - podkreślił.

Możliwe więc, że transport zboża w Chełmie to właśnie "realizacja wcześniej zawartych kontraktów". - Widziałem, że na bocznicach pod Dorohuskiem stoi bardzo dużo wagonów, nakrytych plandekami. To pewnie też zboże. Ten towar zapewne nas zaleje, ponieważ każdy będzie twierdził, że to wcześniej zawarty kontrakt - ripostuje Szejner i deklaruje, że w kolejnych dniach też będzie pilnował granicy.

Pociąg z ukraińską kukurydzą w Chełmie
Pociąg z ukraińską kukurydzą w Chełmie© Facebook | Tomasz Buczek

Rolnicy wynajmują detektywa. Miał wykryć "dziuplę" ze zbożem

Wiesław Gryn, lider ruchu "Oszukana Wieś", również twierdzi, że ukraińskie zboże nadal wjeżdża do Polski i jest przetwarzane na krajowym rynku. - Około 17 maja do Hrubieszowa wjechało 70 niezaplombowanych wagonów zboża, które dotąd czekało przed granicą. W znanym nam miejscu ziarno jest rozładowywane na samochody. Następnie jedzie do tymczasowego magazynu "dziupli" na Zamojszczyźnie. Potem znajduje się krajowy nabywca, który kupuje ziarno jako polskie zboże - opowiada nam Gryn.

Pytany o dowody, wyjaśnia: - Jako rolnicy nie mieliśmy czasu, aby non stop pilnować granicy. Wynajęliśmy detektywa. Zrobił zdjęcia i nadal zbiera dokumentację na ten temat. Gryn podkreśla, że pierwsze ustalenia ze śledztwa rolnicy przekazali Ministerstwu Rolnictwa, ale spotkali się z niedowierzaniem urzędników. - Chcemy przygotować dokładny raport, który przekażemy ministrowi rolnictwa. On na razie zaprzecza, bo musi. Sądzę, że wie, jaka jest prawda - deklaruje rolnik.

Wyjaśnijmy, że "dziupla" to sformułowanie z policyjnego slangu. Oznacza miejsce tymczasowego przechowywania skradzionych samochodów. "Dziupla" z ziarnem jest dyskretnie obserwowana przez rolników.

Według nich jest jeszcze jeden trop. Zboże ma wjeżdżać do Polski transportem samochodowym przez Słowację. Ma być składowane w kraju i po pewnym czasie sprzedawane jako polski produkt.

- Chcemy to nagłaśniać, ponieważ jako podatnicy poniesiemy wysokie koszty organizowanego przez rząd systemu dopłat do cen gwarantowanych. Jeśli ktoś zalegalizuje sobie takie zboże, to nawet może uzyskać rządową dopłatę - podsumowuje Gryn. "Oszukana wieś" to niewielki, ale znany z głośnych akcji ruch rolniczy. To ci rolnicy obrzucili jajkami ministra rolnictwa. Na największy ich protest przyjechało 550 traktorów z całej Polski.

Rolnikom mają pomóc dopłaty. Czy 6 czerwca awantura wybuchnie na nowo?

Przypomnijmy, że aby zażegnać zbożowy kryzys, który rujnował wizerunek rządzącej partii, Jarosław Kaczyńskim obiecał rolnikom dopłaty do ceny gwarantowanej.

Aktualne ceny skupu pszenicy to w zależności od gatunku 750-880 zł za tonę, ale w Chełmie spadły do 600 zł. System dopłat ma działać w ten sposób, że rolnicy mają składać wnioski po 1 czerwca. Wysokość dopłaty będzie wyliczona proporcjonalnie do zadeklarowanej powierzchni upraw. W przypadku pszenicy dopłata została podniesiona do 3025 zł za hektar. W praktyce do tony pszenicy rząd dopłaci 550 zł - wynika z szacunków Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Jednak na horyzoncie pojawia się kolejny problem. Rozporządzenie wykonawcze KE w sprawie zakazu importu z Ukrainy: pszenicy, kukurydzy, rzepaku itd. będzie stosowane tylko do 5 czerwca 2023 r. Dzień później handel rolniczymi towarami z Ukrainą prawdopodobnie zostanie ponownie uwolniony. W czwartek Rada UE wykonała pierwszy krok - zagłosowała za rozporządzeniem, które przedłuża zawieszenie wszystkich ceł, kontyngentów i środków ochrony do czerwca 2024 r.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie