Ponad tydzień prosiła o pomoc. Rodzina opłakuje śmierć Anny

36-letnia Anna zmarła po ponad tygodniu walki o uzyskanie ratunku w dwóch szpitalach w Wielkopolsce. - Ona praktycznie codziennie zwracała się do podmiotów leczniczych o udzielenie pomocy medycznej, natomiast ta pomoc została jej odmówiona - komentuje przedstawiciel Rzecznika Praw Pacjenta.

Bliscy Anny mówią, że całe życie poświęcała innymi. Pracowała z trudną młodzieżą, była kuratorem sądowym
Bliscy Anny mówią, że całe życie poświęcała innymi. Pracowała z trudną młodzieżą, była kuratorem sądowym
Źródło zdjęć: © East News, Uwaga! TVN

19.07.2023 | aktual.: 19.07.2023 13:35

Na początku czerwca 36-letnia Anna gorzej się poczuła. "Pojawiły się krwotoki, omdlenia, gorączka i wysypka" - relacjonuje "Uwaga! TVN". Kobieta najpierw udała się do ginekologa, a następnie na SOR w Złotowie. Nie została tam jednak przyjęta. Tak zdecydował pracujący tam ratownik medyczny. - Ratownik medyczny ma takie kompetencje, a jak ma wątpliwości, to może poprosić lekarza, ale w tym wypadku tego nie zrobił - mówi reporterom "Uwagi! TVN" zastępca dyrektora szpitala w Złotowie Robert Sokołowski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kobieta wróciła do domu, ale jej sytuacja wcale się nie poprawiła. Matka pacjentki relacjonuje, że córka dostała skierowanie od lekarza na oddział ginekologiczny szpitala w Pile. Ale tam też nie dostała pomocy. - Stwierdzili, że ma się zgłosić do ginekologa na badanie hormonów - mówi w reportażu "Uwaga! TVN", Elżbieta Duda, mama kobiety.

Dyrektor szpitala w Pile Wojciech Szafrański przekonuje, że decyzję o nie przyjęciu pacjentki na oddział wydał lekarz z wieloletnim doświadczeniem. Dyrektor dodaje, że lekarz jest w podejmowaniu tego typu decyzji "niezawisły".

Relacja 36-latki z wizyty w szpitalu w Pile przyprawia o dreszcze. "Przyszedł lekarz z ryjem do mnie, co ja w ogóle tutaj robię i czego chcę. Zbadał mnie i stwierdził, że wszystko jest OK i że mam poszukać ginekologa" - opowiedziała bliskim Anna, czytamy w reportażu "Uwagi! TVN".

Kobieta po raz trzeci zgłosiła się do szpitala, kiedy dostała wysypki na twarzy. Znowu dostała tylko skierowanie, tym razem do alergologa.

36-latka wróciła do domu, ale jej stan ciągle się pogarszał. W końcu trzeba było wezwać pogotowie. Przyjechało dopiero po drugim wezwaniu. - Zadzwoniłam na 112 i mówię: "Córka straciła przytomność. Dlaczego nikt nie chce przyjechać?" - relacjonuje matka kobiety w rozmowie z "Uwagą! TVN". Kobieta dostała wtedy pomoc, ale nie została zabrana do szpitala.

12 czerwca pogotowie ponownie zostało wezwane do domu. Bliscy Anny chcieli jechać za karetką. Wtedy członek załogi powiedział coś bardzo dziwnego. - Powiedzieliśmy, że za nimi pojedziemy. A on nam oświadczył, że mamy nie jechać, bo on jedzie jeszcze na bazę, żeby się zmienić, bo on 10 minut temu skończył pracę - relacjonuje pani Angelika, koleżanka Anny.

W szpitalu pani Anna zmarła.

Rzecznik Praw Pacjenta: doszło do naruszeń

Zdaniem Rzecznika Praw Pacjenta w tej sytuacji doszło do naruszeń. - Nie tylko szpital w Złotowie odmówił udzielenia świadczeń czy szpital w Pile, ale także są wątpliwości, do udzielonych świadczeń przez zespół ratownictwa medycznego - przyznaje w rozmowie z "Uwagą! TVN" Katarzyna Kozioł z biura Rzecznika Praw Pacjenta. - Ona praktycznie codziennie zwracała się do podmiotów leczniczych o udzielenie pomocy medycznej, natomiast ta pomoc została jej odmówiona.

Rodzina o sprawie powiadomiła prokuraturę. - Jak się człowiek zgłasza do szpitala to oczekuje pomocy - mówi mama zmarłej pacjentki. - A tu znieczulica - dodaje tata. Trwa śledztwo, które ma ustalić przyczyny śmierci kobiety.

Czytaj także:

Źródło: "Uwaga! TVN"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szpitalratownik medycznyzdrowie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (385)